Kity tygodnia: "Bad Teacher", "Siostra Jackie", "Black Box"
Redakcja
27 kwietnia 2014, 16:49
"Bad Teacher" (1×01 – "Pilot")
Marta Wawrzyn: "Bad Teacher" z założenia nie jest dziełem wybitnym i dlatego nie spodziewałam się bynajmniej cudów. W filmie idiotyczny pomysł – bo serio, jaka kobieta zostaje nauczycielką, żeby znaleźć bogatego męża!? Nauczycielki nie znajdują bogatych mężów! – jakoś się bronił dzięki uroczej Cameron Diaz. Ari Graynor nie ma tej iskry, jej postać jest przesadzona, sztuczna i pozbawiona wdzięku. Nie ma w niej nic seksownego, wygląda na desperatkę, a jej poczynania ogląda się w bólach. A przecież miało być lekko, łatwo i przyjemnie.
Mimo że w obsadzie nie brakuje niezłych aktorów – pojawia się tu i Ryan Hansen z "Veroniki Mars", i Sara Gilbert z "Roseanne", i Kristin Davis z "Seksu w wielkim mieście" – chemii między nimi uświadczyć nie sposób. Brakuje też porządnie napisanych, wychodzących poza banał gagów. W ciągu 20 minut nie udało mi się uśmiechnąć ani razu, bo po prostu to wszystko już było, i to było w dużo lepszej wersji.
Po wynikach oglądalności już widać, że "Bad Teacher" raczej się nie utrzyma w ramówce CBS. I nie ma czego żałować – jeśli twórcy nawet w pilocie nie potrafili mnie zachęcić do oglądania serialu, to wolę już nie wiedzieć, co będzie dalej.
"Black Box" (1×01 – "Kiss the Sky")
Marta Wawrzyn: Ojojoj… To jest chyba najgorsza rzecz, jaką widziałam w tym roku. A widziałam w tym roku mnóstwo bardzo złych rzeczy. Po tym jak Claire Danes zabłysnęła w roli dwubiegunowej Carrie Mathison, w telewizji od razu zaroiło się od bohaterów cierpiących na tę samą przypadłość. Jedno dzięki nim widać wyraźnie: że to, co robi Claire, i to, co robią scenarzyści "Homeland", zasługuje na najwyższe laury.
W "Black Box" Kelly Reilly gra dr Catherine Black, genialną i piękną neurolog, którą nazywają "Marco Polo mózgu" (serio!). Pani doktor skrywa tajemnicę: raz na jakiś czas odstawia leki i idzie w tango, a potem tego żałuje. Fajny pomysł? Może i tak, problem w tym, że Catherine to postać tak płyciutka, banalna i kiepsko napisana, jak to tylko możliwe. I nawet muzyka jazzowa, która ciągle towarzyszy jej wyskokom, nie czyni z niej Carrie z "Homeland". Ale problem tkwi nie tylko w marnym scenariuszu, aktorsko też "Black Box" nie zachwyca. No chyba że kogoś przekonała ta sztuczna łza spływająca po idealnym policzku Kelly Reilly.
Serial wypełniono postaciami z kartonu, w ich usta włożono fatalne dialogi, a sceny, które rzeczywiście mogłyby mieć moc, sprowadzono do klisz i banałów. Jakby tego koszmaru było mało, dorzucono jeszcze sprawy tygodnia – i to dwie, bo jedna to widać za mało. Całość jest pretensjonalna, męcząca, nudna i pozbawiona własnego rysu. Na szczęście nie musicie oglądać nawet pilota – ten produkt serialopodobny nie ma żadnych szans na przetrwanie w ramówce ABC.
"Nurse Jackie" (6×02 – "Pilgrimage")
Nikodem Pankowiak: Nie, nie, nie, to wszystko nie tak! Choć byłem niezadowolony, przymknąłem oko na premierę sezonu, bo myślałem, że powtórzy się sytuacja sprzed roku i po nieciekawym wstępie otrzymamy dobrą historię. Nic z tych rzeczy, tym razem po nieciekawym wstępie dostaliśmy równie nieciekawy kolejny odcinek.
Praktycznie każda z postaci drugoplanowych została potraktowana po macoszemu i dostała do wypowiedzenia kilka nic nie znaczących zdań tylko po to, żebyśmy zauważyli ich obecność na ekranie. Jackie z kolei już za chwilę może stać się "crack whore" – pierwszy krok ku temu został zrobiony. Zupełnie to nieprzekonujące, zupełnie niepotrzebne, serial i jego tytułowa bohaterka zmierza w kierunku, który absolutnie mi się nie podoba. Żal mi biednego i niczego nieświadomego Franka i żal mi nas, widzów, że musimy na to wszystko patrzeć.