Hity tygodnia: "Downton Abbey", "Chirurdzy", "Masters of Sex", "Sleepy Hollow", "Arrow"
Redakcja
17 listopada 2013, 20:10
"Downton Abbey" (4×08)
Nikodem Pankowiak: Ten hit to bardziej nagroda za całokształt, ponieważ 4. sezon był najlepszy ze wszystkich dotychczasowych. Wielkie rodzinne dramaty zastąpiły te małe, przeżywane w ciszy i samotności. Finał toczył się nieco leniwie, w radosnej atmosferze festynu. Choć na moment zapomniano o problemach, nie zabrakło powodów do uśmiechu (Moseley!), a wszystko najlepiej podsumowuje scena, w którym bohaterki spoglądają na Mary i jej dwóch adoratorów.
Żeby nie było jednak zbyt miło, wprowadzono nieco zamętu. Nie wiemy, czy Bates faktycznie zrobił to, co myślimy, że zrobił. Być może na rozwiązanie tej kwestii będziemy musieli poczekać aż do odcinka świątecznego, choć ja chyba wolałbym nigdy nie poznać prawdy. Niech zostanie tak, jak jest. Jaka by ona nie była, grzesznika spotkała zasłużona kara.
Marta Wawrzyn: Po tym sezonie "Downton Abbey" nie spodziewałam się niczego dobrego, ale nie tylko dlatego był tak miłym zaskoczeniem. Choć niemal wszystkie odcinki były lekkie i przyjemne, przynajmniej w porównaniu z tymi dramatami, które spadały na mieszkańców Downton w poprzednich seriach, oglądało się to świetnie. Fantastyczne zamieszanie wprowadziła odważnie łamiąca konwencje panna Rose, której perypetie nieraz stanowiły powód do uśmiechu. Wiadomo, że to się musiało tak skończyć, ale co zobaczyliśmy, to nasze.
Ostatnia scena to po prostu perfekcja, a pytanie, czy Bates to zrobił (moim zdaniem tym razem odpowiedź brzmi "nie") będzie nas dręczyć przynajmniej do świąt. I świetnie, lekka nutka dramatyzmu tym razem zdecydowanie nie zaszkodziła.
"Masters of Sex" (1×07 – "All Together Now")
Marta Wawrzyn: Odcinek, w którym stało się to, na co czekaliśmy od początku: Virginia i Bill oddali się badaniom naukowym, a w tle Elvis śpiewał "Love Me Tender". Rewelacyjna scena, tak samo zresztą jak ta druga, w której badania posuwają się naprzód. W tym serialu wszystko jest doskonale zagrane, świetnie napisane, subtelne i inteligentne. Przykład? Sposób, w jaki oni omawiali rezultaty badań. "Masters of Sex" zdecydowanie potrafi.
Zresztą cały odcinek był znakomity: wątki obojga państwa Scully, pragnienia Libby, Jane w roli sekretarki i ta malutka, drobniutka sugestia na koniec, że pani Johnson być może jednak wcale nie jest taka dobra w oddzielaniu uczuć od seksu. Wszystko w "Masters of Sex" jest perfekcyjnie przemyślane i wyważone, tak byśmy wariowali z nerwów, czekając na kolejny odcinek. Moja ukochana premiera tej jesieni, bez dwóch zdań.
"Parks and Recreation" (6×06 – "Filibuster")
Nikodem Pankowiak: Krótki powrót Andy'ego do serialu potwierdził, że on i April to jedna z najsympatyczniejszych telewizyjnych par. Zagrało właściwie wszystko – jego wielki powrót, przy którym ucierpiał służbowy komputer, wspólna jazda na rolkach i rozmowa w śmietniku. Każdy ich wspólny moment oglądało się wyśmienicie, choć to przecież żadna nowość.
O tytuł najbardziej uroczej pary mogliby powalczyć Nadia i Tom, gdyby tylko śliczna pani doktor nie musiała wyjechać do Rwandy (czytaj: gdyby tylko Tatiana Maslany nie musiała skupić się na pracy przy "Orphan Black"). Swoją drogą, wyobrażenie Toma na temat tego afrykańskiego państwa było świetne. Wspólne scena Rona i Donny, gdy wybierali się na polowanie… Uwielbiam śmiech Rona Swansona! No i nie zapominajmy o Leslie i jej dzielnej walce o wyborcze prawa niewdzięcznych eagletonian.
Mógłbym tak wymieniać jeszcze przez chwilę, mieliśmy przecież jeszcze chociażby Bena i jego nieco fantazję seksualną, z której tłumaczył się zawile, czym wcale nie sprawił, że uważamy ją za mniej dziwną.
"Chirurdzy" (10×09 – "Sorry Seems to be the Hardest Word")
Marta Rosenblatt: Ach, co to był za odcinek! Dramatyczny, trzymający w napięciu i pełen niespodzianek. Co prawda dalej nie wiem, czy Shonda jest genialna i to wszystko zaplanowała, czy szalona i to po prostu przez przypadek zagrało. Faktem jest, że w końcu zobaczyliśmy odcinek, w którym otrzymaliśmy odpowiedź na pytanie, co u licha stało się z "Calzoną".
Nie sądziłam, że coś jeszcze jest w stanie mnie zaskoczyć w tej relacji, ale ciąża Arizony to była bomba. Teraz możemy bardziej zrozumieć jej zachowanie. Co prawda utrata dziecka nie daje moralnego prawa do zdrady, ale Robbins staje się troszkę mniejszą suką, przynajmniej w moich oczach. Kolejną mocną rzeczą był proces Callie, to było naprawdę świetnie napisane i zagrane.
Jeśli miałabym wskazać małe smaczki, które dodatkowo umiliły mi "Sorry Seems to be the Hardest Word", to na pewno byłby to powrót Papy Torresa oraz coraz bliższa przyjaźń Meredith i Calliope.
Shonda nie byłaby sobą, gdyby nie zagmatwała wszystkiego jeszcze bardziej. Ostatnia scena daje nadzieje na zejście się obu pań, ale jednocześnie rodzi pytanie, co dalej ze stażystką Murphy.
"Arrow" (2×06 – "Keep Your Enemies Closer")
Agnieszka Jędrzejczyk: Wyprawę do rosyjskiego gułagu mogłabym gdzie indziej podsumować gromkim śmiechem, ale w "Arrow" to nie realia grają pierwsze skrzypce, a bohaterowie i ich motywacje. I muszę powiedzieć, że w "Keep Your Enemies Closer" to wszystko wyszło na wierzch lepiej niż kiedykolwiek.
Summer Glau jako Isobel Rochev była fantastyczna – z tymi swoim głosem, akcentem, spojrzeniami – nic więc dziwnego, że Oliver uległ jej urokowi. Ucieszył mnie również powrót do wątku Diggle'a, który dla ratowania byłej żony pokazał się z zarówno z tej najlepszej, jak i gorszej strony. Tu ryzykowny – i honorowy – układ z Deadshotem, tam podkradanie informacji od Lyli? To się nie może dobrze skończyć. Jedyne, co nieco psuje wrażenia z tego odcinka to próba odpowiedzenia na pytanie, dlaczego Felicity tak nagle zaczęła interesować się życiem miłosnym Olivera… Tak czy inaczej, "Arrow" wciąż na topie.
"Sleepy Hollow" (1×07 – "The Midnight Ride")
Andrzej Mandel: Ichabod Crane i Abbie Mills wciąż są w formie. "The Midnight Ride" było jednak fenomenalne nie tyle z powodu akcji (pościg za Jeźdźcem), ile z powodu świetnego humoru opartego na zderzeniu mentalności XVIII-wiecznego idealisty ze współczesnymi czasami. Dyskusje o płaceniu za wodę wywoływały śmiech, a poprawianie przez Ichaboda wiedzy o Paulu Revere w muzeum zaowocowało kolejną humoreską. Nic jednak nie przebije przekonywania Crane'a, że Jefferson miał czarną kochankę (oraz miny Ichaboda, gdy okazało się, że Jefferson "ukradł" mu cytat).
Dodajmy do tego minę komendanta, gdy ujrzał wreszcie Jeźdźca bez Głowy i mamy gotowy hit.
"Person of Interest" (3×08 – "Endgame")
Agnieszka Jędrzejczyk: Pomimo braku obecności Root (która naprawdę powinna pojawiać się w każdym odcinku), "Endgame" dostarczyło wrażeń na wysokim poziomie – wszystko dzięki wspaniałej akcji samotnej mścicielki, która w walce o sprawiedliwość wymierzyła HR druzgoczący cios. Wspaniale było oglądać Carter, tę silną, nieugiętą kobietę rozstawiającą ostatnie kawałki w swojej układance.
Odcinek pełen napięcia, humoru ("Wait, that's my grenade launcher"), pracy zespołowej (nawet Elias się załapał), znaczącej relacji pomiędzy Carter a jej rodziną (świetny Laz Alonso) – a na koniec tej soczystej zapowiedzi krwawej przeprawy przez miasto pełne skorumpowanych glin. Czy to oznacza, że za tydzień też będzie hit? Jestem za.
"South Park" (17×07 – "Black Friday")
Andrzej Mandel: Ten odcinek był perełką dla fanów "Gry o tron". Przy okazji otrzymaliśmy potężną dawkę wyśmiewania się z wojen między fanami różnych rodzajów konsol, z subkultur młodzieżowych oraz z zamiłowania Amerykanów do Black Friday… Dobre 20 minut spędziłem w zasadzie leżąc na podłodze i kwicząc ze śmiechu, więc "Black Friday" niewątpliwie jest hitem.
No i jeszcze "Stop touching me Elmo" z niesamowitym podajnikiem pasty do zębów…