Która stacja zrobi serial na miarę "Breaking Bad"?
Marta Wawrzyn
11 września 2013, 19:43
Koniec "Breaking Bad" jest bliski, koniec "Mad Men" też już widać na horyzoncie. Stacja AMC niby inwestuje w nowości, ale na razie bez rezultatów. I nie wygląda na to, żeby miała znów stworzyć coś przełomowego. Gdzie w takim razie może powstać nowe telewizyjne dzieło na najwyższym poziomie?
Koniec "Breaking Bad" jest bliski, koniec "Mad Men" też już widać na horyzoncie. Stacja AMC niby inwestuje w nowości, ale na razie bez rezultatów. I nie wygląda na to, żeby miała znów stworzyć coś przełomowego. Gdzie w takim razie może powstać nowe telewizyjne dzieło na najwyższym poziomie?
AMC skasowało "The Killing". Nie zaskoczyła mnie ta wiadomość ani trochę – oglądalność była słabiutka, krytycy w większości się nie nawrócili, nie było żadnego powodu, by utrzymywać serial dalej. Po rozczarowującym finale 3. sezonu ja też przestałam mieć co do tego serialu sentyment i nie uważam, że AMC robi błąd. "The Killing" miało dwie szanse, na tym koniec.
Co innego Nikodem Pankowiak. Dziś rano na Twitterze ja (pazurkiem) i Nikodem odbyliśmy całkiem gorącą, zwłaszcza w porównaniu z jesienną aurą, która atakuje za oknem, dyskusję. Zdaniem Nikodema skasowanie "The Killing" to błąd, bo AMC zostaje na przyszłe wakacje i jesień z paroma serialami. "Wiadomo, że potrzebują nowości, ale 'The Killing' byłoby niezłą alternatywą" – napisał.
A rewolucji nie widać…
Ja dowodziłam, że lepsza jest rewolucja. AMC ma abonentów dzięki "The Walking Dead", teraz nie potrzebuje do szczęścia "The Killing", nie potrzebuje też "Hell on Wheels" ani "Low Winter Sun". Potrzebuje czegoś zupełnie nowego, świeżego i przełomowego; czegoś, co by zachwyciło krytyków, tak jak kiedyś "Mad Men" i "Breaking Bad". Czegoś takiego na horyzoncie nie widać. AMC jeszcze niedawno wyznaczało trendy, a po zakończeniu dwóch seriali, które co roku zachwycają krytyków, skończy się coroczny przypływ nagród Emmy. I co dalej?
Życzę oczywiście AMC jak najlepiej, bo uważam, że ta do niedawna przecież malutka stacyjka znacząco zmieniła obraz telewizyjnej rozrywki. Chyba nawet mogę powiedzieć, że bez niej nie zainteresowałabym się aż tak bardzo serialami – bo to właśnie dzięki "Mad Men" i "Breaking Bad" uznałam, że warto pisać o serialach.
Ale nie widzę przed AMC wielkiej przyszłości. Z nowych pomysłów najlepiej moim zdaniem prezentuje się projekt spin-offa "Breaking Bad" o Saulu. Który może, ale nie musi dojść do skutku (aktualizacja: niedługo po tym, jak to napisałam, oficjalnie zamówiono "Better Call Saul").
Showtime, HBO? Kto pokaże następną Wielką Rzecz?
Nikodem też uważa, że przed AMC trudne czasy. I mówi, że prędzej niż AMC coś oryginalnego wyprodukuje HBO albo Showtime. Może nawet już na to coś patrzymy, może nawet to "Masters of Sex". Przy całej mojej sympatii dla takich klimatów… "Masters of Sex" to kolejny serial w stylu "Mad Men". Serial, którego bez "Mad Men" by nie było. Owszem, jest bardzo wysoko na mojej liście najbardziej oczekiwanych produkcji jesieni, ale tylko dlatego, że lubię taki styl. Bardzo się oczywiście ucieszę, jeśli serial okaże się dobry, ale nie sądzę, aby miał szansę stać się dziełem przełomowym. To już w "Homeland" jest więcej oryginalności.
A HBO? HBO w ostatnich latach specjalizuje się w produkcjach bogatych, pięknych, świetnie zrealizowanych, ale najczęściej pustych w środku. Bardzo lubię i "Grę o tron", i "Zakazane imperium", i "Dziewczyny" też lubię, ale żaden z tych tytułów nie będzie dla telewizji tym, czym były "The Wire" i "Rodzina Soprano".
Ostatnie pieniądze postawiłabym na…
Gdybym miała jakieś tajemnicze "ostatnie pieniądze" i musiała je postawić na którąś stację, bez wahania wybrałabym Netfliksa. Bo "House of Cards" to wielki hit, który zmienił sposób myślenia o tym, czym jest telewizja. Bo "Orange Is the New Black" to najbardziej świeża nowość, jaką widziałam w tym roku. Nie idealna, nie genialna, ale bardzo dobra, odważna, zrobiona z jajem. Bo rodzeństwo Wachowskich z kolejnym pomysłem poszło do Netfliksa.
Bo najlepsi twórcy szukają tego, o czym ostatnio mówił Kevin Spacey: zaufania i swobody artystycznej. Netflix im to daje. Netflix nie boi się ryzykować. Netflix nie boi się powiedzieć: "Bierzemy projekt, bo uważamy, że jest fajny". Netflix nie boi się zamawiać kolejnych sezonów przed premierą pierwszego.
To się oczywiście kiedyś skończy, na pewno pojawią się wtopy, które sprawią, że szefowie internetowej platformy zaczną się bardziej zastanawiać, zanim wydadzą 100 mln dolarów na nowy serial. Ale teraz Netflix jest na fali – i jestem przekonana, że w ciągu najbliższych paru lat wypuści coś, co odmieni telewizyjną rozrywkę.
Zanim jednak to się stanie, czeka nas okres żałoby. Patrzę na tytuły, które powracają tej jesieni, i myślę sobie, że kurcze, uwielbiam "Homeland", uwielbiam "The Good Wife", uwielbiam "Parks and Recreation", ale na dobrą sprawę nie ma na tej liście ani jednego serialu, który byłby naprawdę wielki. Nie ma tu żadnego drugiego "Breaking Bad". I chyba jeszcze przez jakiś czas nie będzie.