Hity tygodnia: "Breaking Bad", "Homeland", "TBBT", "The Good Wife", "Sons of Anarchy"
Redakcja
6 października 2013, 19:37
"Homeland" (3×01 – "Tin Man Is Down")
Michał Kolanko: Po niespójnym i momentami bardzo rozczarowującym sezonie drugim, powrót "Homeland" był oczekiwany z niepokojem wśród fanów serialu. Na szczęście wygląda na to, że jego twórcy wyciągnęli wnioski z krytyki wielu aspektów poprzedniego sezonu. Nowe "Homeland" jest mroczne, bardziej dojrzałe i bardziej przemyślane. A Saul jako bezwzględny dyrektor CIA, który nie waha się dla dobra instytucji poświęcić swojej relacji z Carrie będzie z pewnością jedną z najciekawszych postaci tego sezonu. Pełna recenzja tutaj.
Mateusz Madejski: Ciekawy początek sezonu. Na początku odcinek jest nieco przegadany – ale ci, którzy znają serial doskonale wiedzą, że to jest po prostu budowanie suspensu. I faktycznie, pod koniec odcinka mamy bardzo dużą dawkę emocji. Rozedrgana Carrie coraz bardziej się stacza, wszyscy odwracają się od niej plecami. Dawno nie widziałem lepiej pokazanej bezduszności służb specjalnych, dla których człowiek jest tylko trybikiem, którego łatwo można się pozbyć. W każdym razie, zapowiada się kolejny świetny sezon "Homeland".
Marta Wawrzyn: "Homeland" jest jedyne w swoim rodzaju, bo pokazało nie tylko same skutki zamachu terrorystycznego na Amerykę – pokazało emocje i mechanizmy, rządzące decydentami. Oczywiście gdyby ci bohaterowie nie byli tym, kim są, i gdyby nie znajdowali się w sytuacji, w której się znajdują – np. gdyby Carrie była bardziej zrównoważona i nie miała romansu z wrogiem publicznym nr 1 – to nie patrzylibyśmy na to wszystko z aż taką fascynacją. Ale właśnie za tych bohaterów, za tę kompleksowość i za sposób, w jaki pokazywani są Ludzie Decydujący o Losach Świata, kochamy "Homeland".
Po tym odcinku jestem przekonana, że będzie lepiej niż w drugiej połowie poprzedniego sezonu. Mniej romansu, więcej kulis polityki – i jest OK. Nawet jeśli "Tin Man Is Down" nie jest odcinkiem wielkim, daje nadzieję, że "Homeland" znajduje się na najlepszej drodze do odzyskania wielkości. I za to hit.
"Breaking Bad" (5×16 – "Felina")
Paweł Rybicki: Hitowy finał hitowego sezonu i całego hitowego serialu. Jak na razie nie widziałem w telewizji nic lepszego, niż ostatni sezon "Breaking Bad". Ostatni odcinek był tylko (i aż) zwieńczeniem wielkiej, perfekcyjnej układanki. Było już wiele seriali, które pozostawiały za sobą zgrzytających zębami ze złości fanów. Tymczasem "Breaking Bad" było lepsze z sezonu na sezon, z odcinka na odcinek, aż zobaczyliśmy rozpisany praktycznie na cały sezon wielki finał i mogliśmy go tylko podziwiać w milczeniu. Moją satysfakcję potęguje fakt, że pan White w ostatnim odcinku zdołał zrobić wszystko, co powinien, aby odejść w wielkim stylu i bez żalu: ocalił rodzinę, zemścił się i nawet pomógł w ostatniej chwili Jessemu.
Marta Wawrzyn: I nikt nie został drwalem! A poważnie – wiem, że finał podzielił fanów i krytyków, to znaczy jest kilka procent niezadowolonych, którzy uważają, iż Vince Gilligan i spółka wybrali najbardziej oczywiste rozwiązania. I to prawda, wybrali. Wielkich zaskoczeń tu nie było, wszystko skończyło się tak, jak skończyć się powinno. To było jedno wielkie katharsis. I moim zdaniem bardzo dobrze, właśnie tego potrzebowaliśmy. Więcej pochwał w mojej recenzji.
"Masters of Sex" (1×01 – "Pilot")
Paweł Rybicki: Nowy serial stacji Showtime prezentował się w zapowiedziach bardzo dobrze. Okazało się, że "Masters of Sex" nie zawiodło oczekiwań – przynajmniej w pilocie. Pomijając już wyjątkową tematykę (i liczne sceny seksu), to po prostu świetnie napisana i poprowadzona historia. Nie wiem jeszcze, czy to będzie nowe "Mad Men", ale bez wątpienia "Masters of Sex" to coś dużo więcej niż "serial z cyckami". Sądzę zresztą, że w kolejnych odcinkach nagości będzie mniej, a twórcy serialu bardziej zagłębią się w psychikę postaci. A jest w co się zagłębiać, bo dzieje życia dwojga naukowców, na których oparto "Masters of Sex" były naprawdę burzliwe.
Marta Wawrzyn: Rzadko się zdarza, aby najbardziej oczekiwana nowość jesieni po premierze rzeczywiście okazywała się warta czekania. Jeszcze rzadziej zdarza się, że po premierze takiej najbardziej oczekiwanej nowości człowiek siedzi z szeroko otwartymi oczami i myśli: "WOW, to było jeszcze lepsze, niż wydawało się, że będzie". Takim właśnie przypadkiem jest "Masters of Sex".
Perfekcyjny scenariusz, pyszne dialogi, świetnie zagrane postacie Virginii Johnson i Williama Mastersa, pieczołowicie oddany klimat epoki, dojrzałe podejście do głównego tematu, jakim jest badanie seksu. "Masters of Sex" to jak na razie serial wspaniały – piękny i mądry jednocześnie. I oby taki pozostał. Moja recenzja tutaj.
"The Big Bang Theory" (7×03 – "The Scavenger Vortex")
Nikodem Pankowiak: Po nieco słabszym początku, przyszedł czas na bardzo dobry odcinek. Bohaterowie, dobrani w nieco inne pary niż zwykle, musieli zmierzyć się z zagadkami przygotowanymi przez jedynego singla w ekipie, Raja. Podczas tych 20 minut mogliśmy kolejny raz przekonać się, jak słabą parą są Penny i Leonard. Świetnie za to oglądało się Amy i Howarda, śpiewających razem w samochodzie piosenki Neila Diamonda. No i Raj jako wodzirej – miodzio. Słabych momentów właściwie nie było, mam nadzieję, że takie "The Big Bang Theory" będziemy oglądać jak najczęściej.
Paweł Rybicki: Ostatnio potraktowałem "TBBT" nie najlepiej, ale pierwsze dwa odcinki nowego sezonu zasługiwały na miażdżącą krytykę. Odcinek trzeci był jednak zupełnie z innej bajki. Nie pierwszy już raz okazało się, że nasi bohaterowie są najzabawniejsi, gdy muszą się zmierzyć z typowo nerdowską sytuacją. Dodatkowo ciekawym i bardzo udanym elementem było połączenie wszystkich w nietypowych pary. Inna sprawa, że Penny znów "bujała" się z Sheldonem. Czyżby twórcy serialu do czegoś dążyli…? Nieee, niemożliwe.
"The Good Wife" (5×01 – "Everything Is Ending")
Marta Wawrzyn: Są seriale stacji ogólnodostępnych i jest "The Good Wife", które 90% tych seriali wyprzedza o lata świetlne. Ten sezon zaczyna się świetnie: sprawa tygodnia przypomina mały thriller, a dodatkowo mamy przedsmak kłopotów Cary'ego i Alicii, napięć pomiędzy Alicią i Willem, rewelacyjny debiut Melissy George, dziadka Blutha w roli sędziego i całą masę innych wspaniałości.
To musi być doskonały sezon – oby tylko nie był to sezon ostatni. Więcej komplementów w mojej recenzji.
"Simpsonowie" (25×01 – "Homerland")
Mateusz Madejski: Po serialu nie spodziewałem się już zbyt wiele, tym bardziej że trailer promujący "Homerland" był po prostu beznadziejny. Jednak sam odcinek okazał się całkiem niezłą parodią "Homeland". Było kilka niezłych gagów, udała się też simpsonowa wersja Carrie, równie rozhisteryzowana co w oryginale. Cały odcinek okazał się całkiem zaskakujący i momentami naprawdę zabawny. Wreszcie mamy jakiś powiew świeżości w serialu, któremu zaraz stuknie ćwierćwiecze.
"Sons of Anarchy" (6×04 – "Wolfsangel")
Nikodem Pankowiak: Najlepszy, a przy okazji najbrutalniejszy odcinek tego sezonu. Przyznam szczerze, że nie spodziewałem się takiego obrotu spraw, chyba nikt się nie spodziewał. Jax może i zdał test na lojalność, ale nie zdał testu na przyjaźń. Coraz wyraźniej brakuje przy stole Bobby'ego, jego głos rozsądku byłby bardzo przydatny w tych ciężkich czasach. Miłości nie ma tu już dawno, wszyscy spiskują przeciwko sobie i powoli idą na dno, choć może jeszcze tego nie wiedzą. Plus za zaskakujące rozwiązanie wątku Torica, Clay kolejny raz udowadnia, że wciąż wiele potrafi i niektórzy skreślili go zbyt szybko.
Dużo emocji, dużo krwi, dużo akcji. "Sons of Anarchy" jak zwykle na wysokim poziomie.
"Hell on Wheels" (3×09 – "Fathers and Sons")
Agnieszka Jędrzejczyk: Jeśli jakimś cudem udało się komuś zapomnieć, że "Hell on Wheels" jest westernem, to po "Fathers and Son" nie będzie już mieć żadnych wątpliwości. Przedostatni odcinek 3. sezonu w fenomenalny sposób pokazał wszystkie zalety swojego gatunku, dając nam sam klimat w postaci obławy w opustoszałym miasteczku, upadłego bohatera niemal w pojedynkę rozprawiającego się z napastnikami, pijanego szeryfa kłaniającego się legendarnym kliszom nisko w pas, skomplikowaną relację pomiędzy rywalami, a wszystko na dodatek okraszone wspaniałą, wręcz kinową realizacją, która na małym ekranie wręcz zapiera dech w piersiach.
W połączeniu z końcową przemową Elama i wzruszającą postawą pracowników kolei – i nie zapominając o energicznej, melancholijnej piosence na koniec – dostajemy pełną napięcia historię, po której nic tylko drżeć o losy głównego bohatera. Choć uwielbiam "Hell on Wheels" w formie, w jakiej prezentował się od początku, takich odcinków zdecydowanie życzyłabym sobie więcej.
"Parenthood" (5×02 – "All Aboard Who's Coming Aboard")
Nikodem Pankowiak: Takich Bravermanów chcę widzieć co tydzień. Adam i Kristina przeżywają trudne chwile, jeszcze gorzej mają się Jasmine i Crosby, który pewnie wolałby ponownie poznać swoje dziecko, gdy to już nieco podrośnie. Wątek sfrustrowanej Julii wygląda coraz lepiej, zakładam, że przełoży się to także na problemy w jej małżeństwie. Wygląda na to, że twórcy wreszcie postanowili znaleźć także dobry wątek dla Zeeka i Camille, którzy powoli przygotowują się do ostatniego etapu w swoim życiu. Piąty sezon zaczyna wyglądać coraz lepiej. To dobrze, bo z taką oglądalnością może być on zarazem ostatnim.