"Suits" (3×01): Miłe złego początki
Michał Kolanko
19 lipca 2013, 12:54
Harvey, Mike, Louis i Rachel. Oni wszyscy powracają w 3. sezonie "Suits". Czy warto było czekać? Tak, ale… Spoilery!
Harvey, Mike, Louis i Rachel. Oni wszyscy powracają w 3. sezonie "Suits". Czy warto było czekać? Tak, ale… Spoilery!
USA Network bardzo nietypowo promowało powrót "Suits". Magnesem dla widzów miała być nowa postać – Ava Hessington, którą doskonale znana z "Gry o tron" Michelle Fairley (czyli Catelyn Stark). Podgrzewano analogie do "Gry o tron". Na dodatek Edward Darby – szef firmy, z którą połączyła się kancelaria Harveya – to nie kto inny, jak Varys, superszpieg z Westoros (Conleth Hill). I rzeczywiście: mimo typowych dla serialu żartów i lekkich, błyskotliwych dialogów sezon 3. zapowiada się wyjątkowo mrocznie.
To oczywiście nie jest jeszcze zapowiedź, że ten serial będzie od teraz w 100% tak bardzo ponury i pozbawiony lżejszych wątków jak "Gra o tron". Jedna z pierwszych scen, i genialny żart Donny z Louisa, to sygnał, że "Suits" nie przekształciło się w nowojorską wersję hitu HBO.
Ava Hessington to szefowa międzynarodowego koncernu petrochemicznego, której musi bronić Harvey w sprawie karnej. Jak sama podkreśla, poradziła sobie bardzo dobrze w świecie zdominowanym przez mężczyzn. Trochę jak Catalyn Stark, jedna z najważniejszych postaci w politycznej rozgrywce w Westeros, także w świecie zdominowanym przez mężczyzn. Jej sprawa ma być jednym z głównych wątków całego sezonu. Drugim kluczowym wątkiem będzie zapewne zemsta Harveya (Gabriel Macht), której początki już widzieliśmy. Trzecim – romans Mike'a (Patrick J. Adams) i Rachel (Meghan Markle).
"Suits" zawsze oscylował między kilkom skrajnościami. Z jednej strony Mike i jego oszustwo, z drugiej – gierki wewnątrz firmy. Tym razem słowo "gierki" przestaje być adekwatne. Harvey i Jessica zaczynają grę na śmierć i życie, w której dobro firmy nie jest na pierwszym miejscu. Zwycięzca może być tylko jeden. Mike jest między młotem a kowadłem, i wydaje się, że nie ma dobrego wyjścia.
Ciekawym wątkiem jest oczywiście przepaść, która pojawiła się miedzy Harveyem a Mike'iem. To, co było do tej pory jedną z najważniejszych osi serialu, zostało odwrócone o 180 stopni. To śmiały zabieg twórców serialu, zobaczymy na ile będą konsekwentni w swoim podejściu.
Czy pierwszy odcinek 3. sezonu zapowiadał dobry sezon? Niestety, za wcześnie na twierdzącą odpowiedź. Nowe podejście będzie wymagało adaptacji. Na pewno będzie to sezon inny niż dwa pozostałe. Czy będzie znakomity – jeszcze zobaczymy. Ten odcinek to na pewno bardzo solidny wstęp, ustalający nowe wątki, postacie, ich miejsce na szachownicy. Ale trudno określić go jako "wybitny".
Tak, są znakomite dialogi. Tak, jest tu postawienie głównych bohaterów przed nową sytuacją. Tak, nie jesteśmy pewni, czy romans Mike'a i Rachel przetrwa i czy nie skończy się tak szybko, jak się zaczął. Ale całość nie składa się na naprawdę wystrzałowy początek sezonu. Jest po prostu solidnie.
Pojawienie się nowych postaci – zwłaszcza charyzmatycznej Avy Hessington – powinno oczywiście gwarantować, że to będzie najlepszy sezon ze wszystkich. Jednak wygląda na to, że 3. sezon długo będzie jeszcze nabierać impetu. Trudno powiedzieć, czego dokładnie brakowało w tym odcinku: na pierwszy rzut oka wszystkie składniki były na swoim miejscu. Ale historia nie wciąga już tak bardzo
Czy mimo akcentowania walki na śmierć i życie, konfliktów i tak dalej oznacza to, że rdzeń całego serialu zaczyna się wypalać? Na takie stwierdzenie także jest za wcześnie. Osią serialu i jego podstawą była relacja Harveya i Mike'a. Jeśli tego w tym sezonie zabraknie, za to więcej będzie wewnętrznej polityki w firmie, to ze "Suits" może być naprawdę źle.