Hity tygodnia: "Community", "Sleepy Hollow", "Detektyw", "Banshee", "Archer"
Redakcja
26 stycznia 2014, 20:02
"Community" (5×05 – "Geothermal Escapism")
Nikodem Pankowiak: Musimy Was już powoli nudzić tymi zachwytami nad "Community", prawda? Trudno, musicie to przeboleć, a najlepiej, gdybyście sami zaczęli oglądać ten serial, jeśli jeszcze tego nie robicie. Odcinek, w którym pożegnaliśmy Troya, to kolejne epickie dzieło zrodzone w głowie Harmona. Wymiatali wszyscy, na czele z profesorem Hickeyem – czarnym charakterem tego odcinka, zbierającym pieniądze na gejowski ślub swojego syna. Oczywiście nie można zapomnieć o Abedzie, jego pożegnanie z Troyem było takie, jak cały Abed – dziwne, ale urocze. Forteca z mebli, pojazd Hickeya, Chang i jego gang… Wspaniałych momentów w ciągu tych 20 minut było naprawdę sporo. Ten odcinek spokojnie można zaliczyć do grona najbardziej odjechanych w historii "Community".
Marta Wawrzyn: Z tym Hickeyem to w ogóle ciekawa sprawa – zauważyliście, że wszystkie podłe rzeczy, które robi, zawsze są usprawiedliwiane jakimś rodzinnym "dobrem wyższym"? Przypomina się Mike z "Breaking Bad" i jego wnuczka, i zapewne nie bez powodu się przypomina. Dan Harmon zawsze wie, co robi.
Fantastyczne też jest to, jak takie szalone zabawy, w których bierze udział cała szkoła, stają się tylko pretekstem do przekazania wielkich emocji. W tym przypadku związanych z odejściem Troya i Donalda Glovera. Nikt tego nie robi lepiej, niż Dan Harmon. A sama gra i nawiązania do filmów postapokaliptycznych w stylu "Mad Maxa" – przecudne i przezabawne. I jeszcze to fantastyczne "Troy and Abed in a bubble"! Nie wyobrażam sobie "Community" bez tego duetu, ale z drugiej strony… z Harmonem "Community" nigdy nie będzie złe.
"Sleepy Hollow" (1×12-13 – "The Indispensable Man" i "Bad Blood")
Andrzej Mandel: Ponieważ oba odcinki wyemitowano tego samego wieczoru, to finał należy rozpatrywać jako całość. Tylko dlatego finałowy odcinek 1. sezonu "Sleepy Hollow" nie trafił do dwóch osobnych tekstów jako kit (pierwsza część) i hit (druga część).
Trzeba przy tym przyznać, że jako całość finał "Sleepy Hollow" się broni. Co prawda w "The Indispensable Man" denerwowało naprawdę wiele rzeczy – od Andy'ego zmieniającego się w Obcego, po zombie Jerzego Waszyngtona, ale gdy już połączy się to z "Bad Blood" wszystko zaczyna znacznie lepiej pasować.
Hitem finału było przede wszystkim świetne zakończenie, w którym naprawdę była okazja do tego, by szczęka mogła opaść ze zdziwienia. A zaskoczenie goniło zaskoczenie. To naprawdę niesamowite, że twórcom udawało się tak długo wodzić nas za nosy. Duże brawa, przy okazji dla Toma Misona, Nicole Beharie i Johna Noble – pokazali, na co ich stać. Więcej w pełnej spoilerów recenzji.
"Detektyw" (1×02 – "Seeing Things")
Marta Wawrzyn: Urzekający serial, którego literackość i teatralność w drugim odcinku zachwyciła mnie jeszcze bardziej niż w pierwszym. W "Seeing Things" akcja wciąż niespiesznie się wlecze, a widzowie mają dość czasu, by jeszcze bardziej wgryźć się w duszę Rusta Cohle'a oraz poznać przyzwyczajenia "mniej dziwnego" z detektywów, Martina Harta. Jak było do przewidzenia, facet okazuje się hipokrytą, co wkurza jego kolegę i zapewne w najbliższym czasie doprowadzi do kolejnych starć między nimi.
Ponieważ śledztwo porusza się do przodu w wolnym tempie, mamy czas chłonąć widoki. Spalony kościół. Majestatyczne kominy. Jezioro. Chmara ptaków. Pociąg towarowy. Rozpadający się most. Pełno niczego dookoła. To wszystko sugestywne obrazy, niesamowicie działające na wyobraźnię i sprawiające, że to miejsce staje się niemalże pełnoprawnym bohaterem serialu. Serio, zdjęcia są tak doskonałe, że pewnie nawet i bez zagadki kryminalnej uwielbiałabym ten serial.
A przecież jest jeszcze doskonały scenariusz! Nic Pizzolatto – pisarz, którego telewizyjne doświadczenia sprowadzały się do tej pory do pracy przy scenariuszu "The Killing" – zebrał przez ostatnie dwa tygodnie mnóstwo pochwał i ma wielką szansę dołączyć do największych gwiazd pośród scenarzystów. Ma też szansę faktycznie przywrócić do łask format telewizyjnej antologii, w którym najważniejsze jest to, o czym seriale składające się z 24 odcinków na sezon dawno zapomniały: jakość opowiadanej historii.
"Archer" (5×02 – "Archer Vice: A Kiss While Dying")
Mateusz Madejski: Najnowszy odcinek serialu jest pierwszym z serii "Archer Vice". Agent, jego matka i współpracownicy już nie udają, że stoją po stronie prawa – tym razem zajmują się sprzedażą kokainy. Interesy jednak nie idą najlepiej, bo jak się okazuje byli agenci są wręcz niewyobrażalnie naiwni. Zwrotów akcji i niezłych cytatów w odcinku jest całkiem sporo. Pojawiają się też dość nieoczekiwani bohaterowie z poprzednich sezonów "Archera". Jak tak dalej pójdzie, może to być przełomowy sezon dla serialu, który ciągle jeszcze nie osiągnął dużej, mainstreamowej popularności.
"Banshee" (2×03 – "The Warrior Class")
Marta Wawrzyn: Odcinek nie tak spektakularny jak ten z zeszłego tygodnia, ale świetny z przynajmniej kilku powodów. Bo znów zobaczyliśmy, w jak niezwykłym miejscu umiejscowiona jest akcja "Banshee" i co się dzieje, kiedy te tak bliskie i jednocześnie tak różne od siebie światy zaczynają się ze sobą ścierać. Bo w Banshee pojawił się w końcu syn prawdziwego szeryfa Hooda – i choć ten wątek (na razie) zakończył się w możliwy do przewidzenia sposób, to było ciekawe spotkanie. Bo znów było mnóstwo emocji. Bo zobaczyliśmy kolejną twarz Kaia Proctora, który wyglądał na mocno poruszonego podczas spotkania z matką. Bo Rebecca strzelała w białej sukience, a potem w tej sukience uciekała przez las.
Drugi sezon "Banshee" na tym etapie podoba mi się bardziej niż pierwszy. Sceny walk są mocniejsze, montaż bardziej dynamiczny, a bohaterowie pokazują coraz to nowe oblicza. Oby tak dalej.
"Castle" (6×13 – "Limelight")
Andrzej Mandel: "Castle" już dawno nie znalazło się w hitach. Przede wszystkim przez to, że podniosłem temu serialowi poprzeczkę i nie zadowalam się już bardzo dobrym odcinkiem… "Limelight" udowodnił, że "Castle" to serial nieprzeciętny – w lekkiej formie potrafi poruszać poważne problemy, a recepty i wnioski wcale nie są strywializowane. W "Limelight" urzekła mnie także niebanalna zagadka kryminalna i humor, z jakim traktuje się w "Castle" przechodzenie pary głównych bohaterów na kolejny poziom znajomości.
No i wydaje się, że Alexis wreszcie dojrzała do rzucenia Pi. Czyli scenarzyści poszli po rozum do głowy…