Wasze hity i kity tygodnia. Które seriale wygrały?
Redakcja
24 listopada 2013, 15:07
HITY TYGODNIA
Zestaw hitów w tym tygodniu wybraliście bardzo ciekawy. Wygrało "Castle", za nim "The Big Bang Theory", "Glee" i "Person of Interest".
1. "Castle" (6×09 – "Disciple")
Alee: Zaczęło się niewinnie i zabawnie, i chyba nikt nie spodziewał się tak intensywnego odcinka. Duch 3XK wdzierał się do każdego zakamarka tego mrocznego epizodu, doprowadzając do końcówki pozostawiającej przerażonych bohaterów bez słów. Takiego odcinka w dziejach "Castle'a" jeszcze nie było.
2. "The Big Bang Theory" (7×09 – "The Thanksgiving Decoupling")
kashanty: Już dawno tak się nie uśmiałam na żadnym sitcomie, po prostu cudeńko! Sheldon pijany, dogadujący się z ojcem Bernadette, klauny w toalecie, małżeństwo Penny i gotujący Raj w tym cudnym fartuszku, wszystko razem sprawiło, że te 20 minut minęło zdecydowanie za szybko. Oby jak najwięcej takich odcinków!
3. "Glee" (5×06 – "Movin' Out")
michu: Ostatnio serialowi było bliżej raczej do kitu, ale ten odcinek był naprawdę dobry! Świetnie muzycznie, dobre sceny z NY i fajny pomysł na Sama jako modela. Billy Joel potwierdza, że najlepsze "Glee" to takie, które robi stare i znane wszystkim kawałki.
"Person of Interest" (3×09 – "The Crossing")
aj: Odcinek wgniótł mnie w fotel. Kiedy lekko zawiedziona, że wszystko potoczyło się po myśli bohaterów, zobaczyłam końcówkę, zaniemówiłam z wrażenia. Takie momenty chce się oglądać! Nigdy nie spodziewałabym się takiego zakończenia, dalej nie mogę w to uwierzyć. Oby tak dalej!
"Chirurdzy" (10×10 – "Somebody That I Used to Know")
everyman: Jeden z najsmutniejszych odcinków "Chirurgów". I to nie z racji spektakularnych, tragicznych przypadków medycznych, wielkich tragedii pacjentów czy miłosnych historii któregoś z lekarzy. Ten odcinek był po prostu przygnębiający. Patrzenie na Bailey, którą pogrąża napięcie, stres i brak zrozumienia. Wątek Cristiny i Meredith, które nie potrafią nawet ze sobą rozmawiać. Wreszcie – kolejny raz – wielki zawód Callie. Pod względem dramaturgii, realizacji – klasa sama w sobie. Emocjonalnie – odcinek mnie rozwalił na kawałki. I chyba właśnie za to, że ciągle "GA" mają zdolność tego "rozwalania" – w tym tygodniu dla mnie "hit" (choć słowo to w pełni nie oddaje nastroju i nie do końca odpowiednio klasyfikuje ten odcinek).
"Homeland" (3×08 – "A Red Wheelbarrow")
JaNieTy: Za kolejną intrygę, powrót wiadomo kogo i postawę Quinna.
"Mentalista" (6×07 – "The Great Red Dragon")
hp: Blisko, bliżej, coraz bliżej… a jednocześnie wciąż daleko do RJ. Kto nim jest? Dowiemy się w niedzielę. Ale ten epizod godnie zapowiedział odcinek, na który czekamy sześć sezonów. Jest dobrze!
"Masters of Sex" (1×08 – "Love and Marriage")
Biały kruk: Cudowny odcinek, którego cichą bohaterką była doktor DePaul przedstawijąca na prezentacji nieświadomym niczego lekarzom swoje własne wyniki, które jasno dawały do zrozumienia, że zostało jej mało czasu.
"Arrow" (2×07 – "State v. Queen")
Kawu: Odcinek bogaty w tak wiele świetnych niespodzianek, że aż zapierało mi dech. Pomysł z powrotem Hrabi, jednego z moich ulubionych czarnych charakterów pierwszego sezonu niezwykle mnie ucieszył i oglądałam całą akcję z ogromną przyjemnością. Ale kiedy pojawił się Malcolm, aż poczułam wzrost adrenaliny. Teraz nie może nie być ciekawie. Twórcy wyłożyli na stół wszystkie karty i jak na razie wychodzi im to na bardzo dobre!
KITY TYGODNIA
Kity w tym tygodniu wybraliście dwa: odcinek "HIMYM", w którym Barney swata rodziców, i "The Walking Dead" z Gubernatorem.
1. "How I Met Your Mother" (9×10 – "Mom and Dad")
Carolyne: Chyba najgorszy odcinek tej serii, choć nie myślałam, że to możliwe. Próba Barneya, by zeswatać swoich rodziców poprzez uwięzienie ich w windzie była chyba i tak najmniej idiotyczna w tym odcinku. Co innego porwanie żony ojca i jej rzekomy list, cała ta sprawa ze zniszczonym zdjęciem. Nigdy nie pałałam nienawiścią do Teda, jednak nie mogę już na niego patrzeć, ciągle ta sama mina. Ale chyba i najgorsze były piosenki. Nie dałam rady ich obejrzeć, musiałam przewinąć. Ciągle zastanawiam się, po co ja to jeszcze oglądam. Szczerze, to nie wiem. Chociaż muszę przyznać, że podobały mi się sceny Marshalla i Daphne, szczególnie śpiewanie "I would walk 500 miles", no, może poza momentem, kiedy dziecko prowadziło samochód. Do listy skarg muszę jeszcze dorzucić ten ciągły brak chemii między Barneyem a Robin. Po co oni się w ogóle pobierają? Hej, czy mi się wydaje, czy Lily nie piła?
"The Walking Dead" (4×06 – "Live Bait")
Mr. T: Ech, nudny, nieciekawy odcinek. Łał, Gubernator, no super, ale ile może być Gubernatora w odcinku? Wielki minus za pierwszy odcinek w tym sezonie, który chciałem co chwila przewijać.