Seryjnie oglądając #5: Mogłem się mylić
Andrzej Mandel
21 listopada 2013, 19:08
Oglądając "Mentalistę", mogłem dać się ponieść emocjom i wskazać nie tego kogo trzeba. Oczywiście winę na to zrzucam na brak snu, miłe studentki oraz blondynkę, która przekonała mnie do "Mentalisty". A poza tym, chcę więcej "Revolution". Spoilery.
Oglądając "Mentalistę", mogłem dać się ponieść emocjom i wskazać nie tego kogo trzeba. Oczywiście winę na to zrzucam na brak snu, miłe studentki oraz blondynkę, która przekonała mnie do "Mentalisty". A poza tym, chcę więcej "Revolution". Spoilery.
Naprawdę nie ma znaczenia, że z ową blondynką, która przekonała mnie do "Mentalisty" nie rozmawiam już przeszło półtora roku. To ona jest winna wszelkim moim pomyłkom dotyczącym tożsamości Red Johna. No dobrze, w większym stopniu ma znaczenie fakt, że dałem się ponieść emocjom i mogłem przedwcześnie uznać, że to Bertram jest Red Johnem. Rzeczywiste wskazanie ma być dopiero za kilka dni i wtedy dowiemy się, kim ten łajdak jest naprawdę. W komentarzach pod moją recenzją możecie mieć rację, że się pospieszyłem. A już na pewno Wasze teorie mogą trafiać do przekonania.
Tożsamość Red Johna jednak już nie zajmuje mnie aż tak, jak wcześniej. Napięcie już we mnie opadło, zresztą Red John to nie jedyny seryjny zabójca, z jakim przyszło się nam spotkać w tym tygodniu. Wszystko wskazuje bowiem na to, że w "Castle" wrócił 3XK albo przynajmniej pojawił się jego świetny naśladowca. Twórcy serialu o moim ulubionym pisarzu tym razem dali z siebie wszystko i stworzyli odcinek wręcz genialny, na poziomie znacznie wyższym niż to, co "Castle" oferował dotychczas. Umówmy się, "Castle" to serial lekki, gdzie wiele rzeczy jest uproszczonych, a tymczasem dostaliśmy coś, co ma klimat mroczny, gęsty i oglądało się z narastającym opadaniem szczęki.
Sam pomysł, aby ofiary wyglądały jak Lanie i Espo był świetny. I ręka do góry, fani "Castle" kto po cichu nie bał się, że zaraz pojawi się trup wyglądający jak Kate albo Rick? Ja się bałem, a niemiłe wrażenie związane z tym, co musieli przeżywać Lanie i Esposito nie chciało mnie opuścić jeszcze długo po zakończeniu odcinka.
Mówiąc o psychopatach, względnie socjopatach, to z niecierpliwością będę czekał na powrót "Revolution" (sam nie mogę uwierzyć, że to piszę) i Sebastiana Monroe. Cliffhanger, jaki zafundowali mi twórcy na koniec jesiennej części serialu, sprawił, że nie mogę się doczekać dalszego ciągu. I warto nie pominąć sceny, w której Monroe wyskakuje znikąd, zabija paru Patriotów po czym mówi "I'm Batman". Popłakałem się niemal ze śmiechu i ciągłej niewiary w fakt, że serial tak zły jak "Revolution" mógł zrobić się tak dobry w tak krótkim czasie.
Zbliżanie się zimy jeszcze nigdy nie było tak pełne emocji.
Zima nadchodzi też w "South Park". Ostatnie dwa odcinki to przepiękna wariacja na temat "Gry o tron" i nie tylko. Wojna pomiędzy zwolennikami Xboxa i PS4 jeszcze nigdy nie zapowiadała się tak krwawo. A wszystko przez Cartmana i księżniczkę Kenny. W tle przewija się prezes Sony, Bill Gates i właściciel ogrodu krzyczący na Cartmana. Oraz George Martin przesuwający Czarny Piątek i mający obsesję na punkcie "parówek" (tak, TYCH "parówek"). Ledwie nadążałem z podnoszeniem się z podłogi między atakami śmiechu…
A propos księżniczki Kenny. Czy tylko mnie kojarzy się ona z "Sailor Moon"?
http://youtu.be/Mycl5C1ic7A
Zima nadchodzi. Szykujcie się.
A co Wy widzieliście w tym tygodniu? Piszcie w komentarzach, tweetujcie i obserwujcie mnie, a także Serialową na Twitterze, bo to właśnie tam mamy zwyczaj prawie na żywo pisać o tym, co oglądamy. Jeśli też coś fajnego oglądacie i chcecie podzielić się tym z nami, używajcie w tweetach hashtagu #serialowa. My Wasze wpisy odnajdziemy i oczywiście na nie odpowiemy.
Do następnego.