"Sons of Anarchy" wrócili! W jakiej są formie?
Daniel Nogal
8 września 2011, 22:01
Pierwszy odcinek 4. sezonu "Sons of Anarchy" za nami. Co słychać w klubie? Uwaga na spoilery.
Pierwszy odcinek 4. sezonu "Sons of Anarchy" za nami. Co słychać w klubie? Uwaga na spoilery.
Zaczyna się. Pierwsze ujęcie, krótkowłosy Jax (Charlie Hunnam) i jego tatuaże, w tle nastrojowa piosenka, przypominająca od razu, że jeśli idzie o muzykę, nie ma lepszego serialu niż "Sons of Anarchy".
Od wydarzeń z finału poprzedniej serii minęło czternaście miesięcy. Synowie, z Clayem (Ron Perlman) na czele, wychodzą z więzienia i wracają do Charming, gdzie co krok natrafiają na nowości, najczęściej niezbyt przyjemne. Przede wszystkim – wita ich nowy szeryf, Eli Roosevelt (Rockmond Dunbar), i na wstępie zabrania… noszenia klubowych symboli!
Zaraz pojawia się też (tradycyjnie już, jak co sezon) kolejny aktor znany z "Deadwood". Tym razem jest to Ray McKinnon, czyli Wielebny Smith. W "Sons of Anarchy" wciela się w rządowego agenta – choć wygląda jakby dopiero co opuścił plan "Deadwood" i nie zdążył się ogolić ani tym bardziej iść do fryzjera.
Ale najważniejsza scena odcinka to ta, w której Jax mówi do Tary (Maggie Siff): "I'm done with SAMCRO". Zaraz jednak dodaje, że jeszcze ma z klubem parę spraw do załatwienia, więc zbyt prędko Synów Anarchii nie opuści.
No i jest nawet ślub (nie, nie Jaxa) – z przysięgą prawdziwego motocyklisty: "to treat you as good as my leather and ride you as much as my Harley". Wybaczcie, że po angielsku, lecz przetłumaczone nie brzmi to już tak dobrze.
Generalnie, przez większość odcinka – rzecz jak na "Sons of Anarchy" nietypowa – wszystko rozgrywa się w spokojnym tempie, bez zwrotów i przyspieszeń. Na szczęście nim zaczniemy ziewać, pojawia się to, na co czekamy: akcja, niespodzianki, strzały, krew, trupy… i zapowiedź, że jesienią w Charming wiele ciekawych rzeczy się wydarzy.
Wszystko zatem wskazuje na to, że 4. sezon "Sons of Anarchy" ma szansę być nie gorszy niż poprzednie – czyli świetny.