Kity tygodnia: "HIMYM", "Surviving Jack", "Crisis", "Family Guy"
Redakcja
30 marca 2014, 16:53
"How I Met Your Mother" (9×22 – "The End of the Aisle")
Nikodem Pankowiak: Ach, co to był za ślub… Wart zapomnienia. Właściwie to pamiętam tylko to, że nie działo się nic godnego zapamiętania. Naprawdę żal, że weekend w Farhampton doczekał się takiego (prawie) finału. Twórcom wyraźnie brakowało pomysłu, więc stwierdzili, że najlepszym rozwiązaniem będzie powrót do nieśmiertelnego wątku Robin i Teda. Tym razem to ona myślała, że są sobie pisani, a on nagle zrozumiał, że wcale nie kocha jej tak, jak kiedyś. O, bogowie, ratunku! Później jeszcze szybka ceremonia, jedno ujęcie na zapowiadanego przez cały sezon niedźwiedzia i już, tyle. Jeśli ktoś pamięta świetny odcinek ze ślubem Lily i Marshalla, teraz z niedowierzania może łapać się za głowę.
Marta Wawrzyn: Ja zapamiętam rzucanie serkiem o ścianę oraz niekończące się rozmowy o wypróżnianiu i wymiotach. Tak według twórców "HIMYM" wygląda małżeństwo z kilkuletnim stażem. Młode małżeństwo nie wygląda wiele lepiej: tak drętwej serialowej pary, jak Barney i Robin, ze świecą szukać. A tak nudnego ślubu jak ten ich chyba jeszcze w żadnym serialu nie widziałam.
Zresztą cały sezon wypadł fatalnie: za dużo było zapychaczy, za mało scen z Matką. Pozostaje się cieszyć, że to już prawie koniec.
"Crisis" (1×02 – "If You Are Watching This I Am Dead")
Andrzej Mandel: W zasadzie oglądanie "Crisis" można było sobie darować już po pierwszym odcinku, ale pilot nie był aż tak dramatycznie słaby, więc rzuciłem okiem na odcinek drugi. To był błąd, bo ktoś tu ma widza za kompletnego durnia, który uwierzy, że do obcej ambasady agenci FBI mogą wchodzić uzbrojeni, a procedury bezpieczeństwa pozwalają przepuszczać potencjalnie niebezpieczne przesyłki w postaci aktywnego i włączonego telefonu komórkowego.
Do tego płaczliwy wątek guru całej akcji porwania, który tak bardzo chce odzyskać twarz i miłość swojej córki, że aż porwał liczne dzieciaki ważnych ludzi, zamiast trafić na kozetkę do specjalisty. Cały serial jest jedną wielką nielogicznością, łącznie z tym, że zaraz po postrzale można być w świetnej formie.
A myślałem, że "Intelligence" jest słabe. Teraz wiem, że w porównaniu do "Crisis" to całkiem nieźle trzymający się kupy serial.
"Family Guy" (12×14 – "Fresh Heir")
Mateusz Madejski: Bardziej bezsensownego odcinka kreskówki nie było już od dobrych kilku sezonów. Gdy usłyszałem, że fabuła odcinka ma się opierać na tym, iż ojciec Louis przepisuje swoją fortunę na Chrisa, pomyślałem, że to może być całkiem ciekawe. I nawet było. Ale już kolejny wątek, w którym Peter zamierza wyjść za swojego syna, był tak dramatycznie słaby, że mam ochotę zawiesić oglądanie "Family Guya" na dłuższy czas.
"Surviving Jack" (1×01 – "Pilot")
Marta Wawrzyn: W tym roku zapanowała moda na sitcomy nostalgiczne. I pewnie nie byłaby to taka straszna moda, gdyby tylko ich twórcy przestali uważać własne dzieciństwo za najbardziej wyjątkowe na świecie i zamiast opowiadać swoje historie, zebrali ekipę scenarzystów, która potrafi napisać coś oryginalnego. Justin Halpern, autor twitterowego "Shit My Dad Says" (i fatalnego sitcomu CBS na bazie tej samej historii) nie poszedł we właściwym kierunku.
"Surviving Jack" aż tak okropne pewnie nie jest, ale nie jest to też coś, do czego chciałabym wrócić. Halpern zaserwował nam nieskończoną ilość byle jakich żartów o sprawach damsko-męskich, dorzucił parę gagów z kupami i biegunką w roli głównej, w tle puścił wszystkie możliwe piosenki z początku lat 90. – i wmawia nam, że tak ma wyglądać serial. Niestety, ten miks za nic nie chce sprawić, żebym zatęskniła za tamtymi czasami. Nawet Christopher Meloni w jednej z głównych ról mnie nie przekonuje, bo żaden aktor nie pomoże, kiedy scenariusz nawala.