"Gra o tron": Warto czytać książkę po obejrzeniu serialu?
Michał Kolanko
6 października 2011, 21:53
Z filmami i serialami na podstawie książek zwykle jest tak, że ich literackie pierwowzory są głębsze, lepsze i po prostu trzeba je przeczytać. Albo przed, albo po zapoznaniu się z ich adaptacją. Ale czy jest tak z "Grą o tron"?
Z filmami i serialami na podstawie książek zwykle jest tak, że ich literackie pierwowzory są głębsze, lepsze i po prostu trzeba je przeczytać. Albo przed, albo po zapoznaniu się z ich adaptacją. Ale czy jest tak z "Grą o tron"?
Gdy tylko skończył się na HBO znakomity serial "Gra o tron", postanowiłem przeczytać przynajmniej pierwszy tom literackiego pierwowzoru. Sądziłem, że dzięki temu lepiej poznam świat i zrozumiem intrygę, którą twórcy serialu musieli umieścić w dziesięciu odcinkach pierwszego sezonu. Rezultatem było jednak uczucie lekkiego niedosytu.
Jaki jest mój podstawowy wniosek? Jeśli ktoś nie lubi fantasy, to może sobie tę przyjemność – po obejrzeniu serialu – zupełnie spokojnie darować. Wiem, jak to brzmi. Powinienem chyba zachęcać do kupowania książek w kraju, w którym czytelnictwo stoi na tak niskim poziomie. Ale szczerze mówiąc, powodów, dla których warto czytać książkę, w kontekście serialu i poza nim, jest zaskakująco niewiele.
Na pewno jest to świetnie napisana powieść, z wyrazistymi bohaterami, plastycznymi opisami i wciągającą intrygą. Ale jeśli ktoś już oglądał serial, to nie powinien się akurat w tym względzie spodziewać wielkich zaskoczeń. Powody, dla których serial jest tak dobry, są po prostu widoczne w książce i tyle. Pod względem wierności pierwowzorowi twórcy serialu spisali się po prostu znakomicie.
Książka jest po prostu dobra, i to w gatunku w którym o grafomanię nietrudno. Na pewno można się z niej dowiedzieć się bardzo wielu ciekawych rzeczy o świecie i o bohaterach "Gry o tron", których w serialu nie było. Na przykład wątek upadku Nocnej Straży. Albo rola Tyriona Lannistera w zmaganiach wojennych czy też lepsze zniuansowanie takich postaci jak rodzeństwo króla Roberta. Mam również wrażenie, że w książce lord Stark nie jest tak wielkim naiwniakiem jak w serialu. Jest to postać zdecydowanie bogatsza, a jego decyzje są nieco bardziej zrozumiałe.
Ale trudno mi znaleźć jeden konkretny powód, dla którego lektura książki byłaby obowiązkowa dla kogoś, kto obejrzał "Grę o tron" w telewizji. To po prostu dobrej jakości materiał dodatkowy, wypełniający pewne niewielkie luki i dodający kolorytu – ale tego materiału nie jest dużo. Możliwe, iż jednym jest to, że dopiero po jej lekturze staje się jasne, jak dobrze swoją robotę wykonali twórcy, którzy nie tylko stworzyli świetny serial, ale także wiernie oddali ducha oryginału.