"Forever" (1×01): Ze śmiercią mu do twarzy
Marta Wawrzyn
23 września 2014, 18:03
"Forever" to jeden z tych seriali kryminalnych, które wielkie nie są i nigdy nie będą, ale da się je oglądać, bo nie traktują siebie serio. I właśnie dlatego się broni.
"Forever" to jeden z tych seriali kryminalnych, które wielkie nie są i nigdy nie będą, ale da się je oglądać, bo nie traktują siebie serio. I właśnie dlatego się broni.
Dr Henry Morgan (Ioan Gruffudd) na oko jest przystojnym facetem około czterdziestki. Mieszka w Nowym Jorku, gdzie pracuje jako patolog. I jest szalenie skuteczny w swojej pracy – z bzdurnych szczegółów, których nikt nie dostrzega, on szybko układa trafne teorie. Współpracownicy myślą, że mają do czynienia z własnym geniuszem, takim mniej ekscentrycznym Sherlockiem Holmesem, ale to nie tak. Dr Morgan po prostu ma doświadczenie w obcowaniu ze śmiercią. Mimo że już wiele razy umierał, nie jest w stanie pożegnać się z życiem naprawdę. Za każdym razem spada na cztery łapy, to znaczy zmartwychwstaje – i pojawia się zupełnie nagi, w wodzie. Co prowadzi do licznych komicznych sytuacji.
Brzmi idiotycznie? Nie przeczę. "Forever" nie jest jednym z tych ambitnych dramatów oferujących skomplikowane zagadki kryminalne i nie próbuje takiego udawać. To serial, który bardzo dobrze zdaje sobie sprawę z własnych niedoskonałości i kiedy trzeba, potrafi celnie z nich zakpić. Już od pierwszych chwil widać, że nic tu nie jest do końca na serio. To tylko bezpretensjonalna rozrywka.
I właśnie dlatego oglądanie "Forever" nie boli. Przeciwnie, można się w tę historię nieźle wciągnąć. Pilot jest zgrabnie napisany, przyzwoicie zrealizowany i bardzo dynamiczny. Ioan Gruffudd ma mnóstwo uroku, wspaniały uśmiech i cudnie wygląda w klasycznych płaszczach, jak na walijskiego dżentelmena przystało. Urody towarzyszącej mu Alany De La Garzy, która wciela się w policjantkę Jo Martinez, też specjalnie reklamować nie trzeba. Trzecią z głównych ról, właściciela sklepu z antykami i jednocześnie przybranego "ojca" Henry'ego, Abe'a, gra Judd Hirsch.
Przy tej ostatniej postaci warto zatrzymać się na dłużej, ponieważ jej wątek zawiera ciekawy twist, którego nie będę tutaj zdradzać, bo to byłby po prostu za duży spoiler. Dość powiedzieć, że Judd Hirsch jest niesamowity, a Henry'ego i Abe'a łączy skomplikowana, poruszająca relacja, oparta na rzeczywiście głębokiej więzi.
Ale "Forever" nie będzie sprowadzał się do spraw tygodnia, rozwiązywanych przez trójkę osób, które świetnie prezentują się na ekranie. W pilocie bardzo wyraźnie został zaznaczony wątek główny – Henry'ego i jego zdecydowanie zbyt długiego życia. Dlaczego on ciągle umiera i nie może umrzeć naprawdę? Czy jest w tym jakiś cel? Czy są na świecie inni ludzie, którzy mają tak samo? Odpowiedź na to ostatnie pytanie w zasadzie już poznaliśmy, ale więcej dowiemy się w kolejnych odcinkach.
Nie wiem, czy nowa produkcja ABC będzie w stanie mnie zatrzymać przy sobie na dłużej, bo jednak procedurale kryminalne – z twistem czy bez – to nie moja bajka. Ale chciałabym, żeby przetrwała. Takie lekkie, łatwe i przyjemne seriale też są potrzebne. Zwłaszcza jeśli są sprawnie zrobione, mają mnóstwo wdzięku, fajnych bohaterów, chemię w obsadzie i nie udają, że są czymś więcej niż tylko rozrywką.