Seryjnie oglądając #16: Dziękuję, nie narzekam
Andrzej Mandel
6 marca 2014, 19:18
Serialowy tydzień wrócił wreszcie do normy, w związku z czym czekała na mnie miła niespodzianka połączona z zabawną, potem niemiła niespodzianka niebędąca, w zasadzie, niespodzianką i parę przyjemnych chwil z serialami. Trochę spoilerów dotyczących "Castle" i "Revolution", poza tym chyba udało się ich uniknąć.
Serialowy tydzień wrócił wreszcie do normy, w związku z czym czekała na mnie miła niespodzianka połączona z zabawną, potem niemiła niespodzianka niebędąca, w zasadzie, niespodzianką i parę przyjemnych chwil z serialami. Trochę spoilerów dotyczących "Castle" i "Revolution", poza tym chyba udało się ich uniknąć.
Generalnie lubię niespodzianki. Oczywiście, jak każdy, wolę te miłe, ale przestałem też protestować przeciwko tym niemiłym, bo korzystając ze zbiorowej komunikacji musiałbym narzekać bez przerwy. A jakoś nie mogę się przyzwyczaić do faktu, że pociągi się spóźniają, tramwaje jeżdżą, jak chcą, a autobusy bywają, jak widma. Pewnie to przez moją wiarę w słowo pisane.
Ale serialowych niespodzianek nie odmówię. Szczególnie takich, jaką był dla mnie kolejny odcinek "Castle" (wybaczcie brak pełnowymiarowej recenzji, ale miałem kilka dni wolnych, które poświęciłem na zajęcie się próbą odpoczęcia). Często chwalę ten serial, ale odcinka, który obejrzałbym w takim napięciu, to już dawno nie dostałem. Zaczęło się od słodkiej sceny między narzeczonymi, a skończyło się poderżniętym gardłem i powrotem bezkarnego mordercy. Tak, sprawa matki Beckett wróciła i to w znakomitym stylu. Nie byłbym jednak sobą, gdybym nie przyczepił się do faktu, że makijaż Kate był nienaganny nawet w trakcie podtapiania. Jakiego tuszu do rzęs ona używa?
Fanom "Castle" na pewno spodobały się natomiast nawiązania do starych odcinków związanych z sprawą, która była obsesją Beckett.
Z kolei fanom SF, którzy jakimś cudem wytrwali przy "Revolution", na pewno spodobał się ostatni odcinek. Z jednej strony "Matrix", z drugiej szkatułkowej konstrukcji sztuczny sen niczym w "Bajkach robotów" Lema. Zgrane perfekcyjnie, no i dostaliśmy też to, o czym marzyliśmy przez cały pierwszy sezon – ktoś wreszcie rozwalił głowę Charlie. Tyle że, na szczęście, wirtualnie, bo w 2. sezonie okazało się, że z tej postaci są ludzie.
Przyjemnie było też patrzeć, jak nanoboty wpakowały w ten indukowany sen Aarona pozostałe postacie. Tom Neville wkurzał wszystkich także w matriksie. A wydostanie się z pułapki czasem nie jest możliwe. Ciekawe, co będzie dalej, bo zrobiło się jeszcze bardziej interesująco.
Ciekawie robi się też w "The Americans" i choć współczuję głównym bohaterom, to przyznam, że z rosnącym napięciem obserwuję, jak radzą sobie z tym co na nich spada. Zastanawiam się też, jak możliwe jest życie w takim stresie. Pomijając fakt, że tylko czekać, aż córka wpadnie na jakiś trop czy wręcz dowód.
Poza tym, nieustannie zachwycam się faktem, że w "The Americans" mówią po rosyjsku w miarę poprawnie. Oczywiście, na ile jestem to w stanie ocenić. Co przypomina mi Stanę Katic i jej baaardzo krótką wypowiedź po rosyjsku w ostatnim odcinku "Castle".
Za to niemiłą niespodziankę sprawiło mi "The Blacklist". Już zacząłem się przyzwyczajać, że ten serial jednak nadaje się do oglądania i nie jest jedynie "The James Spader Show", a tu okazało się, że jednak jest on niezbędny. Inaczej nic się kupy nie trzyma i człowiek nie ma jak przymknąć oka na oczywiste nielogiczności scenariusza.
Uproszczenia i drobne nielogiczności nie przeszkadzają mi za to w "Chicago PD". Może i nie jestem całkiem na bieżąco, bo jeszcze nie mam za sobą najnowszego odcinka, ale muszę powiedzieć, że ten serial coś w sobie ma. Nie zachwycam się, podchodzę jak do jeża, ale robię to jednak chętnie.
A co Wy widzieliście w tym tygodniu? Piszcie w komentarzach, tweetujcie i obserwujcie mnie, a także Serialową na Twitterze, bo to właśnie tam mamy zwyczaj prawie na żywo pisać o tym, co oglądamy. Jeśli też coś fajnego oglądacie i chcecie podzielić się tym z nami, używajcie w tweetach hashtagu #serialowa. My Wasze wpisy odnajdziemy i oczywiście na nie odpowiemy.
Do następnego