15 najgorszych matek, które znamy z seriali
Redakcja
26 maja 2014, 19:49
Betty Francis (January Jones) – "Mad Men"
Nikodem Pankowiak: Matka, która zaniedbuje własne dzieci. Owszem, szykuje im posiłki i wysyła je do szkoły, ale to właściwie tyle. Emocjonalnie niedostępna, wyniosła, surowa – określenia można byłoby mnożyć i raczej żadne z nich nie czyni z niej dobrej matki. Oczywiście zdarzają się przebłyski, ale o Betty można powiedzieć, że nie jest matką, ona nią tylko bywa.
Marta Wawrzyn: Postać Betty najdobitniej pokazuje, jakim koszmarem było perfekcyjne w założeniu amerykańskie społeczeństwo, stworzone po II wojnie światowej – społeczeństwo, gdzie kobiety i mężczyźni mieli jasno określone role, poza które nie wypadało wychodzić. Betty to fatalna matka, zdarza jej się na dzieci krzyczeć, wpędzać je w poczucie winy, a nawet bić i dręczyć. Nic dziwnego, że Sally ucieka do szkoły z internatem i w rozmowach z koleżankami życzy swojej matce śmierci, a Bobby, z braku możliwości ucieczki, ciągle cierpi na bóle brzucha.
Za nic w świecie nie chciałabym takiej matki, ale oceniając ją trzeba mieć na uwadze, że to szalenie nieszczęśliwa kobieta, która nie spełnia się jako kura domowa, a jednocześnie nie ma żadnego pola manewru. Jak wiele amerykańskich żon idealnych z lat 50. i 60.
Peggy Bundy (Katey Sagal) – "Świat według Bundych"
Nikodem Pankowiak: Jest leniwa, zachowuje się czasem jak rozpieszczona księżniczka, choć nie ma ku temu żadnych podstaw, stroni od wszelkich prac domowych i cały swój czas najchętniej poświęciła na plotkowanie z przyjaciółką i oglądanie telewizji. Nie, to nie opis typowej nastolatki, to Peggy Bundy we własnej osobie. Właściwie trudno wskazać choć jedną dobrą rzecz, którą zrobiła w wychowywaniu swoich dzieci. Bud to zwykły loser, a największą zdolnością Kelly jest rozkładanie nóg przed kolejnymi chłopakami.
Ciężko znaleźć jakieś usprawiedliwienie, Peggy to po prostu fatalna matka, która z pewnością zdaje sobie z tego sprawę, ale szczególnie się tym nie przejmuje, bo od dzieci ważniejszy jest kolejny odcinek programu Oprah.
Marta Wawrzyn: Ach, ta wiecznie pusta lodówka, wygłodzona rodzina i Peggy wpatrzona nabożnie w ekran! Mimo że "Świat według Bundych" oglądałam dobrych kilkanaście lat temu, ten obraz wciąż ze mną jest. Możliwe, że Peggy udało się nawet przebić Ala i grube baby w sklepie z butami – a przecież to były naprawdę kultowe sceny.
Beverly Hofstadter (Christine Baranski) – "The Big Bang Theory"
Nikodem Pankowiak: Tak zdystansowanej matki w historii telewizji jeszcze nie było. Christine Baranski w roli, w której nie może pokazać absolutnie żadnych emocji, jest świetna. Syn obchodzi ją niewiele, traktowany jest przez nią raczej jak obiekt badawczy. Emocjonalne potrzeby Leonarda są zupełnie nieważne, za to niezwykle interesujące z naukowego punktu widzenia. Ciężko znaleźć w tym rankingu kobietę, która jeszcze bardziej nie nadaje się do roli matki. Wszystkie pozostałe panie mają chociaż jakiekolwiek uczucia wobec swoich dzieci, matka Leonarda nie ma uczuć wcale. To bryła lodu większa od tej, która zatopiła Titanica.
Marta Wawrzyn: Być może wszystko byłoby na swoim miejscu, gdyby synem Beverly był nie Leonard, a Sheldon. W końcu jego uwielbia! I z pewnością nie przypomina przy nim bryły lodu.
Lucille Bluth (Jessica Walter) – "Arrested Development"
Marta Wawrzyn: Kobieta, która sypiała na zmianę z braćmi bliźniakami i której najlepszym przyjacielem jest butelka gorzałki. Ludzie? Owszem, jacyś tam w jej życiu istnieją, ale aż tak się o nich nie troszczy. I dzieci bynajmniej nie są wyjątkiem. Lindsey od matki może się spodziewać co najwyżej krytyki i porad w rodzaju "Przejdź na dietę", GOB ją specjalnie nie obchodzi, a jej niepokojąco bliska relacja z Busterem to temat, nad którym psycholog mógłby spędzić całe życie i wciąż nie pojąć, jak to możliwe.
Tylko Michael wyrósł na sensownego człowieka… chociaż po najnowszym sezonie już nie jestem taka pewna, że wyrósł. Gdzieś w to wszystko zaplątał się jeszcze Annyong, adoptowany koreański chłopiec, który pełnił w życiu Lucille rolę swego rodzaju gadżetu. Krótko mówiąc, matka z niej naprawdę okropna, a postać komediowa – rewelacyjna.
Nancy Botwin (Mary-Louise Parker) – "Trawka"
Marta Wawrzyn: Nancy nie dało się nie lubić. Była inteligentna, śliczna, miała cięty dowcip i na dodatek zawsze chciała dobrze. Kiedy zmarł jej mąż, zajęła się dilerką narkotyków, żeby dzieci miały co jeść. W ogóle jej to nie szło i gdyby nie wujek Andy, pewnie w tym domu nigdy nie pojawiłby się na stole żaden ciepły posiłek.
Przez kolejnych osiem sezonów Nancy, dumna z tego, że jest taka zaradna i że koledzy po fachu uważają ją za fajnego MILF-a, podejmowała kolejne fatalne decyzje, wszystko w imię dobra rodziny. W efekcie życie ich wszystkich przypominało równię pochyłą i nikt z nich nie skończył dobrze. Shane miał zadatki na socjopatę, został gliniarzem, ale nie z tych, którzy ratują co tydzień świat w proceduralach. Silas pojawił się ostatnio w "The Good Wife" i to, co zrobił, niewątpliwie było winą Nancy. Mały Steve długo myślał, że to ciocia (równie popaprana co Nancy) jest jego mamą.
Oj, nie wyszła Nancy Botwin przygoda z macierzyństwem. To już z tą trawką skończyło się lepiej.
Gillian Darmody (Gretchen Mol) – "Zakazane imperium"
Marta Wawrzyn: Gillian do pewnego momentu wydaje się zasługiwać na współczucie, bo przecież to kobieta, która zaszła w ciążę przed 13. urodzinami, zgwałcona przez obleśnego starszego faceta. Mały Jimmy wychował się w burdelu i często oglądał własną matkę nago. Kiedy został studentem i zaczął umawiać się z dziewczynami, Gillian, czując, że traci nad nim kontrolę, w jedną noc zepsuła mu całe życie, zaciągając go do łóżka. Jimmy uciekł następnego dnia i poszedł do wojska.
Jakby tego było mało, Gillian znalazła na Promenadzie sobowtór swojego syna i odebrała mu życie w okropny sposób. Chyba już nikt nie życzy tej kobiecie czegoś innego niż marny koniec w więzieniu – a kiedyś były przecież takie momenty, kiedy podziwialiśmy jej siłę i autentycznie jej współczuliśmy.
Gemma Teller Morrow (Katey Sagal) – "Sons of Anarchy"
Nikodem Pankowiak: Katey Sagal po raz drugi. Grana przez nią Gemma wszystko, co robi, robi z myślą o rodzinie. Tak przynajmniej stara się wszystkim, w tym sobie, wmówić. Prawda jest taka, że Gemma myśli tylko o sobie.
Zresztą, co tu dużo mówić, podsumujmy w skrócie jej dokonania. Prawdopodobnie maczała palce w śmierci swojego męża, który nie chciał stać się gangsterem na motocyklu. Później takiego gangstera poślubiła. Chciała zabić matkę swojego wnuka, omal nie zabiła obu wnuków w wypadku samochodowym, by ostatecznie pozbawić życia ich matkę, byleby ta nie wywiozła ich zbyt daleko. W tle mamy jeszcze wiele innych przestępstw i nadużywania przemocy. Do niewielu osób słowo "patologia" pasuje tak, jak do Gemmy. Zdecydowanie materiał do zanalizowania przez psychologa albo psychiatrę.
Cersei Lannister (Lena Headey) – "Gra o tron"
Nikodem Pankowiak: Komu jak komu, ale Cersei braku matczynej miłości zarzucić nie można. Problem w tym, że ta miłość powoduje, że nie widzi ona, kim tak naprawdę są jej dzieci, a dokładniej jedno z nich. Cersei wychowała potwora i przez cały czas przymykała oczy na jego poczynania. Joffrey zabijał, kazał zabijać i lubował się w przemocy, a jego matka mimo to uwielbiała jego i pozwalała mu na wszystko. To się nie mogła skończyć dobrze.
Bezstresowe wychowanie sprowadziło na ród Lannisterów wiele problemów i pewnie będzie odbijać się czkawką także w kolejnych sezonach. A wszystko dlatego, że w przeciwieństwie do większości kobiet w tym rankingu Cersei miała w sobie dużo miłości do swoich dzieci. Za dużo.
Marta Wawrzyn: Warto jeszcze dodać, że przecież Joffrey pochodzi z kazirodczego związku. Już samo to daje pojęcie o tym, jak wygląda moralność w rodzinie Lannisterów, i zarazem pomaga odpowiedzieć na pytanie, czemu ta kobieta nie zauważyła, w jakiego sadystę przemienia się jej ukochane dziecko. Tam po prostu wszystko jest chore, od początku do końca.
Lily van der Woodsen (Kelly Rutherford ) – "Plotkara"
Marta Wawrzyn: Ile to ona razy wychodziła za mąż? Serio, straciłam rachubę. Wiem tylko, że przez wszystkie sezony szeroko otwartymi oczami patrzyłam na tę nieruchomą, pozbawioną mimiki twarz, próbując odgadnąć, co tam siedzi w środku. Ta zagadka pozostała nierozwiązana do dziś.
Wiemy za to, że jedno z jej dzieci próbowało popełnić samobójstwo, a drugie – Serena – miotało się bez sensu, wpadając w kolejne kłopoty i nie mogąc liczyć na pomoc ze strony własnej matki. Lily zdarzało się wręcz zapominać, że Serena istnieje, tak była zajęta sobą.
Alex Altman (Malin Akerman) – "Suburgatory"
Nikodem Pankowiak: Kobieta, która do rodzicielstwa absolutnie nie jest stworzona. Zostawiła męża i malutką córkę i zniknęła z ich życia na kilkanaście lat. Później wraca, przewraca wszystko do góry nogami i ponownie daje dyla. Mało? Pojawia się raz jeszcze, pod koniec 2. sezonu i wydaje się, ze jest dla Tessy ratunkiem w kryzysowym momencie. Nic z tych rzeczy, bo już w pierwszej scenie kolejnej serii dowiadujemy się, że bycie matką jednak nie jest dla niej. Nie ma w sobie nawet tyle odwagi, by spojrzeć córce w oczy – zostawia krótki liścik i znowu znika. Tym razem już na zawsze.
Być może to wszystko potoczyłoby się inaczej, gdyby Malin Akerman nie dostała angażu w "Trophy Wife", ale tak czy siak Alex na tytuł matki roku nigdy nie zasłuży.
Monica Gallagher (Chloe Webb) – "Shameless"
Marta Wawrzyn: Matka, która zostawiła swoje dzieci z ojcem pijakiem i całkiem znikła z pola widzenia. Kiedy powróciła parę lat później, okazało się, że została lesbijką i mieszka z niejaką Robertą, która woli być nazywana Bobem. Prawda o niej wychodzi na jaw w 2. sezonie – Monica jest dwubiegunowa i ma długą historię wzlotów i upadków. Nie kontroluje swojego zachowania ani swoich nałogów, potrafi naćpać się w środku dnia, okraść rodzinę z pieniędzy – i nie ma w ogóle poczucia winy.
Ale to oczywiście nie tylko zła matka, to skomplikowana postać, która pewnie byłaby zupełnie inna, gdyby nie choroba.
Sarah Linden (Mireille Enos) – "The Killing"
Marta Wawrzyn: Detektyw Linden ma tak wiele zalet, że aż głupio umieszczać ją w takim rankingu. No ale nie da się ukryć, że matką roku to ona nie jest. Zdarzało jej się dzieciaka gubić, zostawiać samego na dłuższy czas, karmić batonikami z automatu. A wszystko dlatego, że życie Sarah podporządkowane jest pracy.
Nic dziwnego, że jej syn, Jack, w końcu wybiera życie z dala od niej. Sarah na matkę po prostu nadaje się średnio.
Colleen Donaghy (Elaine Stritch) – "30 Rock"
Marta Wawrzyn: Jack Donaghy to jeden z tych facetów, którzy nie boją się niczego. Ale na wieść o tym, że matka przyjeżdża do miasta, zachowywał się jak mały chłopiec, który obawia się lania. Nie bez powodu. Colleen była zdecydowanie zbyt surową matką, z takich, które próbują wysłać 12-letniego syna do Wietnamu, żeby zrobić z niego mężczyznę.
Nic, co robił Jack, nie zyskiwało jej aprobaty, zawsze wymagała od niego więcej i więcej. Co sprawiało, że drżał na myśl o spotkaniu z nią i starał się unikać jej, jak się dało. Oczywiście po jej śmierci okazało się, że wszystko to było dla jego dobra i że bez niej Jack pewnie nie zostałby człowiekiem sukcesu. Ale nie zmienia to faktu, że za życia Colleen ewidentnie nie była w stanie nawiązać właściwej relacji z synem.
Nie bez powodu na liście rzeczy do zrobienia, którą Jack sporządził w dzieciństwie, znalazło się "Przejechać mamę autem".
Norma Bates (Vera Farmiga) – "Bates Motel
Nikodem Pankowiak: Oglądając serial, wiemy, że syn Normy już za chwilę stanie się prawdziwym potworem, teraz dopiero się w niego przemienia. Jego matka również to wie i absolutnie nic z tym nie robi. Wtedy musiałaby oddać go w ręce specjalistów, a przecież gdzie będzie mu lepiej niż przy niej?
Norma to prawdziwa królowa dramatu, która na zmianę płacze i podnosi głos. Jej relacja z synem jest przerażająca, pełna różnych podtekstów, które przez każdą zdrowo myślącą osobę zostałyby uznane za odrażające. Bądźmy szczerzy, już nawet ich podobne imiona mogą budzić dziwne skojarzenia. Norma, jak na osobę apodyktyczną przystało, nie dopuszcza nikogo w pobliże swojego syna i tworzy z nim niezdrową relację. Wszyscy wiemy, jak to się skończy.
Selina Meyer (Julia Louis-Dreyfus) – "Veep"
Marta Wawrzyn: We wzajemnych stosunkach wiceprezydent Seliny Meyer i jej córki Catherine widać wszystko oprócz miłości. Catherine, która już jest studentką, stara się jak może nie wchodzić swojej w matce w drogę. Próbuje też nie dawać się wykorzystywać przez Selinę do budowania właściwego wizerunku, ale to już jej różnie idzie. Czasem trudno jest odmówić, więc obie panie się spotykają – i prawie zawsze dochodzi do konfrontacji.
Pamiętacie, jak pani wiceprezydent i jej córka przypadkiem założyły dokładnie taką samą sukienkę? To jeden z momentów najdobitniej pokazujących, jak okropna potrafi być Selina w stosunku do własnego dziecka.