5 rzeczy, które uczyniły mój tydzień lepszym
Marta Rosenblatt
11 listopada 2013, 19:28
W dzisiejszym odcinku cieszy mnie m.in. Adam Lambert w "Glee" i Katie McGrath w "Draculi".
W dzisiejszym odcinku cieszy mnie m.in. Adam Lambert w "Glee" i Katie McGrath w "Draculi".
1. Adam Lambert w "Glee". Powrót "Glee" po przerwie był raczej mizerny. Oczywiście wśród fanów serialu znajdą się amatorzy nowego chóru McKinley, ale generalnie większość nie kupiła tego pomysłu. Jeśli mi nie wierzycie, spójrzcie na wyniki oglądalności, liczby nie kłamią. Na szczęście jest jeszcze Nowy Jork. W którym ostatnio jest coraz ciekawiej. Najpierw pojawiła się Demi Lovato w roli dziewczyny Santany, a teraz Adam Lambert. Nie jestem fanką jego muzyki, ale zawsze potrafiłam docenić jego talent. Zresztą jeśli macie wątpliwości posłuchajcie jego "Marry The Night". Uff, w końcu mogę słuchać Gagi.
http://www.youtube.com/watch?v=YaJ3FLqCEQk
Jakby tego było mało jego postać wydaje się naprawdę interesująca. Ciekawa jestem, jak będzie funkcjonował w zespole, a szczególnie jak będą układały się jego relacje z Kurtem.
2. Lucy Westenra – "Dracula". Nie mam pojęcia, dlaczego scenarzyści w XXI wieku uparli się, aby przedstawiać wampiry jako niemęskie płaczki. Dracula stacji NBC nie jest tu niestety wyjątkiem. Wzdycha do swojej nieciekawej narzeczonej dniami i nocami, niczym jakaś panienka z powieści dla pensjonarek. W ostatnim odcinku sentymentalizm "złego i mrocznego" Draculi osiągnął chyba apogeum – wyczekiwanie na Minę w powozie? To nie tylko rzewne, ale i niepokojące. Zalatuje stalkingiem. Strach myśleć, co zaserwują nam scenarzyści w następnych odcinkach. Dobrze, że XIX w. nie było komórek, bo jestem pewna, że D. słałby jej tysiące SMS-ów.
Na tym tle postać Lucy tli się jasno niczym tęcza na Placu Zbawiciela 11 listopada. I tu chciałabym ukłonić się (a przynajmniej dygnąć) Katie McGrath. Uwielbiałam ją jako Morganę w "Merlinie", ale jednocześnie zdawałam sobie sprawę, że wielką aktorką nie jest i nie będzie. Tymczasem jej Lucy Westenra jest słodka, dziewczęca i jednocześnie zawadiacka. Szkoda tylko, że najlepsza przyjaciółka złamie jej serduszko. Swoją drogą, co takiego widzą wszystkie postaci w koszmarnie nijakiej Minie?
3. "The Voice": Jacquie Lee – "I Put a Spell On You". Żarty się skończyły. Zaczęły się odcinki na żywo, a do głosu zostali dopuszczeni widzowie, którzy decydują SMS-ami, kto przechodzi dalej. Największą liczbę głosów w zespole Christiny dostała szesnastoletnia Jacquie (co za pisownia!) Lee. Prawdę mówiąc, przez większość odcinków w ogóle jej nie doceniałam. Ba, zachodziłam w głowę, co Aguilera zobaczyła (a raczej usłyszała) w niej podczas przesłuchań. Z odcinka na odcinek dziewczyna się rozkręcała i pod okiem swojej trenerki rozwinęła się niesamowicie. W poprzednim tygodniu zmierzyła się z samą Niną Simone i wyszło jej to naprawdę nieźle. Posłuchajcie sami.
http://www.youtube.com/watch?v=22atLgH_61Y
P.S. Jestem pod wrażeniem muzycznego spektrum Xtiny. Członkowie jej zespołu śpiewali piosenki Katy Perry, Niny Simone, Miley Cyrus i Raya Charlesa!
4. Saffron Burrows jako Victoria Hand. Redakcja Serialowej nie może się mylić. "Agents of S.H.I.E.L.D." to kompletny niewypał. Żałuję bardzo, bo uwielbiam świat Marvela i komiks Agentów zdarzało mi się czytać. Dlatego cieszę się za każdym razem, kiedy komiksowe postaci pojawiają się na ekranie. Oczywiście to może działać w drugą stronę i moje wyobrażania mogą rozminąć się z wizją scenarzystów. Na razie jednak trzymam kciuki i wyczekuję debiutu agentki Hand.
5. Koniec jesiennego maratonu. Co prawda jeszcze jedna premiera (4. sezon "Lost Girl") przede mną, ale chyba mogę już napisać, że to koniec. To była naprawdę pracowita jesień. Przynajmniej dla mnie, bo dla naszej rednacz to kolejny zwyczajny miesiąc pracy. Oglądanie seriali (jakkolwiek by to nie brzmiało) to naprawdę ciężki kawałek chleba. Zwłaszcza jeśli musimy oglądać słabe produkcje. A tych było w tym roku pod dostatkiem. Właściwie tylko dwie nowości mogę polecić w stu procentach, są to genialne "Masters of Sex" i wyśmienity "Brooklyn Nine-Nine"". A reszta? Podejrzewam, że za rok o tej samej porze nikt nie będzie pamiętał tytułów takich jak "Hostages" czy "Witches of East End".