Czemu w finale "Gry o tron" nie było TEJ sceny?
Marta Wawrzyn
18 czerwca 2014, 14:44
Ci, którzy czytali "Nawałnicę mieczy", są rozczarowani finałem 4. sezonu "Gry o tron", bo zabrakło w nim ważnej sceny z książki. Dlaczego z niej zrezygnowano? Uwaga na spoilery – i to z książki, a nie tylko z serialu.
Ci, którzy czytali "Nawałnicę mieczy", są rozczarowani finałem 4. sezonu "Gry o tron", bo zabrakło w nim ważnej sceny z książki. Dlaczego z niej zrezygnowano? Uwaga na spoilery – i to z książki, a nie tylko z serialu.
Czytelnicy sagi George'a R.R. Martina spodziewali się, że w odcinku "The Children" pojawi się w spektakularny sposób niejaka Lady Stoneheart, czyli pewna postać, którą dobrze znamy, w zupełnie nowym wydaniu. Jej wejście zostało nawet zaspoilerowane przez Lenę Headey na Instagramie.
A jednak sceny z nią nie zobaczyliśmy. Reżyser finału, Alex Graves, powiedział w rozmowie z Vulture, że ona nigdy nie miała być częścią tego odcinka. To wszystko jego zdaniem jest trudne i skomplikowane – i ten wątek po prostu mógłby nie wpasować się fabularnie w "The Children", a także ogólnie w 4. sezon. Kiedy w takim razie zobaczymy Lady Stoneheart? Tego Graves nie wie – i to już będzie zależało od twórców serialu, a nie od niego. Reżyser zasugerował, że być może postać mogłaby zostać całkiem wycięta, ale nie sądzę, żeby scenarzyści zdecydowali się na tak drastyczny krok.
Finał 4. sezonu "Gry o tron" skomentował też George R.R. Martin, który w rozmowie z EW odniósł się do różnic pomiędzy jego książkami a serialem. Jak powiedział, to, co w "The Children" zrobił Tyrion, jest jak najbardziej wytłumaczalne, bo on stracił wszystko, włącznie z pozycją w Królewskiej Przystani i całym swoim złotem. Kiedy szedł zobaczyć się z ojcem, nie miał żadnego planu, nie wiedział, co zrobi ani co mu powie. Obecność Shae w jego komnacie była dla niego dodatkowym szokiem. Tyrion po prostu już nie mógł więcej znieść, stąd też postąpił tak, jak postąpił.
Martin zauważył, że serialowa Shae różni się od książkowej – przede wszystkim tym, że była dużo bardziej szczera w swoich uczuciach do Tyriona. Zależało jej na nim, broniła go i walczyła o niego. Książkowa Shae była tylko prostytutką, dla której Tyrion był jednym z klientów. Manipulowała nim dla pieniędzy i wyższego statusu, ale tak naprawdę jej nie obchodził. Pisarz przyznał, że scena jej śmierci w serialu ma zupełnie inny wymiar niż w książce, właśnie przez to, że napisano tę postać zupełnie inaczej.
Zmian w stosunku do książkowego oryginału pojawia się z sezonu na sezon coraz więcej. Fani sagi Martina witają je raczej z niechęcią, ale i fani serialu nie są zachwyceni tym, co zrobił Tyrion. Bo to zmienia jego postać w kierunku, który niekoniecznie nam się podoba. Miejmy więc nadzieję, że twórcy serialu rzeczywiście mają wszystko zaplanowane.