Seryjnie oglądając #24: W oczekiwaniu na strach
Andrzej Mandel
8 maja 2014, 20:28
Niewiele jest filmów, których nie byłem w stanie obejrzeć. Jeszcze mniej jest melodii, które wywoływałyby we mnie takie uczucia jak słynny utwór Krzysztofa Komedy. W oczekiwaniu tydzień mija całkiem przyjemnie. Uwaga na duży spoiler dotyczący "Castle".
Niewiele jest filmów, których nie byłem w stanie obejrzeć. Jeszcze mniej jest melodii, które wywoływałyby we mnie takie uczucia jak słynny utwór Krzysztofa Komedy. W oczekiwaniu tydzień mija całkiem przyjemnie. Uwaga na duży spoiler dotyczący "Castle".
"Dziecko Rosemary" to chyba jedyny film, którego nie obejrzałem do końca pomimo rozlicznych prób i podejść. Jest to o tyle dziwne, że wszelkiej maści horrory zazwyczaj są dla mnie albo słabą komedią albo świetnym środkiem nasennym. Jednak dzieło Polańskiego wzbudza we mnie autentyczne przerażenie, a sama melodia, która otwiera film, przyprawia mnie o ciarki. Jeżeli ktoś mnie chce przestraszyć, to chyba nie ma lepszego sposobu niż zanucenie mi tego nad uchem w środku nocy…
A jednak jestem ciekaw miniserii Agnieszki Holand, telewizyjnego remake'u "Dziecka Rosemary". I nie chodzi tu tylko o nazwisko reżyserki (a już na pewno nie o aktorów), ale bardziej chyba o to, czy współczesne spojrzenie na tę historię dam radę przetrwać. Czekam, boję się i wiem, że będę się bał… To nawet ekscytujące uczucie.
Tymczasem, w oczekiwaniu, dobrze się bawię. Odkryłem bowiem "Faking It", które okazało się być bardzo dobrą satyrą na poprawność polityczną i młodzież, do tejże młodzieży skierowaną, ale nie tylko chyba, skoro przemawia i do mnie, a mnie się da co najwyżej do starszej młodzieży zaliczyć, a i to po wyglądzie, bo przecież nie po dacie urodzenia. Co z tego serialu wyjdzie, dopiero zobaczymy. Na razie wciąż jest obawa, że gdzieś się zgubi w problemach sercowych bohaterek, ale początki ma niezłe.
Mamy tutaj dwie główne bohaterki, które nie są w stanie w żaden sposób przebić się w szkole. I nagle ktoś uznaje, że są lesbijkami, pierwszymi jawnymi lesbijkami w tej szkole położonej w Austin w środku konserwatywno-bogobojnego Teksasu, w którym większość wierzy w kreacjonizm zamiast ewolucji. Dziewczyny z miejsca zyskują popularność, ale pojawiają się problemy – jedna ma ochotę na najgorętszego chłopaka w szkole, a drugiej spodobało się całowanie koleżanki. To nie telenowela – to całkiem ostra satyra na polityczną poprawność (konserwatystom też się dostaje) i na wiele innych rzeczy. W Polsce by to nie przeszło, ale w MTV nie takie rzeczy dawały sobie radę. No, na pewno głupsze.
Miła niespodzianka zafundowana przez MTV troszkę złagodziła niedosyt, jaki zostawił ostatni odcinek "Castle". Choć spędziłem 40 minut jak na szpilkach, to jednak całość mnie zawiodła. Jakoś trudno mi uwierzyć, że rozwiązanie zagadki cały czas tkwiło pod nosem i wielce czarny charakter, czyli senatora Brackena można było załatwić tak łatwo. To naprawdę troszkę mało wiarygodne, choć do zaakceptowania. O wiele trudniej było mi zaakceptować scenę, w której Kate aresztuje Brackena. Niby to oczywiste, że tak być powinno, ale z drugiej strony… Pewnie inaczej się nie dało, ale jednak ten wątek mnie nie usatysfakcjonował.
A co Wy widzieliście w tym tygodniu? Piszcie w komentarzach, tweetujcie i obserwujcie mnie, a także Serialową na Twitterze, bo to właśnie tam mamy zwyczaj prawie na żywo pisać o tym, co oglądamy. Jeśli też coś fajnego oglądacie i chcecie podzielić się tym z nami, używajcie w tweetach hashtagu #serialowa. My Wasze wpisy odnajdziemy i oczywiście na nie odpowiemy.
Do następnego.