"Zakazane imperium": Nucky wrócił i ma kłopoty
Daniel Nogal
27 września 2011, 11:17
Zaczął się (także dla polskich widzów!) 2. sezon "Boardwalk Empire". Co nowego w Atlantic City? Uwaga na spoilery.
Zaczął się (także dla polskich widzów!) 2. sezon "Boardwalk Empire". Co nowego w Atlantic City? Uwaga na spoilery.
Poprzedni sezon "Zakazanego imperium" miał dwie wielkie zalety. Po pierwsze, doskonale prezentował jak, z kim i po co tak naprawdę robi się politykę. Zrobiłbym z niego (podobnie zresztą jak z "Deadwood") lekturę obowiązkową dla studentów politologii.
Drugi atut serialu, nikogo tu nie zaskoczę, nazywa się Enoch "Nucky" Thompson. Interesująca postać i fenomenalny Steve Buscemi, który pokazał, że chuderlawy, brzydki facet z wyłupiastymi ślepiami i skrzekliwym głosem może być autentycznym samcem alfa, trzymającym w garści całe miasto.
Niestety pierwsza seria "Boardwalk Empire" miała również wadę – i to sporą. A byli nią dla mnie wszyscy bohaterowie poza Enochem. Nie stwierdziłbym może, że postacie zostały kiepsko wymyślone albo że nędznych dobrano aktorów. Tak źle nie było. Jednak pomiędzy nimi a Thompsonem/Buscemi widziałem przepaść, to raz.
Dwa – było ich po prostu za dużo. Wciąż pojawiali się nowi, różnorodni bohaterowie, których perypetiami twórcy serialu chcieli mnie zainteresować. Bezskutecznie. Ich losy i dylematy mnie nudziły, nie zapamiętałem imion, ziewałem i traciłem zainteresowanie tym, co działo się na ekranie, dopóki znów nie pojawił się na nim Nucky.
Ale dość marudzenia o poprzednim sezonie. Jaki jest nowy odcinek? Na pewno świetnie się zaczyna. Wesołą imprezą z whisky, szampanem i potrząsającymi nagim biustem dziewczętami. A już chwilę potem: serie z karabinu maszynowego i pierwsze trupy. Nie trzeba długo czekać na akcję, jak choćby podczas niedawnej premiery "Sons of Anarchy". Końcówka też taka jak należy: cliffhanger spod znaku "co teraz będzie z Nuckym!?".
Co zaś pomiędzy wstępem a zakończeniem? Zasadniczo wszystko pozostało po staremu, wygląda na to, że drugi sezon nie będzie odbiegał od standardów pierwszego. Serial wciąż będzie świetnie wyglądać i doskonale oddawać klimat okresu amerykańskiej prohibicji, zobaczymy niejedną strzelaninę i nagłe zwroty akcji.
Dalej będziemy też obserwować prawdziwe oblicze polityki i znakomitego Buscemiego – ale również, niestety, plejadę postaci, które nie mają wielkich szans na to, by wyjść z cienia głównego bohatera. Jak dla mnie to po prostu nadal będzie one man show.
Podsumowując – jeśli komuś mimo wszystko podobała się pierwsza seria, z czystym sumieniem zachęcam, by oglądał dalej. Tych zaś, których nie porwała, przestrzegam, że w drugim sezonie niczego nowego raczej nie uda im się odnaleźć.