Pazurkiem po ekranie #7: Pod tęczowym wrakiem
Marta Wawrzyn
20 listopada 2013, 19:02
W "Masters of Sex" jest prawie jak w Polsce A.D. 2013, w "Revenge" Emily dalej się mści, a w "Homeland" strzelają. Uwaga na spoilery w tekście, dotyczące takich seriali jak "Homeland", "The Good Wife", "Revenge" i "Masters of Sex".
W "Masters of Sex" jest prawie jak w Polsce A.D. 2013, w "Revenge" Emily dalej się mści, a w "Homeland" strzelają. Uwaga na spoilery w tekście, dotyczące takich seriali jak "Homeland", "The Good Wife", "Revenge" i "Masters of Sex".
Tęsknicie za "Suburgatory"? Bo ja bardzo. Jak bardzo, uświadomiłam sobie dziś rano, natrafiwszy na newsa o powrocie serialu. Nie jestem pewna, jakim cudem udało mi się przeżyć tyle miesięcy bez kuriozalnego Chatswin. Z drugiej strony, sama żyję w kraju, gdzie absurd goni absurd, i nie muszę go szukać więcej w serialach.
Weźmy taki placyk – Plac Zbawiciela – gdzie spędziłam połowę zeszłego tygodnia, w tamtejszych knajpach pisząc teksty, oglądając seriale i spotykając niezliczone zastępy warszawiaków. Widziałam wszystko: pielgrzymki pod tęczę, składające się zwykle z jakiegoś smętnego człowieczka z kwiatami, bardzo młodej reporterki i trzech kamer; dużo warszawiaków, którzy naraz postanowili oddać się gorącym pocałunkom pod wrakiem; policjantów w ilościach dorównujących meczom na szczycie, typu Cracovia – Wisła. Widziałam teatralne emocje, widziałam tramwaje przystające na widok całującej się warszawki, widziałam też karafkę wina, ale krótko, bo szybko znikła.
Chciałabym być po którejś ze stron, jednak im dłużej patrzyłam z różnych okien na placyk, tym bardziej marzyłam o chwilowej choćby emigracji. Jednocześnie nie dziwię się, że pod wrakiem tęczy doszło do eskalacji – jedni pokazują, jak bardzo nienawidzą wszelkiej inności, drudzy odgryzają się tak długo, aż w końcu stają się podobni do tych pierwszych. I tak w kółko.
Ta druga rzeczywistość…
…w tym tygodniu zaskakująco dopasowała się do pierwszej. Przejścia obojga państwa Scully w "Masters of Sex" to koszmar tak nieprawdopodobnie straszny, że sama nie wiem, kogo mi tu bardziej żal. Obojga? Każdy, kto nie wiedział, jak w tamtych czasach leczono homoseksualizm, musiał przeżyć spory szok, oglądając najnowszy odcinek. No chyba że należycie do całkiem sporej w kraju nad Wisłą grupy osób, która robiłaby tak do dziś. Wtedy nie mamy o czym gadać.
Społeczeństwo, które nienawidzi wszelkiej inności i część ludzi traktuje jak gorszy gatunek, nie ma przyszłości. Ta uwaga nie tyczy się tylko leczenia gejów, "Masters of Sex" pokazuje, jak wiele grup było wtedy dyskryminowanych, i jak mało różowo wyglądał jeszcze 50 lat temu ich amerykański sen.
Obejrzałam chyba wszystkie sezony "Bundych", ale jeszcze nigdy "Love and Marriage" nie wydawało mi się piosenką jak z horroru. W tym tygodniu owszem, wydaje mi się. I choć Austin nie jest facetem, jakiego bym chciała spotkać na swojej drodze, doskonale rozumiem, dlaczego pamięta jedynego prezydenta USA, który nie miał żony. James Buchanan. Poczytajcie sobie o nim – albo i nie.
Takich kobiet, jak Alicia Florrick…
…nie byłoby bez Virginii Johnson. Nie chcę tu w żadnym razie wysnuwać zbyt daleko idących wniosków. Chcę tylko po raz kolejny w tym sezonie powiedzieć, że uwielbiam Alicię jako kobietę sukcesu. Patrzy mi się na nią z tak dużą przyjemnością, że nieważne, co się działo przez cały odcinek – a znów działo się bardzo dużo – zapamiętuję głównie ją. Bije z niej taka pewność siebie, że chętnie bym pożyczyła trochę i nigdy nie oddała. Pozwolicie, że tylko powtórzę za naszą fantastyczną Wiedźmą: girl power!
Emily się mści, to żadne odkrycie…
…żadnym odkryciem nie jest też wiadomość, że nie jest w stanie kontrolować wszystkiego. Kiedy planuje się wesele z jednym facetem i miesiąc miodowy z drugim, trzeba wykopać dwa groby… eee, nie, chyba coś mi się pokićkało. Od początku sezonu wiemy, że coś w jej wielkim planie pójdzie nie tak, widać też, że ciągle coś się sypie. Umiejętność płakania na zawołanie wiele nie pomogła, ciąża – czy raczej "ciąża" – pewnie zrobi swoje. Ale też nie na długo, w końcu show must go on. Druga połowa sezonu musi być o czymś.
Skoro już jesteśmy przy bombach, które zrzucił na nas twórca "Revenge", jak Wam się podobało kolejne zmartwychwstanie? Na mnie osoba Deep Throat aż takiego wrażenia chyba nie zrobiła, za to sceneria, rozglądająca się niepewnie Margaux, postać wyłaniająca się z ciemności… Hm, czyżby od czasów Watergate aż tak wiele się nie zmieniło?
Tymczasem Carrie jest postrzelona…
…tfu, została postrzelona – przez kogoś, kogo byśmy podejrzewali o wszystko, tylko nie o strzelanie do Carrie. Wciąż nie potrafię wyciągnąć z chaosu zwanego 3. sezonem "Homeland" jakiejś myśli przewodniej, jakiegoś wielkiego "skąd przychodzimy i dokąd zmierzamy" – i to nie dlatego, że to zły sezon, tego w żadnym razie nie twierdzę, po prostu ciągniętych jest wiele wątków naraz. Jedno mogę powiedzieć na pewno: przeczucia Carrie, że coś jest nie tak, bym nie lekceważyła.
Nie wiem sama, co zrobić z zapowiedzią twórców serialu, że w ostatnich odcinkach będziemy częściej widywać Brody'ego. Niby wszyscy chcemy odpowiedzi na pytanie, kto podłożył bombę w jego aucie (i czy nie był to jednak on sam), ale czy aż tak bardzo na nią czekamy? Ja chyba nie. Właściwie nie wiem, na co czekam w tym sezonie "Homeland".
Na chwilę wróciło "Parks and Rec"…
…i nawet jeśli odcinki po przerwie nie były aż tak wybitne, jak mogłyby być, to wciąż najlepsza komedia, jaką telewizja ma tej jesieni do zaoferowania. Szkoda tylko, że w NBC tego nie widzą. Przerażające seksualne fantazje Bena do końca świata będą mi się kojarzyć z kolorowym tłumem całującym się na placyku, bo tak się złożyło, że właśnie tam, w tej wiekopomnej chwili, oglądałam "Parki". Sama nie wiem, co z tym zrobić. Żyć dalej, chyba.
Drugą najzabawniejszą rzeczą, jaką zobaczyłam w tym tygodniu, była Lady Gaga w "Saturday Night Live". Nie podejrzewałam jej o talent komediowy, właściwie nie podejrzewałam jej o nic, a tu proszę. Wypadła całkiem nieźle, a już na pewno lepiej niż wielu gospodarzy przed nią, którzy mieli większe doświadczenie w takich występach.
A co Wy widzieliście w tym tygodniu? Piszcie w komentarzach, tweetujcie i obserwujcie mnie, a także Serialową na Twitterze, bo to właśnie tam mamy zwyczaj prawie na żywo pisać o tym, co oglądamy. Jeśli też coś fajnego oglądacie i chcecie podzielić się tym z nami, używajcie w tweetach hashtagu #serialowa. My Wasze wpisy odnajdziemy i oczywiście na nie odpowiemy.
I pamiętajcie – widzimy się za tydzień. W tym samym miejscu, o tej samej porze.