Co jest spoilerem, a co nie? Zobaczcie tę dyskusję
Marta Wawrzyn
23 lipca 2014, 18:08
Ekipa Screen Junkies przygotowała ciekawy materiał o tym, za co czasem naprawdę nienawidzimy internetu – czyli o spoilerach.
Ekipa Screen Junkies przygotowała ciekawy materiał o tym, za co czasem naprawdę nienawidzimy internetu – czyli o spoilerach.
Pamiętacie, jak na fanpage'u "How I Met Your Mother" pojawiło się zdjęcie Matki tuż po wyemitowaniu odcinka w USA i w efekcie cały świat był wściekły? Tak, to zdecydowanie był niefajny spoiler. Ja na podobne spoilery trafiam codziennie rano, oczywiście przed obejrzeniem ulubionych seriali, bo przeglądam newsy. Jeśli w którymś z seriali ginie bohater, zazwyczaj dowiaduję się tego z nagłówków w amerykańskich serwisach albo od "życzliwych" Amerykanów na Twitterze. Nie jestem w stanie tego uniknąć, przestałam już zresztą tego unikać.
Ale w czasach, kiedy prawie każdy ogląda seriale swoim rytmem, nie oglądając się na telewizyjne ramówki, pod pojęciem spoilera nie kryje się już tylko zdradzenie istotnej informacji na temat znaczącego wątku. Okrzyczanym za spoilerowanie można zostać nawet wtedy, gdy poda się informację, że jakiś aktor wraca do serialu (nie pisząc przy tym w ogóle o okolicznościach powrotu) albo wyrazi się opinię typu: "Wow, w serialu X znów zaszaleli". Zdarza się, że ludzie na Twitterze nie chcą dowiadywać się ode mnie, czy w serialu zaszaleli, czy nie. Chcą go obejrzeć i dopiero potem poznać moją opinię. O tych, którzy są kilka sezonów do tyłu, już nawet nie mówię…
Wojny o spoilery toczą się w moich okolicach tak często, że już do nich przywykłam. Nie zwracam uwagi, kiedy ktoś na mnie krzyczy, że recenzja odcinka zawiera spoilery – bo niby jak miałabym zrecenzować odcinek bez spoilerów? Na Twitterze staram się nie zdradzać niczego, co ma bezpośredni związek z fabułą, ale nie zawsze to jest takie proste.
Spoilery są wszędzie i nie da się ich uniknąć – jeśli chcemy korzystać z Facebooka, Twittera czy nawet Kwejka i nie dostać przy tym rozstroju nerwowego, wypada przyzwyczaić się do tego, że ktoś może nam powiedzieć coś, czego nie chcemy wiedzieć. I to nawet nie ze złośliwości, tylko dlatego, że nie pomyślał, że to może być spoiler. A jeśli z opóźnieniem zamierzamy obejrzeć ważny odcinek, najlepiej po prostu nie zaglądać tam, gdzie mogą czaić się spoilery.
Unikanie spoilerów jest tym trudniejsze, że zawsze znajdzie się ktoś, komu sprawia szaloną przyjemność podzielenie się swoją "wiedzą". Przykładowo, ja już nie muszę czytać sagi Martina. Wiem, co się będzie działo dalej z większością bohaterów, bo moi znajomi, którzy książki przeczytali, uznali, że trzeba się ze mną podzielić przynajmniej niektórymi informacjami. W efekcie wiem zdecydowanie za dużo i pewnie nigdy po te książki nie sięgnę.
A co inni mówią o spoilerach? Ekipa Screen Junkies – czyli ci od szczerych trailerów – przygotowała materiał na temat spoilerów. Panowie rozmawiają o unikaniu spoilerów w czasach Twittera, zastanawiają się też, po upływie jakiego czasu od premiery można swobodnie rozmawiać o fabule odcinka serialu. Jeden z nich mówi, że 24 godziny spokojnie wystarczą – jeśli rzeczywiście lubisz jakiś serial, to w ciągu doby od premiery odcinka znajdziesz czas, aby go obejrzeć. Pozostali byli innego zdania, ale w końcu wszyscy się zgodzili, że doba to może być za mało, ale już dwa dni naprawdę wystarczą. I co Wy na to?