"Dziewczyny" (3×01-02): Szczęśliwi?
Nikodem Pankowiak
16 stycznia 2014, 17:32
Wróciły. Znowu narzekają na cały świat, mają pretensje do wszystkich, tylko nie do siebie i mają w nosie, jak się wiedzie innym. Oto "Dziewczyny", jakie dobrze znamy. Uwaga na spoilery.
Wróciły. Znowu narzekają na cały świat, mają pretensje do wszystkich, tylko nie do siebie i mają w nosie, jak się wiedzie innym. Oto "Dziewczyny", jakie dobrze znamy. Uwaga na spoilery.
Drugi sezon mógł być lepszy. Dużo lepszy. Lena Dunham nieco zagubiła się gdzieś po drodze, przez co grana przez nią Hannah, podpora tego serialu, stała się jeszcze bardziej oderwana od rzeczywistego świata. Teraz wreszcie widzimy ją szczęśliwą, w objęciach Adama, który chyba nie do końca odnajduje się w stabilnym związku. Owszem, jest mu dobrze, a Hannah to jego "najlepsza przyjaciółka", z którą bezustannie uprawia seks, ale przy tym wszystkim wydaje się zupełnie niedopasowany do życia, w którym musi spotykać się z przyjaciółmi swojej ukochanej, rozmawiać z nimi i jeszcze, nie daj Boże, pocieszać ich w trudnych chwilach.
Wątpliwości co do tego, czy związek Hannah i Adama naprawdę ma szansę przetrwać, są w pełni uzasadnione. To w końcu "Girls", szczęśliwych bohaterów nie widujemy tutaj zbyt często. Pamiętacie Marnie i Charliego z końca 2. sezonu? Bajka się skończyła, książę odjechał na białym rumaku, zostawiając zapłakaną księżniczkę samą. Oczywiście księżniczka mówi, że wszystko jest w porządku, że się z tym pogodziła, ale my wiemy, że to bzdura. Płaczącej i nadąsanej Marnie w premierowych odcinkach nie było na szczęście zbyt wiele, zdecydowanie wolę tę postać, gdy omijają ją wszelkie dramaty.
Shoshana nadal jest sobą, czyli nieco głupiutkim, postrzelonym dziewczęciem. Wciąż jeszcze jest pełna wiary w siebie, nie może się doczekać, aż wreszcie skończy szkołę i będzie mogła zacząć w pełni dorosłe życie. Póki co jednak zbiera kolejne doświadczenia, głównie te związane z seksem i imprezami. Shosh od zawsze jest najbardziej pozytywną bohaterką tego serialu i żal będzie patrzeć, gdy to wszystko się zmieni. Bo że się zmieni to chyba pewne, nie?
Wreszcie odnalazła się Jessa. W ośrodku odwykowym, gdzieś pośrodku niczego. Gdzie bardziej niż na dochodzeniu do siebie skupia się ona na psuciu humorów wszystkich dookoła. Wreszcie chwyta za telefon i dzwoni do jedynej osoby, którą obchodzi jej los. Hannah oczywiście zachowuje się jak na prawdziwą przyjaciółkę przystało – chowa dumę do kieszeni i razem z Adamem i Shosh wyrusza w drogę. Jestem zupełnie nieobiektywny, nie znoszę Jessy całym sercem i w serialu życzę jej wszystkiego najgorszego, bo dokładnie na to zasługuje, robiąc kolejne idiotyczne rzeczy i krzywdząc przy tym wszystkich dookoła.
Zresztą, gdyby pomyśleć nad tym chwilę dłużej, nie lubię żadnej postaci z tego serialu. To banda nieudaczników, skupionych wyłącznie na sobie, za wszelkie swoje niepowodzenia obwiniających wszystkich wokół. Tak było na początku tego serialu, tak jest i teraz. Premiera najnowszego sezonu nie jest może szczególnie mocna, ale z pewnością nie należy do nieudanych. Zwłaszcza dobrze ogląda się "odcinek drogi", który zafundował nam kilka naprawdę zabawnych sytuacji, co w "Girls" wcale nie zdarza się tak często.
Nowy sezon przyniesie kolejne problemy, i oby tym razem były one nieco bliższe widzom, niż chociażby choroba Hannah. Wierzę, że Lena Dunham wyciągnęła wnioski z poprzedniej serii i tym razem wszystkie odcinki będą stały na równym, wysokim poziomie. Póki co jest dobrze, ale kto powiedział, że nie może być lepiej? O dziwo, nie brakowało okazji do szczerego śmiechu, choć pewnie gdzieś za rogiem na bohaterów czekają kolejne nieszczęścia.