"Under the Dome" (1×09): Ziewając z fascynacją
Andrzej Mandel
21 sierpnia 2013, 15:37
Niestety, "Under the Dome" jeszcze się nie skończyło. Będzie też miało kolejny sezon. Spoilery.
Niestety, "Under the Dome" jeszcze się nie skończyło. Będzie też miało kolejny sezon. Spoilery.
Długo zbierałem się, by napisać coś o "Under the Dome". Chciałem móc napisać coś pozytywnego, ale nie tylko o efektach specjalnych czy wyjściowym pomyśle. Niestety, im dalej w las, tym mniej powodów do zadowolenia.
Jedynym wątkiem, który da się jakoś wytrzymać, jest telenowelowa historia Julii i Barbie'ego (Rachelle Lefevre i Mike Vogel). On zabił jej męża, teraz ją posuwa, pytanie, kiedy ona się dowie, co zrobił. I to jedyne źródło napięcia, jakie widzę pod tą kopułą. Reszta wątków, włącznie z interakcją z kopułą i minikopułą, wydaje mi się nudna, a pierwszą połowę sezonu spędziłem, licząc zabitych policjantów. Kiedy wyczerpał się zapas gliniarzy, musiałem przerwać ową rozrywkę.
Słabość "Under the Dome" najwyraźniej nie przeszkadza jednak amerykańskim widzom. Regularnie ogląda ten serial 10 milionów Amerykanów. Widać lubią takie rzeczy.
Serial jest może i słaby (a może ja nie lubię Kinga?), ale zdarzają się w nim smaczki. Chodzący na wolności psychopata, który wcześniej zamknął swoją dziewczynę, a teraz przekonuje ją, że są połączeni na zawsze, czy radny, który prawdę mówi chyba tylko z bronią przystawioną do głowy, są całkiem przekonujący. Ale w serialu powinno jednak być napięcie.
Tymczasem od dawna nie zastanawiam się już nad tym, skąd wzięła się Kopuła, nie obchodzi mnie też to, jak i kiedy wyjdą na wierzch ciemne interesy Big Jima. Jak już mówiłem, jedyne, czym mogę się przejąć, to wątek Julii i Barbie'ego, zapewne dlatego, że jest dobrze przez oboje zagrany. Poza tym ciekaw jestem, czy rozwiążą to potem w stylu "to prawdziwa miłość, której nic nie przeszkodzi" czy "ktoś musi ponieść karę". Nie żebym się nie domyślał…
W "Under the Dome" nie urzeka nawet obraz społeczeństwa odciętego od świata, zasobów itp. Zamieszki były mało przekonujące, a głupota znajdujących się tam ludzi jest wręcz porażająca. Przez większość czasu nikt nie zainteresował się tym, by racjonować żywność i inne zasoby, a gdy zaczęły się kłopoty z miejsca zaczęła się strzelanina.
Jeszcze gorzej wypadło zdawanie broni w zamian za żywność, okraszone krótkim (na szczęście) komentarzem odnośnie amerykańskiej konstytucji, ale tu akurat rozumiem, że dla Amerykanów może to wyglądać zupełnie inaczej.
Nic dziwnego, że kompletnie nie przejmuję się tym, kto niby ma być czwartą osobą i co się wtedy stanie. Z fascynacją ziewam nad serialem, który naprawdę można było zrobić tak, że nie dałoby się od niego oderwać.