Wakacje #2. Nie mam czasu na seriale
Nikodem Pankowiak
26 lipca 2013, 18:02
Słońce praży, pogoda sprzyja lenistwu z dala od ekranu telewizora. Lepiej wziąć książkę i poleżeć z nią w parku. A po chwili stwierdzić, że może warto obejrzeć jakiś serial. Spoilery.
Słońce praży, pogoda sprzyja lenistwu z dala od ekranu telewizora. Lepiej wziąć książkę i poleżeć z nią w parku. A po chwili stwierdzić, że może warto obejrzeć jakiś serial. Spoilery.
Serio, nie wyrabiam się z serialami, na bieżąco oglądam tylko cztery, do tego jest kilka powtórek i baaaaardzo powolne nadrabianie zaległości. Paradoksalnie latem mam na nie mniej czasu niż podczas roku akademickiego, gdzie w tygodniu mogłem oglądać ponad dziesięć tytułów (Marta zaraz mnie wyśmieje, że to i tak mało). W sumie to całkiem dobry znak, widocznie mam jeszcze jakieś życie i nie poświęcam go w całości dla serialowych przyjaciół. Słońce oglądam zwłaszcza na dworze/dworzu/polu (wybierzcie sobie w zależności od miejsca zamieszkania), nie tylko w "Dexterze".
Gdy słoneczko grzeje…
…ja przenoszę się do ponurego, deszczowego Seattle. "The Killing" w tym roku wymiata, powiem krótko. Z zainteresowaniem przeczytałem tekst, który Michał opublikował na półmetku sezonu, jednak absolutnie się z nim nie zgadzam. Nadal mamy w nim pełno emocji, masę fałszywych tropów, a w tym wszystkim brak wątków będących niepotrzebnymi zapychaczami. No i na dodatek Linden i Holdera z każdą kolejną sekundą ogląda się z coraz większą fascynacją. Ich wspólna scena w mieszkaniu z ostatniego odcinka to prawdziwy majstersztyk, ileż tam nieuchwytnych emocji! Zresztą, chyba każdy, kto widział "Reckoning", zgodzi się ze mną, że to być może najlepszy odcinek w historii tego serialu. Szkoda, że przy okazji zanotował bardzo słabą oglądalność, ciężko być optymistą w kwestii zamówienia przez AMC kolejnego sezonu.
Wygląda na to, że "The Killing" pożegna się z widzami w lepszym stylu niż "Dexter". Temu drugiemu, choć prezentuje naprawdę dobry poziom, brakuje jakiegoś tąpnięcia, które kazałoby mi z niecierpliwością czekać na kolejny odcinek. Sama relacja Dexter – Vogel jest niewątpliwie fascynująca, ale to wciąż trochę za mało, żeby się zachwycać.
Gdy ludzie idą spać…
…ze snu budzą się wampiry. O dziwo, pierwszy raz od początku emisji "True Blood" oglądam odcinki na bieżąco. Ba, wręcz nie mogę się ich doczekać, co jest już zupełnie niewytłumaczalne. Owszem, serial widocznie zyskał po usunięciu się Alana Balla w cień. Twórcy zapowiedzieli powrót do korzeni i ograniczenie wątków – i faktycznie wszystko zmierza w tym kierunku. Wygląda na to, że ostatni odcinek rozpoczął wielkie sprzątanie – produkcja zostaje powoli oczyszczana z niepotrzebnych wątków i, werble, bohaterów.
Bill się rozkręca i korzysta z kolejnych mocy, jakimi został obdarzony. Sześć sezonów musiałem czekać na to, by jego postać wzbudziła we mnie jakiekolwiek emocje. Do tej pory, jeśli one istniały, zdecydowanie nie były pozytywne.
Gdy mowa o pozytywach…
…warto wspomnieć, że "Wilfred" dalej trzyma poziom i rozbraja widza. Tak błyskotliwych i zabawnych dialogów można szukać ze świecą w całej amerykańskiej telewizji. Nadal nie wiemy, kim/czym jest Wilfred, skąd wziął się w życiu Ryana i dlaczego pod taką, a nie inną, postacią. Twórcy serialu, podczas panelu na Comic-Conie zapowiedzieli, że pod koniec sezonu poznamy nowe, szokujące informacje. Zastanawiam się tylko, czy całą sytuację da się jeszcze bardziej skomplikować. Póki co, po ponad 30 odcinkach, nadal nic nie jest jasne. I wiecie co? Zupełnie mi to nie przeszkadza. "Wilfred" to świetna propozycja na lato, niemal każdy odcinek utrzymuje mnie w przekonaniu, że jest to jedna z najlepiej napisanych komedii. Zupełne ignorowanie jej przy nominacjach do Emmy to prawdziwy skandal.
Gdy myślę o nominacjach do Emmy…
…na usta cisną mi się same przekleństwa. Wiem, na ten temat wszyscy powiedzieli już wszystko, no ale, k…, jak tak można? Jak można:
– nominować przeciętny sezon "Modern Family" i kolejny rok z rzędu zignorować "Parks and Recreation";
– dać nominację "Homeland", które przez pół sezonu męczyło widzów niemiłosiernie;
– pominąć Tatianę Maslany;
– co roku nominować te same seriale (czy szanowna komisja bojkotuje niemalże wszystkie nowości?);
– zapomnieć o Nicku Offermanie;
– ponownie wyróżnić rozhisteryzowaną, irytującą Claire Danes!?
Lista moich zarzutów jest o wiele dłuższa, nie ma sensu jednak pastwić się więcej nad nielogicznymi decyzjami starszych panów z Hollywood. Do tematu pewnie wrócimy, gdy "Homeland" zatryumfuje na zbliżającej się gali. Bo, niestety, mam przeczucie, że tak się stanie. Wtedy stworzę kolejną listę grzechów osób odpowiedzialnych za te nagrody.
Gdy mam tworzyć listy…
…powinienem także stworzyć listę seriali, które chciałbym w te wakacje nadrobić. Już teraz wiem, że jest to praktycznie niemożliwe. W kolejce czekają na mnie zarówno produkcje, które już odeszły do historii lub zaraz zapiszą się w niej złotymi zgłoskami ("The Sopranos", "The Wire", "Breaking Bad", "Mad Men") a także tegoroczne nowości, jak "Hannibal", "Da Vinci's Demons" (zacząłem oglądać, to dokończę, w sumie nie wiem po co), "Under the Dome", "Ray Donovan", "Orphan Black" (kilka odcinków do nadrobienia) czy wszystkie produkcje Netfliksa (nie widziałem nawet "House of Cards", serio).
A przecież w te wakacje światło dzienne ujrzy przecież jeszcze premiera od AMC, z którą wiążę ogromne nadzieje – "Low Winter Sun". Liczę na mocny, zapierający dech w piersiach kryminał. Z małą ilością fajerwerków, ale ogromną ilością emocji. Niebawem sięgnę pewnie także po "The Bridge", ale zanim to zrobię, zamierzam obejrzeć duńsko-szwedzki pierwowzór. Jego pilot zrobił na mnie niesamowite wrażenie, a podobno dalej jest jeszcze lepiej.
A skoro już jesteśmy przy mroźnej i ponurej Skandynawii to warto jeszcze wspomnieć o emitowanym swego czasu na polskim Filmboksie "Those Who Kill". No i trzeci, ponoć już ostatni sezon "Borgen" (gdzieś słyszałem, że Amerykanie robią swoją wersję, ktoś coś wie?). Sporo pozmieniało się w życiu już-nie-premier Nyborg. Choć najnowsza seria odbiega nieco poziom od poprzednich, nadal jest to perełka, która pokazuje, że Amerykanie mogą się uczyć od Europejczyków, jak robić seriale o polityce (Shonda, to do ciebie!).
Gdy nie mam na nic ochoty…
…sięgam po sprawdzone metody na poprawę humoru. "Community" obejrzałem w całości raz, później drugi, teraz oglądam po raz trzeci. W przeciwieństwie do moich koleżanek i kolegów z redakcji, nie zamierzam wieszać psów na 4. sezonie. Owszem, od poprzednich dzieliła go różnica kilku klas, stracił sporo z klimatu wcześniejszych serii, ale to wciąż całkiem niezły produkt, mający swoje momenty i potrafiący rozbawić widza. Wiem, że powrót Dana Harmona do ekipy pracującej nad serialem powinien wszystko zmienić, ale z drugiej strony, bardzo obawiam się nadchodzących odcinków. Siódemka z Greendale bez Pierce'a? Troy tylko w pięciu odcinkach? Oj, będzie ciężko zapełnić tę lukę. Może pomógłby powrót profesora Duncana z większą rolą? Mam nadzieję, że w midseason powróci stare dobre "Community", które rozśmiesza mnie nawet wtedy, gdy oglądam jakiś odcinek po raz enty.
Udało mi się także obejrzeć ponownie "Parks and Recreation". Produkcja NBC pokazuje komediopodobnym tworom (jak np. "2 Broke Girls"), że można robić serial przez pięć sezonów i nadal trzymać poziom niedostępny dla prawie całej konkurencji. Gdzie nominacja do Emmy, pytam ponownie!? Dodajmy jeszcze do tego początek przygody z rodziną Hecków z "The Middle" i mamy udany przepis na udane komediowe lato.
OK, pora kończyć, wyszedł mi dość długi tekst jak na lato, podczas którego prawie nic nie oglądam. Mam nadzieję, że Wasze wakacje, bez względu na to, czy coś oglądacie, czy nie, są udane i nie myślicie już o ich końcu. Moje potrwają jeszcze dwa miesiące, przez ten czas na pewno wpadnę tu ponownie i powiem Wam, co jeszcze udało mi się zobaczyć.