5 rzeczy, które uczyniły mój tydzień lepszym
Marta Rosenblatt
9 grudnia 2013, 19:43
W tym tygodniu ta rubryka powinna mieć nazwę: 5 rzeczy z "Glee", które uczyniły mój tydzień lepszym.
W tym tygodniu ta rubryka powinna mieć nazwę: 5 rzeczy z "Glee", które uczyniły mój tydzień lepszym.
1. Kelly Clarkson w "The Voice". Właściwie Kelly zasłużyła sobie podwójnie. Najpierw zaplusowała swoim krótkim występem w "The Crazy Ones" (tak, dopiero teraz zobaczyłam pilota), a potem urzekła mnie w "The Voice". "The Crazy Ones" raczej nie stanie się moim ulubionym serialem komediowym. Pilot mnie nie olśnił. Owszem, daleko mu do takich koszmarków, jak "Super Fun Night", było parę fajnych momentów, ale to wciąż za mało.
Jednym z takich fajnych momentów była Kelly Clarkson śpiewająca seksowną piosenkę o… McDonaldzie. O tym, że papiery na śpiewanie Clarkson ma, chyba nie muszę nikogo przekonywać. Aktorsko też poszło całkiem nieźle. Na tyle dobrze, żebym zapomniała o Buffy, pardon, Sarah Michelle Gellar.
Żaden występ uczestników The Top 6 w ostatnim "The Voice" nie przykuł mojej uwagi. Zespół Adama wciąż rządzi i dzieli, jak tak dalej pójdzie cała trójka przejdzie do finału. Tessanne Chin kolejny raz lśniła (choć z drugiej strony zaśpiewać lepiej od Katy Perry to żadna sztuka). Mnie jednak najwięcej radości sprawił świąteczny występ Kelly.
2. Santana Claus is Coming to Town. Swój zachwyt świątecznym odcinkiem "Glee" wyraziłam już w Hitach tygodnia, ale nie zaszkodzi jeszcze trochę posłodzić. Zwłaszcza że dobry odcinek w tym sezonie to ewenement. Zdzirowata pani Mikołajowa to był najlepszy prezent na mikołajki, jaki mogłam sobie wymarzyć.
Wredna, sukowata Santana Lopez wróciła! Właściwie dopiero podczas sceny z dziećmi, zdałam sobie sprawę jak bardzo mi tego brakuje w piątej serii.
Brakuje mi też starej Rachel i jej specyficznej mimiki. Pamiętacie odcinek "Blame It on the Alcohol"? Pijaną i przytulaśną Berry? W "Previously Unaired Christmas" mieliśmy tego namiastkę. O taką Rachelę walczyłam!
3. Dianna Agron w setnym odcinku Glee". Oj, chyba wywołałam trochę pannę Agron w zeszłotygodniowym tekście. Murphy musi być naprawdę zdesperowany. Oglądalność leci na łeb, na szyję, gdyby FOX nie zgodził się na 6. sezon wcześniej, najpewniej widmo skasowania serialu wisiałoby nad nami. Szkoda tylko, że Quinn nie pojawiła się w odcinek poświęconemu Cory'emu. Wydaje się, że było to ważniejsze niż "setka". No ale cieszmy się z tego, co mamy.
Dianna is IN for Glee 100th!
— Ryan Murphy (@MrRPMurphy) December 5, 2013
4. "Pretty Little Liars" w czerni i bieli. Co prawda informacja o czarno-białym odcinku pojawiła się we wrześniu, ale dopiero w tym tygodniu pojawiły się pierwsze zdjęcia z zimowego półsezonu "PLL". O ile do powrotu dziewcząt podchodzę z umiarkowana ekscytacją (dobra, cieszę się, że znowu będą mogła sobie ponarzekać), to odcinka w stylu noir nie mogę się doczekać.
P.S. Troian wygląda jak Lauren Bacall!
5. "Glee" – "Love Child". Wiem, że najpewniej "Glee" wychodzi już Wam bokiem, ale…
http://www.youtube.com/watch?v=-M3k0ATmUZM
OMG, ten występ był jednym z najbardziej pojechanych i przegiętych występów w historii "Glee"! Kontrowersyjny i pewnie dla niektórych obrazoburczy. Przypomniały mi się czasy, kiedy ten serial miał jaja, poruszał ważne tematy i nie bał się jechać po bandzie. No i oczywiście kipiał humorem. Tak było i w "Previously Unaired Christmas", a ten występ był tego ukoronowaniem. Czarnoskóra transseksualistka jako Maryja? Tak!
P.S. Wszystkim oburzonym radzę kupić jakiś preparat z miłorzębu japońskiego. Na lepszą pamięć. Pierwszy sezon się kłania.