Hity tygodnia: "Community", "Fargo", "Mad Men", "The Good Wife", "Veep"
Redakcja
20 kwietnia 2014, 17:33
"Community" (5×13 – "Basic Sandwich")
Nikodem Pankowiak: Wspaniały był to finał sezonu! Bo przecież nie serialu, prawda? Nikt nie jest na tyle zwariowany, by zdejmować z anteny produkcję, które brakuje trzech odcinków, by móc ją sprzedawać w syndykacie.
Poznaliśmy niezbadane do tej pory korytarze Greendale, a ubawić się można było przy tym niesamowicie. Co chwilę puszczano do widza oko, a kulminacją tego był Abed, mówiący pod koniec wprost do kamery. Dan Harmon ustami stworzonych przez siebie bohaterów mówi także do szefów NBC – wolicie nas czy kolejną komedię, na którą w ogóle nie macie pomysłu i która zaraz wypadnie z ramówki? Świetnych scen nie brakowało: absurdalne poszukiwanie wskazówek niezbyt dobrze kończące się dla Duncana, wspólne uciszanie się, to, że ci dwaj kolesie, którzy mają problem z alkoholem i czasami próbują zarządzać szkołą, mają imiona. Oczywiście było tego dużo więcej – to chyba najlepsze zakończenie sezonu w historii "Community".
Marta Wawrzyn: A jeśli NBC nie posłucha Dana Harmona i jednak zamknie Greendale, to ten odcinek będzie całkiem niezłym finałem serialu. To właśnie takie "Community" lubimy najbardziej: absurdalne, surrealistyczne i pokazujące, jak popapranym, wspaniałym i jedynym w swoim rodzaju miejscem jest Greendale. Nic dziwnego, że nawet taki facet jak Jeff w końcu poddał się i pozwolił sobie poczuć emocje, które, jak się okazało, są w stanie poruszyć świat i otworzyć drzwi, które inaczej pozostałyby zamknięte.
Metażarty rzeczywiście wypadły przecudnie, a szefostwo NBC pewnie posłucha Harmona, bo i co lepszego może teraz zrobić? Kupić kolejną komedię, która nie zainteresuje nikogo? Nawet jeśli oglądalność "Community" zachwycająca nie jest, #sixseasonsandamovie to jedyna właściwa opcja.
"Fargo" (1×01 – "The Crocodile's Dilemma")
Nikodem Pankowiak: FX z mojego ulubionego filmu braci Coen postanowił zrobić serial. Przedstawiono nam zupełnie inną historię, a zachowano niesamowity klimat pierwowzoru. Choć pilotażowy odcinek trwa ponad godzinę, nie nudzi nas ani przez moment. Każde ujęcie hipnotyzuje, każdy napisany przez scenarzystów dialog i monolog ma w sobie moc. Od "Fargo" nie sposób się uwolnić, w czym oczywiście ogromne zasługi mają Billy Bob Thorton i Martin Freeman.
Nie ma co tu dużo mówić, "Fargo" ma szansę być drugim, po "True Detective", największym hitem tej wiosny. Jest na to duża szansa, bo Noah Hawley, autor scenariusza do pierwszego odcinka, napisał także wszystkie kolejne. Póki co, czapki z głów.
Marta Wawrzyn: Duże zaskoczenie, bo nie spodziewałam się po serialowym "Fargo" aż tyle. A tu proszę, wystarczył jeden świetny scenarzysta i dwóch genialnych aktorów w rolach głównych, by to wszystko działało. Już teraz widać, że serialowe "Fargo" będzie równie świetnym studium ludzkiej natury co film. Widać też, że nie zabraknie klimatu, czarnego humoru, pokręconej zabawy przemocą i tego fantastycznego chaosu, który spada nagle na senne miasteczko zamieszkałe przez prostych, poczciwych ludzi.
W pilocie wydarzyło się tyle, że aż łapałam się za głowę. A przecież przed nami jeszcze dziewięć odcinków! Co jeszcze zdarzy się w "Fargo" i czy ktokolwiek to wszystko przeżyje?
"The Good Wife" (5×17 – "A Material World")
Marta Wawrzyn: "The Good Wife" wciąż jest na fali. W tym tygodniu zaimponowało mi tym, że pożegnało jednego z głównych bohaterów i nawet pogrzebu nie pokazało. Zobaczyliśmy tylko Alicię i Diane, jak siedzą w barze, tuż po tym pogrzebie, na który nas nie zaproszono, i dostają ataków śmiechu przy kolejnych drinkach. I ta właśnie scena to esencja tego, za co uwielbiam "The Good Wife". To serial, który pokazuje świat ludzi dorosłych, dojrzałych i zazwyczaj dość cynicznie planujących kolejne posunięcia. Nie dziwi mnie więc, że zamiast pogrzebu i stypy dostaliśmy drinki w knajpie i biurową grę o tron w Lockhart Gardner.
A tymczasem Julianna Margulies pracowała na kolejną Emmy, pokazując nam Alicię załamaną, wściekłą na Petera i cały świat. To, co ona robiła w tym odcinku, było po prostu niesamowite. Chyba już czas przestać bać się, co będzie, skoro Willa nie będzie. Z takimi scenarzystami i z Julianną w obsadzie żaden serial by nie zginął.
"Silicon Valley" (1×02 – "The Cap Table")
Marta Wawrzyn: Moja nowa ulubiona komedia, która tak naprawdę nie jest komedią, w drugim tygodniu pokazała, że zasłużyła na te wszystkie pochwały. Przed takimi problemami jak Richard staje pewnie niejeden geek z Doliny Krzemowej – i pewnie wielu z nich radzi sobie z nimi równie kiepsko.
Bo w tym jest największy paradoks i największe piękno tego miejsca: genialni, ale niezręczni w kontaktach społecznych młodzi ludzie dostają wielkie pieniądze, panienki i władzę. I mając to wszystko, stają się jeszcze bardziej żałośni, niż byli wcześniej, kiedy po prostu przychodzili dzień w dzień do tej samej pracy w jednej z korporacji. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że tak właśnie będzie.
W tym tygodniu Richard był zmuszony wywalić kumpla, który okazał się nieprzydatny w przyszłej firmie, w kolejnym tygodniu pewnie będzie jeszcze gorzej. Może trzeba było jednak brać te 10 milionów i wyjechać na Karaiby?
"Parenthood" (5×22 – "Pontiac")
Nikodem Pankowiak: Finał 5. sezonu może okazać się finałem całej serii, bo decyzję co dalej NBC podejmie dopiero w maju. Oczywiście miło byłoby wiedzieć już wcześniej, czy z Bravermanami żegnamy się na dobre, czy jednak nie. Mimo to sam odcinek jak najbardziej zasługuje na miano hitu. To był wspaniały rok, który równie wspaniale zwieńczono.
Działo się dużo – Haddie przyjechała z wizytą do domu i przywiozła ze sobą niespodziewanego gościa, Sarah i Hank wreszcie skończyli razem, a Amber i Ryan powoli porządkują sprawy między nimi, choć pewna scena może zwiastować zawirowania… Kolejny pozytyw – wciąż jest nadzieja, że Julia i Joel do siebie wrócą. Szkoda, że tego drugiego zabrakło w finałowej scenie. Dużo powodów do uśmiechu dali widzom Adam i Crosby, wspominający swoje dzieciństwo. To był naprawdę udany finał sezonu. Wolę myśleć, że póki co pożegnaliśmy się tylko z rodzinnym domem Bravermanów, a do samej rodziny jeszcze nieraz wrócimy.
"Mad Men" (7×01 – "Time Zones")
Marta Wawrzyn: Ach, "Mad Men"! To już nie to samo co kiedyś, brakuje świeżości i "efektu wow", ale za to mamy tak niesamowicie przytłaczającą atmosferę pesymizmu, że oglądając to wszystko, sięgamy po butelkę i papierosa, czy tego chcemy, czy nie. Interpretacje "Time Zones" są bardzo różne – jedni mówią, że Don jeszcze się opamięta, ja mówię, że to prawdziwy początek totalnego upadku jego i całego tego świata. Zobaczymy.
Najważniejsze, że "Mad Men" znów jest z nami i że czaruje tak cudnymi scenami, jak ta, w której Megan odbiera Dona z lotniska. I że po raz kolejny analizujemy każde zdanie, które padło w ciągu 45 minut. Niewiele seriali potrafi wywołać tyle dyskusji, a już na pewno nie przez siedem sezonów.
"Veep" (3×02 – "The Choice")
Marta Wawrzyn: Finał "Community" był super, ale najzabawniejszą rzeczą, jaką widziałam w tym tygodniu, był "Veep". Wiadomo, w "Veepie" zawsze cynizm wylewał się z ekranu, ale tym razem bohaterowie przegięli jeszcze bardziej niż zwykle, pokazując, jak wyglądają dyskusje polityków o aborcji. Niewiele w tym myślenia w kategoriach moralnych, każdy mówi to, co uważa, że powiedzieć powinien. A największą sztuką jest mówić tak, żeby nie powiedzieć nic. Selinie znów się udało.
Najlepszy tekst serialowego tygodnia? "Gdyby faceci zachodzili w ciążę, aborcję można by dostać w bankomacie". Selina Meyer, proszę państwa.