Z nosem przy ekranie #10: Lato, lato…
Bartosz Wieremiej
8 czerwca 2013, 18:13
Niby wiosna jeszcze, a jednak serialowe wakacje. Nawet przeplatane słońcem burze i deszcze nie cieszą, a telewizja straszy zatrważająco pustymi ramówkami. Tęsknię za majem. Spoilery.
Niby wiosna jeszcze, a jednak serialowe wakacje. Nawet przeplatane słońcem burze i deszcze nie cieszą, a telewizja straszy zatrważająco pustymi ramówkami. Tęsknię za majem. Spoilery.
Pomimo tego nie warto rozpamiętywać przeszłości. Lepiej poświęcić trochę czasu na odrobinę relaksu. Przydałby się w tym momencie sensowny taras z widokiem na morze, porządna kawa, gruba książka i dostęp do sprawnej klawiatury z przypiętym ekranem. Wiecie, kilka dni pełnych drobnych przyjemności, spokoju i ciszy, okresowo zakłócanych przez pożądane odwiedziny grzmotów oraz błyskawic.
Jednak telewizyjne przyzwyczajenia nieprędko opuszczają widzów. Nawet nadchodzące dni lekkiego odpoczynku obrosnąć mogą pnączami nierealnych oczekiwań. Przykładowo ktoś, kto zwleka się z łóżka w sobotni poranek tylko po to, aby ściąć włosy musi albo uwielbiać swojego fryzjera, albo mocno wierzyć, że nowa fryzura będzie idealnie mu/jej pasować. Z kolei osoba jadąca na drugi koniec miasta w celu przetestowania nowej knajpy z hamburgerami lepiej, aby dostała na talerzu najlepszy kawał grillowanej mielonej wołowiny w bułce, jaki można sobie wymarzyć. Inaczej (w obydwu wypadkach) skończy się na pretensjach, płaczu i marnym samopoczuciu.
Zdrowie, relaks, uroda, jedzenie… Jeszcze trochę, a zacznę oglądać kanały lifestylowe.
A tymczasem…
…letnie nowości konsekwentnie pojawiają się na naszych ekranach. Na razie "The Killing" wlecze się nieśpiesznie, w "The Glades" ktoś zapodział definicję słowa klimat, a 7. sezon "Burn Notice" rozpoczęto raczej wybuchowo. W tym ostatnim przypadku: tak to jest, gdy drzwi otwiera się C4, a za alarm przeciwwłamaniowy robi M18A1 Claymore.
Nie mam jednak zbyt dobrych przeczuć, jeśli chodzi o obecne serialowe lato. Z jakiegoś powodu obawiam się, że produkcje, które zaliczyły naprawdę dobry 2012 rok (np. "Covert Affairs"), wypadną blado, a ubiegłoroczne rozczarowania w nowych sezonach pogrążą się jeszcze bardziej ("Necessary Roughness", "Rizzoli & Isles").
Są oczywiście i seriale poza wszelką klasyfikacją. Taki "True Blood" jak zwykle będzie jednocześnie bawił, irytował, ciekawił i nudził.
Za to ostatnio…
…Bourdain wybrał się do Peru i o ile w kilku wcześniejszych odcinkach 1. sezonu "Anthony Bourdain: Parts Unknown" poczciwy Tony skupiał się raczej na polityce – znaczek CNN w lewym dolnym rogu ekranu zobowiązuje – ostatni epizod okazał się zupełnie inny. Opowieści o wojnach i rewoltach ustąpiły miejsca czekoladzie, szamanicznym modłom o płodność i długiej prezentacji przedkolonialnej ceramiki o tematyce erotycznej.
Wszystko byłoby świetnie, gdyby nie fakt, że odcinek wyemitowano zaledwie na kilka dni przed Międzynarodowym Dniem Seksu. W tym konkretnym tygodniu zapewne wszyscy marzyli o oglądaniu kilku podstarzałych, spoconych facetów ganiających w ukropie za owocami kakaowca. Nie ma to jak skutecznie zabić przyjemność płynącą z jedzenia czekolady.
Żmudnie nadrabiam…
… przygody ulubionego Doktora znacznej części fanów science fiction. Na razie udało mi się przebrnąć przez dwa sezony "Doktora Who" i połowę 1. serii "Torchwood". Przede mną jeszcze mieszanie powyższych z "The Sarah Jane Adventures", oglądanie starych odcinków itp.
Gdy tylko zaczynam myśleć o tych wszystkich wydarzeniach, opowieściach, historiach, doktorach z różnymi numerami, a także o książkach, komiksach, słuchowiskach radiowych, mój mózg od razu wypowiada wojnę. Chyba tylko po to, by tego ogromu informacji przypadkiem nie zapamiętać. Pozostaje więc podziwiać wszystkich, którym udało się cały ten świat załadować do własnej pamięci.
Polecono mi napisać…
…o tym, co go w "Grze o tron" nafaszerowano bełtami i dobito niezbyt sterylnym ostrzem, a który później odnalazł się w metrze. Niewątpliwie było to najważniejsze telewizyjne wydarzenie ostatnich dni, którego konsekwencje mogą również dotrzeć do realnego świata.
Tegoroczny sezon na śluby trwa przecież w najlepsze, a po emisji "The Rains of Castamere" zapewne w niejednej rodzinie pana młodego zasiana została odrobina niepewności. Oczy licznych bratanków i bratanic zwrócą się teraz podejrzliwie w stronę krewnych panny młodej, a praktycznie z dnia na dzień ojcowie przyszłych małżonek odsunięci zostaną od ślubnych przygotowań. Również w domach weselnych nie obędzie się bez zmian, a co bardziej zapobiegliwi gospodarze i właściciele restauracji szybko pochowają wszystkie noże, sztylety i kusze.
A mówią, że seriale niczego nie uczą.
W telewizji zabrzmiało…
… "Into The Mystic" Van Morrisona w wykonaniu Jen Chapin. Twórcy "Defiance" uznali, że ostatnim minutom "Goodbye Blue Sky" przyda się coś spokojnego, może nawet smętnego. Taki utwór, który sprawdzi się zarówno w sypialni, jak i trakcie smutnego pożegnania. Trzeba przyznać, że wybrali doskonale, bo "Into The Mystic" nadawałoby się nawet na tło całonocnego czuwania nad drzemiącym w klatce niedomagającym chomikiem.
Na marginesie, momentami bezcenny serwis Songfacts podaje, że według BBC piosenka Van Morrisona jest jednym z najchętniej słuchanych utworów przez chirurgów w czasie krojenia pacjentów. Oby tylko któryś z lekarzy nie przysnął w trakcie zabiegu.
Do następnego odcinka!