"Chirurdzy" (10×13): I tylko telefonu od papieża brak
Marta Rosenblatt
5 marca 2014, 15:22
Pamiętacie jak chwaliłam "Chirurgów" za to, że mimo 10. sezonu na karku wciąż trzymają poziom? Możecie sobie to wydrukować i zrobić z tego podpałkę do grilla. Spoilery.
Pamiętacie jak chwaliłam "Chirurgów" za to, że mimo 10. sezonu na karku wciąż trzymają poziom? Możecie sobie to wydrukować i zrobić z tego podpałkę do grilla. Spoilery.
Już scena otwierająca odcinek zwiastowała katastrofę. Kiczowata do bólu ucieczka ze ślubu była kontynuacją kiczowatego przerwania uroczystości, która notabene jest kontynuacją kiczowatego wątku miłosnego. Lubię April i lubię Avery'ego. Ba, lubię ich jako parę. Tzn. lubiłam, bo odkąd Shonda zrobiła z tej relacji wenezuelską telenowelę, przestałam tak przychylnie patrzeć na tę dwójkę. Na szczęście scena końcowa była znośna i jestem ciekawa, czy dalej będą ukrywać swój związek.
Niestety w pozostałych związkach wcale nie jest lepiej. Po pierwsze, MerDer. O mój Boże. Oczywistą oczywistością było to, że Derek w końcu ulegnie swoim ambicjom i rola niańki przestanie go zadowalać. Tylko czy żeby do tego doszło, musiał zadzwonić prezydent? Prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki? Ten wątek spokojnie może znaleźć się w trójce najgłupszych pomysłów Shondy. Czekam na telefon od papieża.
Po drugie, Calzona. Wciąż nie wiem, co o tym myśleć. Uwielbiałam tę parę, ale czy warto ratować ten związek? Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki i tak dalej. Obawiam się, że finał będzie bardzo smutny i bolesny. Katastrofę wyczuwam również w przypadku Bailey i Benn. To wszystko wyglądało za słodko. Albo to jakiś okres dobroci dla par albo cisza przed burzą.
Po dziesiąte, Alex i Jo. Nie lubię tej pary i średnio mnie obchodzi, czy będą razem czy nie. Wszystko zależy od tego czy A. w końcu dojrzeje. Jedyną pozytywną rzeczą w tym odcinku było obicie gęby Rossa. Brawo, Alex! W końcu się na coś przydałeś. Swoją drogą, po scenie z umierającym ojcem wszystko wróciło do równowagi. Alex jest tym porywczym nieokrzesanym gościem, jakiego znamy i kochamy.
I wreszcie pozew. Jak o tym usłyszałam, mało nie spadłam z krzesła. Seks, pardon, stosunki płciowe między współpracownikami szpitala to sól tego serialu! Shondo, co ty wyprawiasz? Domyślam się, że teraz głównym problem bohaterów będzie to, jak zrobić to tak, żeby nikt nie widział. No i pytanie: kto wniósł pozew? Ja jednak stawiam na Murphy. Z całej tej paczki kluchowatych stażystów tylko ona ma na tyle determinacji.
Strach pomyśleć, do czego jeszcze może się posunąć.