Pazurkiem po ekranie #9: Fałszywy koniec świata
Marta Wawrzyn
4 grudnia 2013, 21:39
Bohaterowie "Masters of Sex" doświadczyli pozorowanego końca świata, "Homeland" spotkało "Zero Dark Thirty", Klaus w "The Originals" dostał wszystko. A serialowy tydzień dopiero się zaczął! Uwaga na spoilery, dotyczące wymienionych seriali, a także "How I Met Your Mother" i "Brooklyn Nine-Nine".
Bohaterowie "Masters of Sex" doświadczyli pozorowanego końca świata, "Homeland" spotkało "Zero Dark Thirty", Klaus w "The Originals" dostał wszystko. A serialowy tydzień dopiero się zaczął! Uwaga na spoilery, dotyczące wymienionych seriali, a także "How I Met Your Mother" i "Brooklyn Nine-Nine".
W piątek Serialowa została wydrukowana (w tym tygodniu w "Polsce" nas nie będzie, wrócimy w piątek 13 grudnia – gdybyście pytali). W poniedziałek zostałam ekspertem od spoilerów. Dziś zaczęli kręcić program, w którym będzie występować jedna z naszych redaktorek (ta najfajniejsza!). Jego trailer powinien pojawić się u nas w najbliższych dniach.
Dzieje się. Jest fajnie. Lubię to. Chcę, żeby działo się jeszcze więcej, i obiecuję, że będzie się działo jeszcze więcej. Złota era seriali w Polsce dopiero się zaczyna, Polacy dopiero odkrywają na masową skalę zagraniczne perełki. A my znaleźliśmy się w samym środku tego zjawiska i jesteśmy najszczęśliwsi na świecie z tego powodu.
Tymczasem w tej drugiej rzeczywistości…
…"Żonie idealnej" stuknęła setka. O odcinku więcej piszę tutaj i nie zamierzam się powtarzać, powiem tylko, że jestem zachwycona, w jak wielkiej formie jest jeden z moich ulubionych seriali w piątym roku emisji. To oczywiście się zdarza – "Breaking Bad" czy "The Wire" też potrzebowały trochę czasu, by rozwinąć skrzydła – ale nie jest przecież regułą.
Zachwyca mnie też to, że wszyscy dookoła mnie o niego pytają, a kiedy mówię, że świetny, dzielnie brną przez pierwsze odcinki i docierają w końcu do tego, co najlepsze. Rekordzistka, którą serdecznie pozdrawiam, obejrzała dwa sezony "The Good Wife" w kilka dni. Niby ma wytłumaczenie – choroba – ale mimo wszystko szacun! To fantastyczne, kiedy tyle osób zaczyna w końcu doceniać coś, co próbuje się wepchnąć im w łapki od lat.
"Dołącz do Al Kaidy, zobacz świat"
Takie hasło padło w najnowszym, pełnym akcji i małych ludzkich dramatów odcinku "Homeland". Ten tekst, piękne, klimatyczne zdjęcia z irańsko-irackiej granicy i akcja luźno kojarząca się z "Zero Dark Thirty" to najlepsze rzeczy w "Good Night". Ale sama intryga znów mnie aż tak nie porwała. Powróciło wrażenie, że choć gra się tu toczy o bardzo wysoką stawkę, to jakby nie do końca. Ciągle mi brakuje w tym sezonie czegoś naprawdę szalonego, naprawdę zaskakującego, naprawdę…
Oczywiście, "Homeland" wciąż ogląda się świetnie, nawet jeśli emocje już nie te co kiedyś. Ale bardzo bym chciała mieć jakikolwiek powód, by ten sezon pamiętać. Na razie nie widzę wielkości, widzę zachowawczość. To nie jest sezon, który zgarnie najważniejsze nagrody. No chyba że efekt WOW powróci w ostatnich odcinkach. Oby.
Kiedy wali się świat…
…Don Draper idzie do kina. A lekarze z "Masters of Sex" wkurzają się, że nie da się normalnie pracować. "Fallout" to powrót serialu do najwyższej formy. Doskonale oddano nastroje społeczeństwa, przygotowywanego do obrony przed atakiem nuklearnym, którego i tak nikt by nie przeżył. Psychodeliczne sceny, jak ta z Austinem błąkającym się po korytarzu pełnym "ofiar" czy z Virginią i Lillian prowadzącymi pod ławką ważną rozmowę o cytologii, zrealizowano perfekcyjnie.
Pokazywanie codzienności bohaterów przez pryzmat ważnych wydarzeń, które ich osobiście nie dotykają, a jednak mają na nich wielki wpływ, to patent znany z "Mad Men". "Masters of Sex" nie zrobiło niczego odkrywczego, ale to, co zrobiło, oglądało się doskonale. Nie będę się więc czepiać.
Wciąż w serialu stacji Showtime brakuje mi tego, czego w "Mad Men" jest pod dostatkiem: zatrzymania się na chwilę i porządnego zagłębienia się w stany wewnętrzne bohaterów. Niby wszystko jest super, niby wiemy, w jakim są oni stanie emocjonalnym, ale nie miałabym nic przeciwko temu, żeby czasem omówili to w 10-minutowej rozmowie przy drinku i papierosach. Najlepiej powolnej, pełnej "zbędnych" pauz i niewiele wnoszącej z punktu widzenia rozwoju fabuły.
Znów ogromne wrażenie zrobiła na mnie Virginia, która nie dość że potrafi czytać w Billu jak w otwartej książce, to jeszcze spokojnym głosem, rozsądnie i rzeczowo powiedziała mu wszystko to, co wiedzieliśmy od jakiegoś czasu. Jemu nie chodziło o badania. Mieli romans. Czas z tym skończyć. Oby pani Johnson pracowała z dr DePaul dłużej niż jeden odcinek. Czuję, że szykuje się duet, który feministki pokochają.
W wampirzym Nowym Orleanie…
…Klaus uczy się polityki. Choć nie jest urodzonym dyplomatą, Marcelem zakręcił tak pięknie, że ten ani się obejrzał, a uznał, iż tego właśnie chce: wspólnego rządzenia, równości, przyjaźni i braterstwa. A Rebekah jak zwykle została sama, porzucona przez faceta, któremu chciała dać wszystko.
Nie wiem, co sądzić o Elijah i Hayley. Wciąż pamiętam ją w "Pamiętnikach wampirów" – jak ja jej wtedy nie znosiłam! Przyznaję jednak, że tutaj wypada lepiej, nie irytuje, a u boku najbardziej eleganckiego z wampirów prezentuje się całkiem, całkiem. Obym go nigdy nie znienawidziła za to zakochanie. Przy okazji chciałabym wyznać, że tak, "The Originals" to wciąż moje ulubione guilty pleasure tej jesieni.
Nie wiem, jak to się dzieje, ale…
…kanadyjskie suchary w "How I Met Your Mother" po tych wszystkich latach wciąż mnie bawią. To w ogóle był całkiem fajny odcinek, nie tylko dzięki finałowej niespodziance. Marshall nigdzie nie jechał ani nie szedł, a między Robin i Barneyem wreszcie pojawiło się trochę chemii. To jeszcze nie jest dawne "HIMYM", ono już nie wróci, ale gdyby cały sezon finałowy tak wyglądał, dałoby się go oglądać.
Tymczasem największą gwiazdą świątecznego odcinka "Brooklyn Nine-Nine" nieoczekiwanie dla mnie został Terry, który wymiatał u psycholożki. Det. Peralta po raz pierwszy w historii wydał mi się nieco denerwujący. Oby to nie był początek końca mojej największej serialowej miłości tej jesieni. Tego bym nie zniosła.
Nic nie piszę o "Treme"…
…tylko dlatego, że wciąż brnę przez końcówkę poprzedniego sezonu. Nie mogę pojąć, jak to się dzieje: szczerze uwielbiam ten serial – klimat, bohaterów, to, jak brzmi i jak się wlecze – a za nic nie potrafię być z nim na bieżąco. Nic na to nie poradzę i przypuszczam, że uda mi się dogonić akcję dopiero pod koniec serialu. Ale jeśli Wy oglądacie "Treme" na bieżąco, nie bójcie się o nim pisać poniżej. Jakoś zniosę te straszne spoilery.
A co Wy widzieliście w tym tygodniu? Piszcie w komentarzach, tweetujcie i obserwujcie mnie, a także Serialową na Twitterze, bo to właśnie tam mamy zwyczaj prawie na żywo pisać o tym, co oglądamy. Jeśli też coś fajnego oglądacie i chcecie podzielić się tym z nami, używajcie w tweetach hashtagu #serialowa. My Wasze wpisy odnajdziemy i oczywiście na nie odpowiemy.
I pamiętajcie – widzimy się za tydzień. W tym samym miejscu, o tej samej porze.