"Community" (5×13): Typowy dzień w Greendale
Nikodem Pankowiak
22 kwietnia 2014, 18:17
Za nami świetny finał 5. sezonu (oby nie całego serialu) "Community". Dan Harmon, scenarzyści, obsada, oni wszyscy udowodnili NBC, że ta stacja ma w swoich rękach prawdziwą perełkę. Spoilery.
Za nami świetny finał 5. sezonu (oby nie całego serialu) "Community". Dan Harmon, scenarzyści, obsada, oni wszyscy udowodnili NBC, że ta stacja ma w swoich rękach prawdziwą perełkę. Spoilery.
"Basic Sandwich" to chyba najlepszy ze wszystkich finałów sezonów w "Community". Żarty znowu weszły na poziom meta, a Harmon udowodnił, że w przeciwieństwie do niektórych konkurencyjnych produkcji, bohaterowie jego serialu w przeciągu tych kilku lat bardzo się rozwinęli. Jeff to już nie ten sam egocentryk sprzed kilku lat, facet ma w sobie ogromne pokłady emocji, które są w stanie otworzyć każde drzwi (dosłownie i w przenośni). Annie zrozumiała, że nie zawsze można mieć to, czego się chce, czasem lepiej zwyczajnie odpuścić. Nawet Abed, choć sam przyznaje, że bardziej niż na życiu zna się na telewizji, potrafi swoimi słowami przynosić ulgę innym. No dobra, nie wszyscy się zmienili – Chang wciąż pozostaje sobą, ale nawet on potrafi już otwarcie przyznać, że chyba jest po prostu psychicznie chory.
Każda minuta serialu przynosi powody do śmiechu – duży plus za to, że oprócz głównych bohaterów świetne występy zaliczyły postacie drugo- i trzecioplanowe, jak chwytający przewody elektryczne Duncan oraz zasiadający w radzie szkoły Richie i Carl (tak, ci panowie mają imiona!). Warto zwrócić też uwagę na gościnny występ Chrisa Elliotta w roli Russella Borcherta – założyciela Greendale i człowieka, który nawet w komputerze potrafi wzbudzić silne emocje.
Wspaniałych momentów jest naprawdę sporo – tajemnicze drzwi, bohaterowie uciszający się nawzajem, Carl przesłuchujący Shirley i Hickeya, Chang i jego nowe zęby… Dzieje się sporo absurdalnych rzeczy, ale jak zauważył dziekan Pelton, wszelkie absurdy, wszelkie przeciwności losu to dla bohaterów chleb powszedni. To wszystko, co wydarzyło się w tym odcinku – odkrycie nieznanych rejonów szkoły, żywy dziekan, który miał od dawna nie żyć, walka z Subwayem i jego planami – to wszystko to kolejny, typowy dzień w Greendale.
Sporo żartów dotyczyło samego serialu, NBC i tej ciągłej niewiadomej co dalej. Harmon postawił wszystko na jedną kartę i co chwilę daje do zrozumienia, że jedyną słuszną decyzją jest zamówienie kolejnej serii. Oczywiście włodarze stacji mają także inne opcje – zamówienie spin-offa o bzdurnym tytule, wypadającego z ramówki po sześciu odcinkach lub też zamówienie jakiegoś innego serialu, który w czwartkowej ramówce pojawi się latem, jesienią lub zimą, w zależności od tego, kiedy miejsce udostępni jakiś inny niewypał.
Scena towarzysząca napisom końcowym to jeden z mocniejszych punktów tego odcinka – świetnie zrealizowane promo potencjalnych propozycji NBC na nowy sezon wzbudza wiele śmiechu. Prezentacja takich hitów, jak "Thoughter Jack" (z Carlem w roli głównej, w produkcji udziela się też sama Amber Tamblyn!), "Mr. Egypt" czy Captain Cook (połączenie piratów i programu kulinarnego), do tego muzyka do złudzenia mająca przypominać wielki hit Macklemore (w końcu Macklemore jest w modzie, to mistrzostwo świata!
Nie jest miło żegnać się z serialem i nie wiedzieć, czy to już pożegnanie na zawsze, czy może jeszcze kiedyś uda nam się spotkać. Nadzieja w rozsądku szefów NBC – lepiej postawić na sprawdzone produkcje, mające wąskie, ale wierne grono fanów, niż takie, które przepadną po kilku odcinkach. Poza tym, dodajmy jeszcze inny, bardzo ważny argument przemawiający na korzyść "Community" – tylko trzech odcinków brakuje, aby móc sprzedawać tę produkcję w ramach syndykatu. No i wreszcie, czy ktoś zna lepszą komedię emitowaną w telewizji ogólnodostępnej? No właśnie… Jeśli "Community" nie powróci w przyszłym sezonie to chyba tylko dlatego, że asteroida zniszczy całą ludzką cywilizację. Ale w to raczej nie wierzymy, prawda?
#sixseasonsandamovie!