"Parenthood" (5×22): Ostatni toast
Nikodem Pankowiak
24 kwietnia 2014, 20:12
Dopiero w maju dowiemy się, co dalej z "Parenthood". Póki co pozostaje nam mieć nadzieję, że świetny finał 5. sezonu nie będzie zarazem finałem całego serialu. Uwaga na spoilery.
Dopiero w maju dowiemy się, co dalej z "Parenthood". Póki co pozostaje nam mieć nadzieję, że świetny finał 5. sezonu nie będzie zarazem finałem całego serialu. Uwaga na spoilery.
To było bardzo pozytywne zakończenie. Sarah wreszcie uporządkowała swoje sprawy z Hankiem. Te dwa zupełnie różne charaktery świetnie do siebie pasują, między Lauren Graham a Rayem Romano czuć na ekranie chemię, oby więc im się udało. No bo przecież kiedyś musi się udać, prawda? To w końcu "Parenthood" – bohaterom może być ciężko, ale ostatecznie wszystko powinno skończyć się dobrze. Tak jest na przykład z Julią i Joelem. Ta dwójka przechodzi przez bardzo ciężkie chwile, ale widać, że wciąż jest dla nich nadzieja, jeszcze większa, niż kilka odcinków temu. Szkoda tylko, że Joela brakowało w ostatniej scenie, fajnie byłoby go tam zobaczyć, zwłaszcza gdyby miało okazać się, że to ostatnia scena serialu.
Do domu przyjechała Haddie i przywiozła ze sobą przyjaciółkę, która szybko okazuje się kimś więcej niż zwykłą przyjaciółką. Najpierw dowiaduje się o tym Max, później Kristina, a na końcu Adam, który sam poskładał sobie wszystkie klocki. Trochę obawiałem się, że powrót Haddie sprawi, że nagle to ona stanie się najważniejszą bohaterką tego finału. Moje obawy zwiększał fakt, że nigdy za nią nie przepadałem. Na całe szczęście nic takiego nie miało miejsca i twórcy znaleźli złoty środek – nie postawili jej na piedestale, a mimo to sprawili, że jej powrót miał sens, nie był czymś w rodzaju poczucia obowiązku, że w przypadku zakończenia serialu, należy pożegnać się ze wszystkimi jego najważniejszymi bohaterami. Najważniejsi byli Zeek, Camille oraz czwórka ich dzieci. No i może jeszcze Amber i Drew.
Zresztą, warto zauważyć, jak ta dwójka bohaterów ewoluowała na przestrzeni lat. Jasne, starszej z rodzeństwa nadal zdarza się okazywać odziedziczoną po matce manierę i co drugiemu jej słowu towarzyszą łzy, a jej brat wciąż potrafi być ciepłą kluchą bez życia, którą mam ochotę uderzyć w twarz, byleby się przebudził. Mimo to nie są to już te same, irytujące dzieciaki sprzed kilku lat. Wydorośleli, mają swoje życie, swoja sprawy. Amber w trakcie całego sezonu przeszła wiele, u Drew również nie obyło się bez komplikacji (trochę na jego własne życzenie), a to wszystko skutkuje tym, że są to już niemal tak samo ważni bohaterowie, jak czwórka rodzeństwa Bravermanów. Na pewno ważniejsi niż taka Jasmine (szkoda, uwielbiam Jasmine). Ostatnie sceny serialu pokazują to najlepiej – być może już za chwilę Amber będzie musiała zmagać się z kolejnymi problemami, a Drew zamiast świętować z całą rodziną, skupił się na swoich sprawach.
"Parenthood" nie byłoby sobą, gdyby nie dało nam kilku powodów do uśmiechu. Tu oczywiście, jak niemal zawsze, prym wiódł Crosby, a kroku dotrzymywał mu Adam. Wspólne sceny braci zawsze oglądało się bardzo dobrze, nie inaczej jest i tym razem, gdy spędzają ostatnie chwile w swoim rodzinnym domu i wspominają dzieciństwo. Można się było poczuć trochę tak, jakby bohaterowie mieli 10 lat – obawy, by mama nie odkryła, że dom dla ptaków Crosby'ego zrobił tak naprawdę ktoś inny, zjeżdżalnia na schodach… Nieco sentymentalnie, ale przy tym z humorem. Można? Można!
"Parenthood" nigdy nie szło na łatwiznę, twórcy nie oferowało nam najłatwiejszych rozwiązań. Kristina nie została w tym sezonie burmistrzem (na szczęście), miłosna historia Amber i Ryana nie znalazła póki co swojego szczęśliwego zakończenia, wciąż nie mamy pewności, że Julia i Joel wrócą do siebie, a Camille i Zeek nie zrezygnowali w ostatniej chwili ze sprzedaży domu, w którym spędzili tyle lat. I dobrze, że tak jest, w końcu życie idzie do przodu, a nie wszystko zawsze może układać się po naszej myśli. Zamiast nad tym rozpaczać, bohaterowie wolą celebrować wszystkie dobre chwile, które do tej pory było im dane przeżyć. Bravermanowie w (niemal) komplecie wznoszą toast, a my możemy mieć tylko nadzieję, że to nie jest ich ostatni toast w całym serialu. Trzymajmy kciuki.