"Helix" (1×01-02): Coś strasznego
Michał Kolanko
17 stycznia 2014, 12:33
"Helix", nowy projekt stacji Syfy, łączy w sobie wiele znanych wątków i motywów. Mimo to ma w sobie bardzo duży potencjał. Spoilery!
"Helix", nowy projekt stacji Syfy, łączy w sobie wiele znanych wątków i motywów. Mimo to ma w sobie bardzo duży potencjał. Spoilery!
"Helix" to nowy projekt Rona D. Moore'a, który był twórcą ostatniego dużego sukcesu Syfy (wtedy jeszcze Sci-Fi Channel), czyli nowej wersji "Battlestar Galactica". Oczywiście "Helix" nie jest tak ambitnym przedsięwzięciem. Nie jest ambitną space operą, a "tylko" bardzo sprawnie zrealizowanym horrorem, opowiadającym bardzo typową historię – przynajmniej na pierwszy rzut oka. Ale być może to już wystarczy, by okazał się sukcesem. Moore jest jednym z producentów serialu, a projektem na co dzień zajmuje się Steven Maeda.
Historia, którą opowiada serial, jest prosta. Do arktycznej stacji badawczej, prowadzonej przez gigantyczną firmą biotechnologiczną, przybywają naukowcy z CDC. Na ich czele doskonale dr Alan Farragut z CDC – czyli znany fanom "The Killing" Billy Campbell. Mają oni zbadać tajemniczą epidemię, która wybucha wśród naukowców.
To wszystko brzmi bardzo znajomo. Fabuła serialu łudząco przypomina kilka odcinków "Z Archiwum X", jak na przykład "Ice". Widać też nawiązania do "The Andromeda Strain" (niezależnie od wersji) czy też klasycznego horroru "Coś" Carpentera, jak i filmów o epidemiach, np. "Epidemii" Petersena. Wszystko to już było: baza odcięta od świata, klimat paranoi, tajemniczy wirus, dzielni naukowcy z CDC (Centers for Disease Control and Prevention)
Ale Moore potrafi zbudować z tych znanych elementów interesującą całość. "Helix" momentami jest bardzo skuteczny w straszeniu widza. Serial jest bardzo dobrze zrealizowany – od efektów specjalnych przez muzykę, montaż, dźwięk aż po zdjęcia. Wszystko tworzy spójną całość. Oczywiście bardzo trudno mówić, że jest to rozmach poprzedniego projektu Moore'a, ale produkcja ma swój klimat.
Nieco gorzej jest z postaciami. Moore zdecydował się na wprowadzenie trójkąta miłosnego. Jednym z zarażonych jest brat Farraguta, który na dodatek został przez niego przyłapany na zdradzie z jego byłą żoną (Kyra Zagorsky). I ona też oczywiście jest członkiem ekipy naukowców. Dialogi o miłości i zdradzie to najsłabsza elementy serialu. Także dr Hiroshi Hatake (Hiroyuki Sanada, czyli Dogen z "Zagubionych") jako szef całego ośrodka jest sztampowy w swojej tajemniczości. Farragut ma też młodą, uroczą i bardzo zdolną asystentkę (Jordan Hayes), co jest typowym motywem w tego typu projektach.
Oglądając "Helix", trzeba przymknąć oczy na liczne błędy logiczne i absurdy całej sytuacji, jak np. pomysł, by zespół CDC pozbawiony był jakiejkolwiek łączności. To na pewno buduje suspens, ale jednocześnie nie ma żadnego sensu. Również monitoring całego ośrodka nie funkcjonuje najlepiej, skoro wielu zarażonych ludzi bez problemu porusza się po nim niezauważenie, a ochrona nie ma możliwości ich namierzenia.
To wszystko jednak nie jest aż tak bardzo problematyczne. Jako mniej lub bardziej ambitna rozrywka "Helix" sprawdza się znakomicie. Gdy trzeba, straszy, a Moore na pewno ma wiele pomysłów na rozwinięcie wątków dotyczących wirusa, całego ośrodka, jak i historii między bohaterami. Oby tylko nie postawił na operę mydlaną. Jeśli jednak rzeczywiście czerpie inspirację z podobnych produkcji tego typu, to "Helix" może okazać się sporym sukcesem.