"Witches of East End" (1×01): Magia i plotki
Marta Rosenblatt
9 października 2013, 14:33
Z czym kojarzą się serialowe czarownice? Niewątpliwie z serialem "Czarodziejki". Czy "Witches of East End" ma szansę wyprzeć "Charmed" z masowej świadomości widzów?
Z czym kojarzą się serialowe czarownice? Niewątpliwie z serialem "Czarodziejki". Czy "Witches of East End" ma szansę wyprzeć "Charmed" z masowej świadomości widzów?
Kiedy byłam młodsza, uwielbiałam "Czarodziejki". Teraz, z perspektywy czasu patrzę zupełnie inaczej na produkcję The WB, a moje uwielbienie przerodziło się w pytanie: "co ja, u licha, widziałam w tym serialu?". I może właśnie wiek jest kluczem do "Witches of East End". Serial wydaje się za mało mroczny. A wątek okultystyczny jest za bardzo ugrzeczniony.
Wiem, że to Lifetime, a nie HBO, ale momentami jest zbyt cukierkowo. Przykład? Cały wątek Freyi Beauchamp i Killiana. O matko, większej telenoweli nie dało się z tego zrobić? Freya i jej idealny narzeczony- przecież to z daleka pachnie trójkątem. Pech chciał, że ten "drugi" jest bratem przyszłego pana młodego. Bardzo przystojnym, niebezpiecznym i cholernie seksownym bratem. Klisza kliszę kliszą pogania.
Zaryzykuję nawet tezę, że wszystko co związane z Freyą jest jak na razie słabe. Postać ma w sobie coś irytującego. Może to wina Jenny Dewan-Tatum?
Na szczęścia dla równowagi mamy też drugą z sióstr Beauchamp. Sceptyczna Ingrid (Rachel Boston) jest świetna. Jej wątek romansowy też ogląda się o wiele przyjemniej. Ingrid to jedna z tych postaci, z którą chciałabym się zaprzyjaźnić "w realu".
Jest jeszcze matka dziewczyn – Joanna Beauchamp (Julia Ormond). Prawdę mówiąc, Joanna spodobała mi się dopiero w scenach ze swoją siostrą. Julii nie muszę chyba przestawiać, a Mädchen Amick, która odtwarza rolę siostry, możecie pamiętać z kultowego "Twin Peaks".
Nie czytałam książki, więc nie mam pojęcia, w jakim kierunku potoczą się losy sióstr Beauchamp. Przypuszczam, że były narzeczony Freyi to nie jedyny wróg, z jakim przyjdzie im się zmierzyć. Mam też nadzieję, że obok romansu obejrzymy trochę akcji. Nie liczę oczywiście na jakieś ciosy karate a la "Buffy", ale miło byłoby, gdyby dziewczyny robiły coś poza plotkowaniem w kuchni. Delikatna nuta humoru już jest i fajnie by było, gdyby nie zniknęła.
Choć pilot nie wydaje mi się satysfakcjonujący, daję "Witches of East End" szansę. Mimo słabego początku odcinek pilotażowy rozkręcił się i końcówka dała nadzieję na całkiem przyzwoity serial. Jednak moja dobra wola nie będzie trwała wiecznie. Jeśli za jakieś dwa odcinki serial wciąż będzie tylko przyzwoity, to porzucę go bez żalu.