Hity tygodnia: "The Walking Dead", "Arrow", "Revenge", "The Originals", "The Good Wife"
Redakcja
20 października 2013, 19:26
"The Walking Dead" (4×01 – "30 Days Without an Accident")
Agnieszka Jędrzejczyk: Satysfakcjonujące, choć niezwykle subtelne wejście w nowy sezon. Powoli, bez specjalnego odwracania uwagi, poznajemy nową organizację w więziennym obozie Ricka, w którym życie przez 30 dni przybrało bezpiecznych wymiarów. Zbyt, jak się okazuje, bezpiecznych. Jednak śmierć podczas rutynowego wypadu nie zaburza już spokoju tak jak dawniej, pokazując, jak bardzo bohaterów "The Walking Dead" zmieniła postapokalipsa.
Pomimo powolnego tempa, odcinkowi zgrabnie udało się nawiązać do wydarzeń z poprzedniego sezonu, wprowadzić nowe, a jednocześnie nie zatracić nuty zagrożenia, które tym razem czyhać będzie od wewnątrz. Złowrogi klimat serialu trzyma się lepiej niż kiedykolwiek.
Nikodem Pankowiak: Zombie atakowało naszych bohaterów już niemal zewsząd. Tym razem żywe trupy… spadały z nieba. Akcja w supermarkecie (świetnie zaopatrzonym) to dla mnie najlepszy punkt tego odcinka i to mimo widocznych ograniczeń budżetowych. Chyba wszystko, co można było powiedzieć na temat tego odcinka, zostało już powiedziane przez Agnieszkę w jej recenzji. Ja nie mogę się doczekać jutra, bo kolejny odcinek przyniesie zapewne jeszcze więcej emocji, a zabawa dopiero się rozkręci.
"Revenge" (3×03 – "Confession")
Marta Wawrzyn: Sama jestem zdziwiona tą konkluzją, bo nie spodziewałam się już niczego szczególnego po "Revenge" – ale to jest dobry sezon! Powiem więcej, z odcinka na odcinek to jest coraz lepszy sezon. Wróciły emocje, wróciło kibicowanie Emily, wróciły pełne iskier dialogi, wróciły szalone, ale nie przesadzone zwroty akcji. Wróciło to magiczne "coś", za co pokochaliśmy dwa lata temu zemstę Emily Thorne.
"Revenge" znów jest pysznym połączeniem soap opery z thrillerem, a nie tą okropną telenowelą z domieszką "Prison Break", którą oglądaliśmy w zeszłym roku. Brawa dla nowej ekipy, która przejęła w czerwcu serial w bardzo kiepskim stanie i tak po prostu, mimochodem przywróciła go do najwyższej formy.
"Arrow" (2×02 – "Identity")
Agnieszka Jędrzejczyk: Serial o zakapturzonym herosie wyraźnie zmienia klimat i służy mu to idealnie. Począwszy od ciekawych i zabawnych relacji pomiędzy Oliverem, Felicity i Digglem, przez heroiczną krucjatę bohatera i konieczność akceptacji porażki, aż po świetny cliffhanger, który przypomina dobre początki serialu, "Identity" trzymało w napięciu, ale nie na tyle mocno, by zacząć dusić. Wyraźnie luźniejszy elementy – chociażby w postaci Olivera, który spuścił swoje dramy z tonu – to bez wątpienia lepszy kierunek dla tego serialu niż górnolotna zemsta i zachwiane poczucie sprawiedliwości.
Pewnym zaskoczeniem było dla mnie tak szybkie znalezienie zajęcia Royowi, ale zdecydowanie zaliczam to na plus. Oby tylko Laurel i Thea przystopowały swoje marnowanie ekranowego czasu, a "Arrow" znajdzie się na najlepszej drodze ku świetnej przyszłości.
"Modern Family" (5×05 – "The Late Show")
Nikodem Pankowiak: Wygląda na to, że "Modern Family" naprawdę wraca na właściwe tory i miejmy nadzieję, że już na nich pozostanie. Kto by pomyślał, że wyjście do restauracji może spowodować bohaterom tyle problemów. Wszyscy bohaterowie pokazali, że bywają próżni, że kwestia ubioru może być czasem sprawą życia i śmierci. Prym tym razem wiedli Cameron i Mitch, każda ich rozmowa mogła bawić, szczególnie ta na sam koniec odcinka. Do tego Luke i powitanie, jakie sprawił swojej nadopiekuńczej mamusi i Phil chcący wyglądać seksownie w zbyt obcisłym garniturze. Dzieciaki zeszły na dalszy plan, choć i one miały swoje momenty (Lily!), skupiono się na kilkudziesięciu minutach (kilku godzinach?) z życia dorosłych, którzy czasem zachowują się jak małe dzieci.
Całość wyszła perfekcyjnie, jeszcze lepiej, niż tydzień temu. To chyba dobry znak, prawda?
"The Good Wife" (5×03 – "A Precious Commodity")
Marta Wawrzyn: Jak ja uwielbiam ten sezon "The Good Wife"! Za nami kolejny fantastyczny odcinek, kolejna rewelacyjna sprawa (podesłał to ktoś chłopakom z "Frondy"?) i kolejne trzęsienia ziemi w Lockhart Gardner. Zwłaszcza zapadają mi w pamięć wszystkie sceny z Diane i Willem, którzy wytaczają przeciwko sobie największe działa. Patrzy się na to strasznie trudno, bo choć wiem, że nie ma rzeczy wiecznych w życiu ani serialach, oni zdecydowanie powinni być wyjątkiem od tej reguły.
A jakby tego było mało, u Alicii wszystko gmatwa się tak pięknie, że kompletnie nie potrafię przewidzieć, co zrobi. I chyba ta niepewność jeszcze potrwa przynajmniej parę odcinków. Tak właśnie powinno się pisać seriale.
"Once Upon a Time in Wonderland" (1×02 – "Trust Me")
Agnieszka Jędrzejczyk: Po obejrzeniu pilotowego odcinka nie byłam do tego serialu nastawiona przesadnie optymistycznie, ale po "Trust Me" chyba będę musiała zmienić zdanie. Heroiczna atmosfera, której tak brakowało mi wcześniej, jest tu w pełnym rozkwicie, prowadząc Alicję i Waleta przez szereg przeciwności, w wyniku których zbudują podwaliny prawdziwej przyjaźni i zaufania. Walka o władzę pomiędzy Jafarem a Czerwoną Królową zaczęła przypominać, że te postacie powinny wzbudzać poczucie zagrożenia, a flashbackowa historia miłości Alicji i Cyrusa nabrała kształtów, które jestem w stanie zaakceptować.
To był nieźle napisany odcinek, nie najgorzej zagrany i zdecydowanie lepiej zrealizowany – umiejscowienie akcji w naturalnych lokacjach sprawdza się o niebo lepiej niż te okropne komputerowo generowane tła. Jeśli "Once Upon a Time in Wonderland" właśnie tak ma wyglądać, to mocno trzymam teraz kciuki za jego miejsce w ramówce.
"The Originals" (1×03 – "Tangled Up in Blue")
Marta Wawrzyn: I znów duże zaskoczenie. Po nudnym, przegadanym pilocie, stanowiącym powtórkę z (wiosennej) rozrywki, tylko z poczucia obowiązku zerknęłam na drugi odcinek. Był lepszy. A trzeci to po prostu bajka! Oczywiście w skromnej kategorii guilty pleasure.
Wszystko tu grało od początku do końca: klimat, oprawa muzyczna, ostre dialogi, diaboliczny plan Klausa. Nie nudziłam się ani przez sekundę i mam wrażenie, że w przyszłym tygodniu też nudzić się nie będę. Tylko jedna prośba, za to duuuża: chcę z powrotem Elijah, już, teraz, natychmiast! Żywego i obudzonego.