Jak powstała czołówka "Masters of Sex" [wideo]
Marta Wawrzyn
15 lipca 2014, 14:48
Pokazać seks bez pokazywania seksu – przed takim zadaniem stanęli twórcy czołówki "Masters of Sex". Efekt można tylko kochać albo nienawidzić, trzeciej możliwości nie ma.
Pokazać seks bez pokazywania seksu – przed takim zadaniem stanęli twórcy czołówki "Masters of Sex". Efekt można tylko kochać albo nienawidzić, trzeciej możliwości nie ma.
Drobne gesty, bóbr, zadowolony kotek, wyrośnięte muffinki, króliki na baterie, rozkwitające rośliny, dorodne ogórki, pędzące pociągi, rakiety, gejzery, fajerwerki – a w tym wszystkim animowana para, która ewidentnie to zrobiła, kiedy nie patrzyliśmy. Absolutnie uwielbiam czołówkę "Masters of Sex" za to, że jest z jednej strony subtelna i metaforyczna, a z drugiej mocno sugestywna i na swój sposób dosłowna. To cudowna gra skojarzeń, dokładnie tak jak czołówka "Dextera".
Ponieważ czołówka właśnie dostała nominację do Emmy – rywalami są m.in. "Black Sails" i "True Detective", więc niełatwo będzie wygrać – jej historią zainteresował się tygodnik "Time". Historia zaczyna się tak, że Leanne Dare ze studia Elastic (odpowiedzialnego m.in. za czołówki "True Detective", "Game of Thrones" i "The Americans") dostała proste zadanie: stworzyć dowcipną, inteligentną czołówkę, która pasowałaby o serialu opowiadającym o odkrywaniu ludzkiej seksualności.
"Najpierw myślisz o tym co oczywiste: naprawdę ładnych zdjęciach pokazujących seks. Tylko jak sprawić, żeby stało się to interesujące?" – pyta Leanne Dare. Tak to się właśnie zaczęło: od przeglądania nagich fotografii i filmów z lat 50. Dopiero zdjęcie kwiatka zainspirowało ją, żeby pójść w innym kierunku. A kiedy czołówką nowego serialu zainteresowali się jej współpracownicy, wszystko już szybko poszło. Ktoś dorzucił pociąg, ktoś zasugerował, żeby dać węża w trawie. Pomysłów było coraz więcej i więcej, autorka czołówki rozsyłała maile z pytaniami w rodzaju: "Czy ktoś był na wakacjach w Yellowstone i nakręcił wideo z gejzerem?".
Zanim Michael Penn skomponował motyw muzyczny, który został użyty w czołówce, pracowano przy piosence "Fever" Peggy Lee i montowano wszystko, co ludzie podrzucali. Czołówka "Masters of Sex" zawiera więc mnóstwo małych historii: zadowolony kot należy do jednego ze współpracowników Leanne Dare, ogórek myje recepcjonistka, muffinek miało w ogóle nie być, ale ktoś je przyniósł do pracy.
W efekcie powstała jedna z niewielu czołówek, które mogę oglądać bez końca. I nie mówcie mi, że Wy macie inaczej, bo nie uwierzę.