"Luther" (3×02): I nie oderwiesz się od ekranu
Andrzej Mandel
11 lipca 2013, 20:04
To już 3. sezon, a ten serial wciąż jest w naprawdę dobrej formie! Uwaga na spoilery.
To już 3. sezon, a ten serial wciąż jest w naprawdę dobrej formie! Uwaga na spoilery.
Pierwszy odcinek 3. sezonu "Luthera" trzymał w napięciu, ale drugi był majstersztykiem. Świetnie poprowadzono wszystkie przeplatające się wątki, a przy tym twórcom udało się zaskoczyć widza na sam koniec. No, przynajmniej mnie.
Niesamowite wrażenie, biorąc pod uwagę to, jaki jest główny bohater w pracy, robi też wątek jego romansu. Nie mieliśmy dotąd zbyt wielu szans na to, by zobaczyć Luthera jako nieśmiałego mężczyznę i wydawało się wręcz niemożliwe, aby nie wiedział on, co ma powiedzieć. Duży plus dla Idrisa Elby za przekonujące zagranie sceny, w której nagrywa się na pocztę.
Ale romans Luthera to tylko drobiazg, choć pozwala on na lepsze zarysowanie postaci. W drugim odcinku 3. sezonu ważniejsze były inne rzeczy i fakt, że śledztwo przeciwko Lutherowi wreszcie zazębiło się, przestając sprawiać wrażenie dodanego na siłę wątku. Wreszcie ma to ręce i nogi, a ja mogłem odetchnąć z ulgą, choć zapowiedź następnego odcinka sugeruje, że to odetchnięcie mogło być przedwczesne. Ale to już przyszłość.
Zachwycając się dalej – absolutną rewelacją były sekwencje z mordercą czekającym na swoje ofiary. Zagrało dosłownie wszystko (a ujęcie wody spływającej pod prysznicem podniosło poziom napięcia poprzez prosty i miły cytat filmowy), a poziom napięcia rósł aż do momentu, w którym… to byłby już zbyt duży spoiler.
"Luther" jest serialem, który mnie przekonuje wiarygodnością psychologiczną postaci. Dotyczy to zarówno głównego bohatera, postaci drugoplanowych, jak i morderców. Co więcej, wiarygodność ta jest wręcz boleśnie niepokojąca i sprawia, że "Luther" do lekkich seriali nie należy. To nie jest przyjemna rozrywka na wieczór, to raczej poważna lektura, w której wiele dowiemy się o człowieku i niekoniecznie będzie to coś dobrego.
Nie można się jednak od "Luthera" oderwać. Uzależnia, przykuwa do ekranu i wciąż pragnie się więcej, a na sam koniec zostaje się przy napisach końcowych, słuchając klimatycznej muzyki.