"Terra Nova": Witajcie w "Jurassic Park"!
Paweł Rybicki
27 września 2011, 22:20
Wielkie oczekiwania, szumne zapowiedzi, wielkie (4-5 mln dolarów za odcinek) pieniądze. Czy "Terra Nova" będzie hitem telewizyjnej jesieni?
Wielkie oczekiwania, szumne zapowiedzi, wielkie (4-5 mln dolarów za odcinek) pieniądze. Czy "Terra Nova" będzie hitem telewizyjnej jesieni?
Pierwsze sceny szybko wprowadzają nas w realia 2149 roku. Przeludniona Ziemia jest skrajnie zanieczyszczona, oddychanie bez masek grozi śmiercią. Równocześnie specjalne oddziały policji polują na rodziny, które odważyły się mieć więcej niż dwójkę dzieci (swoją drogą to przecież liberalizm, w Chinach już teraz można mieć tylko jedno).
Rodzinę Shannonów poznajemy właśnie w momencie, gdy do ich mieszkania wdzierają się funkcjonariusze. Bez trudu odnajdują ukryte trzecie dziecko – małą Zoe. Wtedy rzuca się na nich jej ojciec.
Jim sam jest policjantem, ale władze są bezwzględne – trafia do ciężkiego więzienia. W tym czasie jego żona zdobywa kontrakt na pracę w kolonii Terra Nova. Pomaga mężowi uciec (właściwie nie wiadomo jak) i wraz z dziećmi rzucają się w przeszłość – 85 mln lat wstecz. Tam, gdzie ludzie chcą zbudować swoją nową przyszłość.
Tak, akcja wartka, a to tylko pierwsze… 15 minut pilotowego odcinka. Przez kolejne 70 minut rodzinę Shannonów spotyka wiele kolejnych przygód – przede wszystkim starcie z krwiożerczymi dinozaurami.
Czyżby więc "Terra Nova" była gwarancją wspaniałej rozrywki? Cóż, na to pytanie trudno odpowiedzieć. Przede wszystkim scenariusz pierwszego odcinka (a w zasadzie połączonych razem dwóch) sprawia wrażenie praktycznie zamkniętej historii. Równie dobrze mogłaby to być kolejna część "Jurassic Park". Owszem, scenarzyści zostawiają trop w postaci dziwnych napisów na skałach, ale nie czułem się specjalnie zaintrygowany.
Scenarzyści nie przesadzili z intrygami (i to nie jest pochwała), za to zdecydowanie przesadzili z patosem. Owszem, familijny patos jest znakiem firmowym Spielberga (producenta wykonawczego serialu), ale zawartość patosu w pilocie "Terra Novy" przekroczył wszelkie granice. Zwłaszcza, że skonfrontowano go z podniosłą muzyką, a nie złagodzono chociażby odrobiną humoru.
Ale zapomnijmy (chwilowo) o tym. Są przecież pościgi, strzelaniny i dinozaury. Dużo dinozaurów! A może nawet i kosmici się pojawią.