"The Blacklist" (1×04): Wciąż niedosyt
Andrzej Mandel
17 października 2013, 19:08
Ten serial mógłby być naprawdę świetny, ale wciąż czegoś mi w nim brakuje. Na pewno jest jednak jeden mocny powód, aby oglądać "The Blacklist" – James Spader.
Ten serial mógłby być naprawdę świetny, ale wciąż czegoś mi w nim brakuje. Na pewno jest jednak jeden mocny powód, aby oglądać "The Blacklist" – James Spader.
Kolejne sprawy tygodnia nie przedstawiają się w "The Blacklist" rewelacyjnie, choć przyznaję, że nie są to sprawy nudne. Jednak po zapowiedziach, które towarzyszyły reklamie serialu przed jego premierą, spodziewałem się, że przestępcy z "listy" będą naprawdę niezwykli. Tymczasem wciąż nie było na tej liście nikogo, kto naprawdę zapadłby w pamięć.
Niezależnie od wysiłków reszty ekipy, serial wciąż również opiera się nadal tylko na Jamesie Spaderze. To jego gra nadaje tu ton i każde jego pojawienie się na ekranie powoduje, że serial nabiera rumieńców. Gdy znika, całość robi się sztampowa i przestaje budzić emocje. To źle, bo ten serial nie wygląda jakby w zamierzeniu miał być oparty tylko na jednej postaci – tu miał być swoisty pojedynek między Elizabeth graną przez Megan Boone a Reddingtonem granym przez Jamesa Spadera.
"The Stewmaker" praktycznie nie odbiegł od tego schematu. James Spader błyszczał, a reszta asystowała – szczególną pomyłką w obsadzie wydaje się być Diego Klattenhof, który operuje jedną miną i niczym poza tym. Nie wypada przekonująco w żadnej scenie. Jest jednak poprawa – Megan Boone coraz lepiej radzi sobie z rolą i widać to w scenach, w których gra razem ze Spaderem.
Przyznaję szczerze – chciałem dziś całkowicie zjechać "The Blacklist" za całokształt. Ale twórcom udało się sprawić na zakończenie odcinka, że zainteresowanie głównymi wątkami jednak wzrosło. Czy była to krótka wymiana zdań między Redem a Lizzy o potworach, czy scena, w której Elisabeth widzi nazwę hotelu w prospekcie? Ciężko powiedzieć.
I jeszcze jedną rzecz trzeba zapisać na plus. Ta zwyczajna banalność zła, jaką udało się im w "The Stewmaker" pokazać, była naprawdę mocna. Jakoś bokiem, ale przemknął fakt, że poszukiwany w tym odcinku przestępca był na co dzień zwykłym dentystą, kochającym mężem i ojcem. Tak jak byli nimi oprawcy z obozów koncentracyjnych. To się udało twórcom i mam nadzieję, że będzie więcej takich postaci.
W końcu, ile można opierać się na jednym ciekawym wątku i jednej ciekawej postaci?