10 powodów, dla których warto oglądać "Manhattan"
Marta Wawrzyn
20 sierpnia 2014, 20:12
Opowiadający o twórcach amerykańskiej bomby atomowej "Manhattan" to najlepszy serial, którego nie oglądacie. Oto 10 powodów, dla których powinniście to zmienić.
Opowiadający o twórcach amerykańskiej bomby atomowej "Manhattan" to najlepszy serial, którego nie oglądacie. Oto 10 powodów, dla których powinniście to zmienić.
1. Jeszcze nie było serialu o twórcach bomby atomowej
Wszyscy słyszeliśmy o projekcie Manhattan, Robercie Oppenheimerze i ataku atomowym na Hiroszimę i Nagasaki. Wiemy też mniej więcej, jak przebiegała zimna wojna i dlaczego Związek Radziecki i USA przez dziesiątki lat były w stanie trzymać się w szachu. O kulisach powstania bomby atomowej mamy pojęcie w najlepszym wypadku marne, a zazwyczaj po prostu żadne. Nie, nie mówię, żeby traktować "Manhattan" jak lekcję historii. Nie o to chodzi. Ale to produkcja, która próbuje zajrzeć tam, gdzie seriale do tej pory nie zaglądały – do przeklętego miasteczka na pustyni, w którym powstała najbardziej zabójcza broń w historii ludzkości. I niezależnie od tego, czy w tej fikcji jest 50% czy 5% prawdy, "Manhattan" ma hipnotyzującą siłę.
2. Klimat wszechobecnej paranoi
Jak wygląda życie w kilkutysięcznym miasteczku za płotem pośrodku niczego, gdzie zgromadzono naukowców pracujących nad bronią atomową? Powiedzieć, że dziwnie to nie powiedzieć nic. Fizycy przyjeżdżają tu całymi rodzinami, rzucając wszystko. Zamieszkują w domach przypominających baraki. Zakazano im rozmawiać o tym, co robią w pracy, więc ich żony i dzieci mają tylko mgliste pojęcie o powodach, dla których siedzą na tym pustkowiu. Rodziny się kłócą, zdarzają się trudności z zaopatrzeniem, wszędzie wdziera się piach.
A na dodatek wszystkiego pilnują żołnierze, którzy z byle powodu potrafią pociągnąć za spust. Projekt jest tak tajny, że nawet wiceprezydent USA nie wie, o co w nim chodzi. Armia paranoicznie boi się szpiegów Hitlera, więc utrudnia na co dzień życie tym, którzy szpiegami nie są i nigdy nie będą. Wszyscy są podsłuchiwani i poddawani przeszukaniom, wszyscy wyglądają na zmęczonych i wkurzonych codziennością w Los Alamos. Ale robią dalej swoje, gnani po części szaloną ambicją, a po części wiarą, że bomba atomowa zakończy wojnę. A kto wie, może i wszystkie wojny.
3. Dylematy ludzi, którzy stworzyli broń atomową
No właśnie, zakończenie wojny to jeden z możliwych scenariuszy. Drugi scenariusz, o którym naukowcy starają się na co dzień nie myśleć, to koniec świata. Jedno państwo użyje bomby atomowej, potem drugie, trzecie… i nic nie zostanie z naszej cywilizacji. Ci ludzie wiedzą, że tworzą najstraszniejszą broń, jaką sobie tylko można wyobrazić, i zadają sobie pytania o to, czy postępują słusznie oraz jak to wszystko się skończy, jeśli ich misja się powiedzie. A ponieważ nie mogą podzielić się swoimi dylematami z najbliższymi, żyją w prawdziwym koszmarze. Co oczywiście nie obchodzi ich zwierzchników, dla nich każdy z tych geniuszy to tylko trybik w maszynie, który bez problemu da się zastąpić.
4. Retro pełną gębą
Stare samochody, romantyczne sukienki, superczerwone usta, papierosowy dym, alkohol, mnóstwo muzyki. "Manhattan" jest tak klimatyczny, tak piękny, tak dopieszczony, że to aż nieprzyzwoite.
5. Bohaterowie z krwi i kości
To nie jest tak, że bombę atomową zbudowały bezduszne roboty. Zbudowali ją ludzie, i to nie tacy, którzy są z definicji pozbawieni moralności. Mimo że do tej pory wyemitowano dopiero cztery odcinki, bohaterowie już udowodnili, że są ludźmi z krwi i kości. Szefowie dwóch rywalizujących zespołów budujących bombę, Reed Akley (David Harbour) i Frank Winter (John Benjamin Hickey), to niezwykle silne – i różne od siebie – osobowości. Młodym naukowcom, takim jak Charlie Isaacs (Ashley Zukerman), odejmuje mowę, kiedy orientują się, po co ich tu sprowadzono. Ale potem zwycięża ambicja i myśl o Nagrodzie Nobla. Żony wściekają się, że nic z tego wszystkiego nie rozumieją, ale w końcu i one znajdują coś dla siebie (na przykład pracę polegającą na podsłuchiwaniu sąsiadów). Żołnierze tylko na pozór nad wszystkim panują. Emocje gromadzą się i gromadzą, aby wybuchnąć z szaloną siłą. A końca wojny nie widać.
6. Postacie historyczne na drugim planie
Główni bohaterowie "Manhattanu" to postacie fikcyjne, nie ma tu prawdziwych noblistów, o których moglibyśmy poczytać w encyklopedii. Ale pojawiają się oni gościnnie. W najnowszym odcinku miasteczko zelektryzowała krótka wizyta Nielsa Bohra, duńskiego fizyka, który uciekł do USA, po tym jak dowiedział się trochę za dużo o hitlerowskich planach budowy bomby atomowej. Bohr serialowy, dokładnie tak jak prawdziwy, nie wniósł wiele do projektu Manhattan, bo miał poważne wątpliwości, czy taką broń należy w ogóle budować.
W serialu regularnie pojawia się Robert Oppenheimer, nadzorca projektu, nazwany potem ojcem bomby atomowej. Gra go Daniel London, który nie musi wiele robić, żeby jego postać uchodziła za ekscentryka.
7. Wspaniała Olivia Williams
Ta niesamowicie wyrazista kobieta to prawdziwy skarb. Olivia Williams gra Lizę, żonę Franka Wintera, szefa jednego z zespołów tworzących projekty bomby. Mimo że jest botanikiem i profesorką na jednym z najlepszych uniwersytetów w kraju, rzuciła wszystko, co miała, i pojechała z mężem do Los Alamos. Tak jak wszystkie żony, nie wie, co powstaje w tutejszych laboratoriach, i tylko ma nadzieję, że jest to warte poświęceń. Jest sfrustrowana, zwłaszcza że Frank nie ułatwia jej niczego, ale na co dzień zupełnie nie daje tego po sobie poznać. Wydaje się energiczna, pełna życia i po prostu przesympatyczna. Szybko chodzi, ubiera się inaczej niż pozostałe żony i zawsze, ale to zawsze ma ciętą ripostę. Trudno sobie wyobrazić "Manhattan" bez tej postaci i tej aktorki.
8. Śliczna Rachel Brosnahan
Znana z "House of Cards" Rachel Brosnahan gra Abby, młodą żonę fizyka Charliego. Istotę śliczną, idealnie wystrojoną i nierozumiejącą kompletnie nic z tego, co dzieje się wokół niej. Początkowe rozczarowanie, wywołane warunkami, w których musi teraz żyć, przeradza się w uwielbienie dla męża, kiedy ten jej mówi, nad czym pracuje. Problem w tym, że to, co jej mówi, nie ma żadnego związku z prawdą. Co pewnie prędzej czy później wyjdzie na jaw – i będzie kolejny dramat. Mimo że niestabilne zachowania Abby już na tym etapie mnie denerwują, muszę przyznać, że Rachel Brosnahan i gra świetnie, i wygląda jak marzenie.
9. Superinteligentni panowie w garniturach
Bohaterowie "Manhattanu" są interesujący z jeszcze jednego powodu: to w większości geniusze. Prawdziwi geniusze, nie tacy jak Sheldon z "The Big Bang Theory". Lista naukowców, którzy pracowali w Los Alamos i później otrzymali Nagrodę Nobla, jest długa. Mimo że ci serialowi to postacie fikcyjne, jedno pozostało niezmienne – IQ. Panowie w serialu nie dość że świetnie wyglądają w garniturach, to jeszcze na każdym kroku popisują się swoją erudycją. Przerzucanie się co chwila cytatami i inteligentnymi ripostami nie zawsze wypada naturalnie, ale trzeba przyznać, że swój urok ma.
10. To dziwne miasteczko
Miasteczko, przy wjeździe do którego wisi tabliczka "Welcome to nowhere", to dodatkowy bohater serialu. Znajduje się ono w Nowym Meksyku, pośrodku pustyni, w pobliżu Los Alamos. Życie jego mieszkańców – tych wszystkich geniuszy i ich rodzin – przypomina zmagania pionierów na Dzikim Zachodzie. Warunki są skromne, budynki prowizoryczne, przyroda wdziera się do domów w postaci piachu, który jest ciągle przywiewany, a na dodatek wszystkiego pilnują uzbrojeni żołnierze. Każdy jest podejrzany, również wysoko postawieni naukowcy, i nikt bez przepustki nie wyjedzie stąd ani tu nie wjedzie.
Nikt nie ma pojęcia, ile jeszcze potrwa wojna, czy kiedykolwiek uda się zbudować to, co jest w planach, ani ile jeszcze czasu trzeba będzie tu spędzić. My jesteśmy mądrzy – wiemy, że skoro jest rok 1943, to tych nieszczęśników czekają jeszcze tylko (aż?) dwa lata w tym zapomnianym przez Boga miejscu. Oni tego nie wiedzą.