Z nosem przy ekranie: Majowe rozrachunki
Bartosz Wieremiej
24 maja 2014, 20:09
Maj to miesiąc, w którym nie da się odetchnąć i to niezależnie od tego, co akurat leci na ekranie. Dzieją się rzeczy niewyobrażalne, a pożegnania, jak zawsze, bywają niezwykle trudne. Uwaga na spoilery.
Maj to miesiąc, w którym nie da się odetchnąć i to niezależnie od tego, co akurat leci na ekranie. Dzieją się rzeczy niewyobrażalne, a pożegnania, jak zawsze, bywają niezwykle trudne. Uwaga na spoilery.
Ten nadmiar mocnych wrażeń czasem zresztą trudno przetrwać bez uszczerbku na zdrowiu. Niekiedy można się też załapać na całkiem ciekawe skutki uboczne. Przykładowo raptem kilka dni temu zauważyłem, że serialowe 43 minuty zaczęły się niesamowicie dłużyć i przeciągać, aż w końcu dotarło do mnie, że obejrzenie finałowego odcinka 6. serii "Mentalisty" zajęło mi ponad trzy godziny.
Nie wiem, jak to się stało dokładnie, ale jedno jest pewne: nie zdarzyło się to z winy serialu. W końcu "Blue Bird" było całkiem satysfakcjonującym zakończeniem sezonu, a Abbott (Rockmond Dunbar) powinien częściej przebywać w towarzystwie butelki wina ("Swój chłop!" – zakrzyknęło pół redakcji Serialowej).
Z drugiej strony przecież liczymy właśnie na intensywne przeżycia. Obawiamy się zgonów, pożegnań i katastrof. Czekamy na awanse, istotne miłosne wyznania, czy wręcz przeciwnie: na załamania i chwile słabości. Co więcej, nawet gdyby chciało się oglądać wszystko bez emocji, byłoby to strasznie trudne, jeśli nie wręcz niemożliwe. W końcu ciężko o obojętność, gdy…
…starania idą na marne.
W pewnym momencie już nawet kibicowałem "Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D". Serio, choć przyznam szczerze, że pewnie tylko po to, by nie musieć więcej czytać tekstów, w których autorzy praktykują natrętne samooszukiwanie się.
Nie można jednak nie docenić wysiłku, jaki włożono w to, by serial ten stał się choćby przyzwoity. Nie można przejść obojętnie, gdy bohaterowie poświęcają się dla innych, a w gościnne odwiedziny wpada np. Samuel L. Jackson. Nie można wreszcie pominąć wielkiego awansu, którego w "Beginning of the End" doczekał się Phil Coulson (Clark Gregg).
Niestety, w swoich najgorszych momentach produkcja ABC wciąż wypada jak okraszony pakietem koszmarnych scen komediowych, nieprzemyślany spadkobierca "Drużyny A" w marvelowskich szatach. Nadal nie rozwiązano większości problemów, które prześladują serial od początku emisji. Ciągle kiepskie wątki dominują nad udanymi. Dalej zamęcza się widzów obecnością niektórych postaci. Wszystko to widoczne było szczególnie w finałowym odcinku.
…nie da się uciec od realnego świata.
"NCIS" zakończyło sezon bardzo osobistym konfliktem – Alejandro Rivera (Marco Sanchez) raczej nieprędko da sobie spokój – i co ważniejsze pożegnaniem Ralpha Waite'a. W "Honor Thy Father" pozwolono widzom m.in spojrzeć na granego przez niego Jacksona Gibbsa oczami młodego Jethro. Zmarłego wspominali także inni bohaterowie. Nienachalnie – bez zbędnego patosu i egzaltacji.
Przy okazji wykorzystano kilka chwil na opowieść o tym, po co Gibbs (Mark Harmon) buduje łódki w piwnicy i dlaczego owe jednostki nazywane były tak, a nie inaczej. Pokazano nam jego pierwszy projekt i wytłumaczono, z jakiego powodu powstał. Cała historia naprawdę chwytała za serce.
Na kolejnych stronach "Criminal Minds", "Elementary", "Grimm", "Hart of Dixie", "Bones" i "Arrow".
…bohaterowie rzucają robotę.
Czasem owe pożegnania bywają spektakularne i dramatyczne. Czasem są niepozorne, wręcz niezauważalne. W finałowym epizodzie "Criminal Minds" po dwóch latach obecności w BAU bardzo cichą rezygnację złożyła Alex Blake (Jeanne Tripplehorn), a światek fanów serialu ponownie zacznie wznosić błagalne prośby o kolejny już powrót Emily Prentiss (Paget Brewster). Pewne rzeczy się nie zmieniają.
Na marginesie Blake nie jest pierwszą postacią, która zostawiła Reidowi (Matthew Gray Gubler) swoją odznakę – wcześniej zrobił to Jason Gideon (Mandy Patinkin).
…rodzina sieje zamęt.
Obecność Mycrofta Holmesa (Rhys Ifans) w Nowym Jorku i jego współpraca z MI6 pozwoliły niesamowicie rozbudować świat "Elementary". Szczególnie że jego niełatwe relacje z młodszym bratem stały się w tym czasie niesamowicie złożone, a pożegnanie w ostatnich minutach "The Grand Experiment" było jedną z lepszych scen tegorocznego maja.
W tej opowieści o szpiegach, mordercach i kretach nie zabrakło również miejsca na braterskie poświęcenie i na poczucie winy. Bohaterom nie oszczędzono rozczarowań i zawodów, a ja wciąż się zastanawiam, jakiego Sherlocka (Jonny Lee Miller) spotkamy jesienią.
…ktoś postanowił się zemścić.
Niby minęły trzy sezony, a wciąż mało kto pamięta, że nie zadziera się z Adalind Schade (Claire Coffee). Jednocześnie, choć rzadko kiedy podszywanie się kogoś innego wypada znośnie w telewizji, a już robienie tego kosztem Juliette (Bitsie Tulloch) zahacza o znęcanie się nad słabszymi, to trzeba przyznać, że całość wyszła całkiem nieźle.
Efekty knowań Adalind były całkiem spektakularne, a ofiary jej bezkompromisowego planu zdecydowanie sobie na to zasłużyły. Widać, że scenarzyści zrobili coś dobrze, skoro punkt wyjścia kolejnej serii wydaje się całkiem świeży i nowy, mimo że trochę kojarzy się z "Chuckiem".
…wypada powrócić do źródeł.
Oczywiście, zanim nastąpił ów szczęśliwy powrót, musieliśmy raz jeszcze spotkać Joela (Josh Cooke) i Vivian (Lauren Bittner) oraz przetrwać trzy, w tym dwie nieudane, bardzo ważne ceremonie. W ich trakcie zmierzyliśmy się z wyznaniami niektórych bohaterów, a także z epidemią czkawki.
Na szczęście za pomocą uroczego zwrotu akcji, ostatecznie wszystko udało się sprowadzić do pewnego promu, cudownej Lemon (Jaime King) i dwóch znanych wszystkim panów machających przez szybę. Może tylko to tłumaczy, jakim cudem "Hart of Dixie" dostało zamówienie na kolejny sezon, przecież rzeczy dziwne i niezrozumiałe akurat w Bluebell sprawdzają się najlepiej.
…fajną chałupę czeka remont.
Przyzwoite spiski nie są złe. Dobrze też, gdy umożliwiają porządne strzelanie – szczególnie w takim serialu jak "Bones". Szkoda, że przy okazji zniszczono tak ciekawe miejsce, jak dom Brennan (Emily Deschanel) i Bootha (David Boreanaz).
Równocześnie rozumiem, że poczucie bezpieczeństwa we własnym domostwie jest bardzo istotną sprawą. Jest oczywiste, że człowiek chce się zabezpieczyć na wszelką ewentualność, szczególnie gdy sama nieruchomość zaliczyła już kiedyś całkiem ciekawe spotkanie z nabojami i materiałami wybuchowymi, a później w niezapowiedziane odwiedziny wpadł m.in. pewien zadziwiająco nudny seryjny morderca. Tyle że owa posesja miała być miejscem przyjaznym dzieciom.
Tymczasem Booth posiadał zapasy materiałów wybuchowych pozwalające na puszczenie z dymem całej okolicy. Dorobił się również kolekcji broni, przy której słynna już torba Johna Reese'a (Jim Caviezel) z "Person of Interest" zwana "planem B", jak i zawartość typowego bagażu podróżnego równie zainteresowanej pokojowym rozwiązywaniem konfliktów Sameen Shaw (Sarah Shahi), wyglądały raczej niepozornie i ubogo.
…wszystko się sypie. Znowu.
Pomieszkiwanie w Starling City musi być okropnym doświadczeniem. W końcu nawet pomijając trzęsienie ziemi, praktycznie zawsze coś się dzieje. Burmistrzowie i kandydaci na ów stołek padają niczym muchy, co kilka dni coś wybucha, policjanci robią za mięso armatnie, a znaczna część mieszkańców myśli tylko o mordowaniu, paleniu i grabieniu.
Pomyśleć, iż wszystko dlatego, że pewien gość w zielonym kapturku postanowił "uratować" to miasto. W sumie nie dziwie się Thei Quinn (Willa Holland)… – każdy normalny człowiek po tak ciężkich dwóch latach wolałby się czym prędzej wynieść.
Do zobaczenia!