Hity tygodnia: "Brooklyn Nine-Nine", "Mentalista", "The Good Wife", "Chirurdzy", "Arrow"
Redakcja
27 października 2013, 17:46
"Brooklyn Nine-Nine" (1×06 – "Halloween")
Nikodem Pankowiak: Peralta jest geniuszem. Kropka. To był najlepszy odcinek "Brooklyn Nine-Nine" od czasu pilota. Mieliśmy gag na gagu, z których zdecydowana większość była naprawdę udana, a przeplatano je znakomitymi dialogami (tytuły sekstaśmy Santiago!). To chyba najlepsza nowość, jaka zawitała do telewizji ogólnodostępnej tej jesieni. Szkoda tylko, że Amerykanie są w stanie jej docenić, mimo zamówienia przez stację FOX pełnego sezonu. Wygląda na to, że panowie Schurr i Goor stworzyli kolejny, po "Parks and Recreation" serial, który kilka osób będzie uwielbiać, podczas gdy reszta nie będzie go znała.
Marta Wawrzyn: To nie Peralta jest geniuszem, a Andy Samberg! Halloweenowy odcinek "Brooklyn Nine-Nine" rzeczywiście pokazał, co ten serial potrafi. Bardzo udany był zarówno wątek główny – zakładu det. Peralty z kapitanem – jak i różne cudne drobne rzeczy, które działy się obok. Szczegóły na temat szkolnej przeszłości Rosy, royal babies, sprowadzenie drzewa do rangi obiektu seksualnego (ale tylko jeśli to klon), mnóstwo cudnych tekstów w rodzaju "Aresztował tego króliczka, ale nie wiem czemu"… Oglądając "B99", czuję się jak dziecko w sklepie z cukierkami, co chwila jest gag, który mam ochotę zobaczyć jeszcze raz.
I ta chemia w obsadzie! Coś fantastycznego, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę że to dopiero początek, oni nie pracują ze sobą sześć lat, jak aktorzy z "Parks and Rec". Obok "Masters of Sex" to zdecydowanie moja ulubiona nowość.
Andrzej Mandel: Nie powiem, że wszystkie dowcipy były tu wysokiego lotu, bo niektóre były dosłownie przyziemne, ale ani przez chwilę nie przestałem się uśmiechać. Podoba mi się zwłaszcza to, że nie ma tu szarżowania na siłę, humor naprawdę jest śmieszny, a wątek Rosy i jej edukacji był rewelacyjny. Świetnie sprawdza się też Andre Braugher w roli kapitana Holta.
"Person of Interest" (3×05 – "Razgovor")
Agnieszka Jędrzejczyk: Od początku nowego sezonu "Person of Interest" skacze raz w dół, raz w górę, tym razem trafił się jednak odcinek, którego oczekiwaliśmy z wielu względów. Po pierwsze, dostaliśmy w końcu wgląd w historię Shaw, która od dziecka boryka z brakiem odczuwania emocji. Świetnym pomysłem było postawienie na jej drodze rezolutnej dziewczynki, która swym dziecięcym wzrokiem dostrzega znacznie więcej niż dorośli. Po drugie, w pięknym stylu dowiedzieliśmy się, że Carter od początku miała oko na swojego nowego partnera, którego koniec końców mistrzowsko zmanipulowała. A po trzecie, powróciła uwolniona Root, co do której obawiałam się, że będzie pojawiać się w zaledwie co którymś odcinku. Mocny cliffhanger na koniec znów zwraca fabułę na te ciekawsze tory, więc oby tak dalej.
Bartosz Wieremiej: Shaw (Sarah Shahi), dziecko i szpiegowanie; Carter (Taraji P. Henson) oraz jej śledztwo i wreszcie Root (Amy Acker)… Ach, te kobiety w "Person of Interest"! W ich przeszłych i obecnych losach pełno jest interesujących historii i zaskakujących wydarzeń.
W "Razgovor" znalazło się miejsce na opowieść o dzieciństwie tej pierwszej, świetną i brutalną scenę w barze z tą drugą w roli głównej i wreszcie na zaskakujące pojawienie się trzeciej z szacownych dam i bardzo ciekawy cliffhanger. Tak, wszystko to w pojedynczym odcinku.
Na marginesie, Root i Shaw w jednym pomieszczeniu – doczekać się nie mogę.
"The Walking Dead" (4×02 – "Infected")
Agnieszka Jędrzejczyk: Odcinek, który musiałam odchorować, ale to absolutnie niczego nie umniejsza. Napięcie pojawiło się bowiem już w pierwszych minutach – fantastycznie zestawiając ze sobą beztroski poranek w jednej części więzienia z tragicznym dramatem w drugiej – i nie opuszczało nas do końca, kiedy dodatkowo poznaliśmy szokujący zwrot wydarzeń.
Co prawda można się zastanowić, dlaczego nikt nie usłyszał szurania martwych stóp albo czemu nikt nie zabrał się jeszcze za wzmacnianie ogrodzenia, ale nie da się zaprzeczyć, że obie akcje skutecznie podkręciły temperaturę. Poza tym z powrotem dostaliśmy zdecydowanego lidera, Carl odkrył w sobie dojrzałe pokłady rozsądku, a Carol zademonstrowała stanowczość, jakiej nikt by się po niej na początku serialu nie spodziewał. Koniec końców to dopiero drugi odcinek tego sezonu, a już ciężko zaakceptować, że świat bohaterów zmieni się na jeszcze gorsze.
Nikodem Pankowiak: Agnieszka musiała odchorować widok zarzynanej świni, choć jak na "The Walking Dead" to przecież nic niezwykłego, prawda? Serial zostaje nagrodzony po raz drugi z rzędu, wygląda na to, że 4. sezon dostarczy nam sporo mocnych wrażeń. Tych nie brakowało także w kończącym się tygodniu. Zombie omal nie zniszczyło ogrodzenia, za to zasiało spustoszenie w więzieniu. Tajemnicza zaraza rozprzestrzenia się coraz szybciej, a wśród ocalałych znalazł się zdrajca – życie wszystkich bohaterów wisi na włosku bardziej niż kiedykolwiek. Odcinek moim zdaniem jeszcze lepszy od poprzedniego – nie brakowało emocji i niemal cały czas towarzyszyło mi uczucie, że zaraz wydarzy się coś złego. Właśnie taki powinien być ten serial.
"Revolution" (2×05 – "One Riot, One Ranger")
Agnieszka Jędrzejczyk: Ten odcinek mógłby przejść bez większego echa zupełnie jak wszystkie poprzednie, gdyby nie świetnie rozegrany wątek powrotu Monroe i jego wymuszonej współpracy na Milesie. Słowa daję, oglądając sceny wymiany ognia i patrząc, jak bezbłędnie ta dwójka ze sobą współpracuje – pomimo wszystkiego, co się stało w międzyczasie – szczerzyłam się pod nosem jak głupia. Ten dream team zdecydowanie powinien zagrzać tu miejsce na dłużej, bo co jak co, ale obaj panowie to najlepiej napisane i zagrane postacie w całym "Revolution". Ich blask spada nawet na Charlie, z której lada moment zrobi się jeszcze badass. Nie powiem, zaczyna być w tym serialu na co czekać.
Andrzej Mandel: Wymuszona współpraca Milesa i Monroe daje naprawdę dobre efekty. Nie dość że na ekranie się dzieje wreszcie coś ciekawego, to jeszcze sprawia, że można naprawdę zainteresować się tym, co będzie działo się dalej. Agnieszka słusznie nazywa ich "dream team", ale dodam, że to działa lepiej, gdy między nimi jest Charlie, której postać wreszcie zaczyna być porządnie pisana. Oby tego nie zepsuto, bo ten serial nagle dostał małego kopa, dzięki któremu wreszcie można oglądać go nie tylko dla różnych smaczków postapokaliptycznego świata.
"Mentalista" (6×04 – "Red Listed")
Andrzej Mandel: Tempo ,w jakim zbliżamy się do Red Johna, jest niesamowite, szczególnie że tak naprawdę nadal nic nie wiadomo poza tym, że dwóch podejrzanych ostatecznie wypadło z listy. "Red Listed" oglądałem, nie mogąc oderwać się od ekranu i znalazłem w sobie nawet sporo szczerego współczucia dla Kirklanda. Z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg i o to chodzi, prawda?
"The Good Wife" (5×04 – "Outside the Bubble")
Marta Wawrzyn: Wspaniały odcinek Diane, która uratowała Willowi tyłek, zdecydowała się sięgnąć po szczęście i na dodatek – no tego naprawdę się nie spodziewałam! – zaczęła strzelać z prawdziwej broni. Ale nie tylko ona była świetna, cały odcinek był. Wydarzenia w Lockhart Gardner toczą się w zabójczym tempie, a znakomitymi zwrotami akcji ten sezon "The Good Wife" już teraz mógłby obdzielić przynajmniej kilka seriali. Nie mam pojęcia, jak oni to robią i naprawdę boję się dnia jutrzejszego, kiedy to ma nastąpić wielkie "bum".
Ten sezon "TGW" to rewelacja pod każdym względem. Szkoda tylko, że można dostać zawału, patrząc na wyniki oglądalności.
"Arrow" (2×03 – "Broken Dolls")
Bartosz Wieremiej: To był naprawdę porządny odcinek. Serio! No dobrze, sam trochę nie dowierzam, że określenie "porządny odcinek" i "Arrow" mogą funkcjonować w jednym zdaniu, ale…
W "Broken Dolls" dużo było Quentina Lance'a (Paul Blackthorne), a Diggle (David Ramsey) i Felicity (Emily Bett Rickards) załapali się na kilka dobrych linii dialogowych. Co więcej, scenarzyści w końcu przestali zmuszać swoich bohaterów do biegania w kółko i zdecydowanie popchnęli opowieść do przodu. Na dodatek pewien jasnowłosy i morderczy "kanarek" jak na razie nie męczy, a i dobrze, że wreszcie (hmm, na chwilę?) udało się nam pożegnać z wyspą.
Agnieszka miała rację, 2. sezon "Arrow" naprawdę może być lepszy od poprzedniego.
"Castle" (6×05 – "Time Will Tell")
Andrzej Mandel: Rewelacyjny odcinek zasługuje na tytuł hitu i to podwójnie – za całokształt, jak i różne smaczki w tle, takie jak śrubokręt soniczny, trójka dzieci czy senator Beckett. Dodajmy do tego Joshuę Gomeza (Morgan z "Chucka") i to, jak świetnie odegrał postać kojarzącą się z głównym bohaterem "12 małp", i mamy dużo więcej niż potrzeba.
Scena z kawą dała zaś nam wreszcie moment, w którym fantastyczna teoria Castle'a stała się prawdopodobna.
"Sons of Anarchy" (6×07 – "Sweet and Vaded")
Nikodem Pankowiak: To miał być szokujący odcinek i dokładnie taki był, choć nie można powiedzieć, że uraczono widzów dużą ilością akcji. Poznaliśmy rodzinną tajemnicę Venus – do tej pory głęboko skrywaną przed światem, taką, na myśl o której można dostać dreszczy. Jax przy okazji udowodnił, że nie jest człowiekiem ze stali i są momenty, gdy potrafi pociągnąć ze spust bez zastanowienia.
Za centralną postać odcinka można uznać Tarę – kobieta, która do tej pory raczej starała się trzymać na uboczu, z dala od spisków i klubowej polityki, wprawiła w ruch kolejny mechanizm swojej misternie zaplanowanej intrygi. Mam sporo wątpliwości, by mogło jej się udać, cały plan wydaje się być zbyt ryzykowny. Póki co to ona wygrywa bitwę z Gemmą, ale wojna wciąż pozostaje nierozstrzygnięta. Chyba pierwszy raz od początku serialu nie zobaczyliśmy w odcinku Claya. Bądźmy jednak pewni, że już niebawem powróci on do gry. Silniejszy niż przedtem.
"Chirurdzy" (10×06 – "Map of You")
Marta Rosenblatt: Za co nagradzam w tym tygodniu "Chirurgów"? "Map of You" po prostu bardzo dobrze się oglądalo. 40 kilka minut przeleciało w mgnieniu oka, co ostatnio rzadko się zdarzało. Być może stało się tak za sprawą zgrabnego przejścia w postaci motywu kubka, który wędrował z rąk do rąk. Dodatkowo muszę pochwalić Shondę za interesujące przypadki medyczne (w końcu!). A wszystko to okraszono odrobiną poczucia humoru, dzięki czemu było lekko i przyjemnie.
"Criminal Minds" (9×05 – "Route 66")
Bartosz Wieremiej: Cieszmy się i radujmy – Aaron Hotchner (Thomas Gibson) nie jest robotem. Wbrew pogłoskom, zdarza mu się czasem paść z wrażenia, odlecieć do krainy zjaw wszelakich, pędzić po własnej głowie przepięknym Buickiem Super z 1947 r. z Rossim (Joe Mantegna) jako kierowcą oraz odwiedzać bardzo klimatyczne kina.
Cieszmy się, bo obecność w "Route 66" Haley (Meredith Monroe) i George'a Foyeta (C. Thomas Howell) to udany ukłon w stronę widzów, a komentarz autorstwa tej dwójki dotyczący obecnego życia Hotcha mniej więcej pokrywał się z tym, co fanom serialu chodziło po głowie od ładnych paru lat.
Wreszcie cieszmy się, bo i sprawa tygodnia była ciekawa, i reszta ekipy poradziła sobie całkiem nieźle (JJ!), a i nawet gdyby się chciało, to trudno znaleźć rzecz, do której z łatwością można by się przyczepić.