Polskie serwisy VoD nie boją się wejścia Netfliksa. Ich argumenty są kompletnie absurdalne
Marta Wawrzyn
13 października 2014, 20:50
Ze zdumieniem przeczytałam dziś na Wirtualnych Mediach, że polskie serwisy VoD nie boją się wejścia na nasz rynek konkurenta, który za ok. 25-30 zł oferuje dostęp do gigantycznej bazy seriali i filmów. Czemu? Bo przecież "Klanu" w Netfliksie nie będzie!
Ze zdumieniem przeczytałam dziś na Wirtualnych Mediach, że polskie serwisy VoD nie boją się wejścia na nasz rynek konkurenta, który za ok. 25-30 zł oferuje dostęp do gigantycznej bazy seriali i filmów. Czemu? Bo przecież "Klanu" w Netfliksie nie będzie!
Wejście na polski rynek Netfliksa to jedno z moich największych marzeń. Nie, nie dlatego, że tak bardzo nienawidzę wszystkiego co polskie. Sprawa jest naprawdę prosta. Serialowa biblioteka Netfliksa wygląda tak jak na screenie poniżej. Oczywiście to nie najnowsze odcinki – to "tylko" sezony, które już się skończyły, ale za to jest tu niemal wszystko. Za 7,99 dolarów miesięcznie, na wygodnym playerze, z możliwością testowania przez miesiąc za darmo.
Gdybym była właścicielką któregoś z polskich VoD – które nie dość, że mają biedną ofertę, to jeszcze są okropnie drogie, a i technicznie często nie dają rady – już bym przygotowywała porządne promocje na dzień wejścia Netfliksa do Polski. Bo nawet jeśli amerykański serwis rewolucji w jeden dzień u nas nie zrobi, różnicę będzie widać gołym okiem. Poza tym sukces usługi muzycznej Spotify w Polsce to najlepszy dowód na to, że są w Polsce internauci gotowi płacić niewygórowaną kwotę co miesiąc, aby mieć dostęp do większej bazy tytułów.
A oni nic sobie z tego nie robią! Wirtualne Media informują, że Polacy nie tylko nie obawiają się konkurenta, ale wręcz go lekceważą. I choć rozumiem, trzeba robić dobrą minę do złej gry, to już argumenty, które przytaczają niektórzy z cytowanych ekspertów, nie najlepiej świadczą o ich rozeznaniu, co to takiego ten Netflix i czego chce polski widz.
"Nad Wisłą najważniejsze są lokalne produkcje i tylko nimi można skutecznie konkurować o polską widownię. Kochamy też 'tradycyjną' telewizję. Każda inna, ograniczona tylko do filmów i seriali (zwłaszcza zagranicznych) oferta jest skierowana do dosyć wąskiego grona" – oznajmił Maciej Maciejowski, członek zarządu TVN, odpowiedzialny m.in. za rozwój Player.pl.
"Wejście graczy globalnych na polski rynek będzie trudne ze względu na barierę dostępu do lokalnego kontentu, bez którego trudno walczyć o pozycję lidera. (…) Produkcje własne Netfliksa są na pewno atrakcyjną propozycją, ale stanowią małą część całej oferty, którą można też zobaczyć na innych serwisach, jak choćby słynny serial 'House of Cards' dostępny na VoD.pl – stwierdziła Sabina Lipska, dyrektor pionu wideo i VoD w Grupie Onet.pl.
Ani słowa o tym, że "House of Cards" na VoD.pl był dostępny z dużym opóźnieniem i w cenie, która chyba nie wszystkim internautom się spodobała. Pewnie, po co mówić takie rzeczy. By oddać sprawiedliwość – nie wszyscy eksperci przepytani przez Wirtualne Media wmawiają nam, że Netflix nie ma szans, bo przecież polski widz bez polskiego serialu nie będzie mógł żyć. W tekście Wirtualnych Mediów są też bardziej realistyczne opinie.
Ale i tak – to zwyczajnie absurdalne, że fani zagranicznych produkcji dla szefów niektórych polskich platform VoD zwyczajnie nie istnieją. Na Serialową miesięcznie wchodzi ponad 100 tys. internautów zainteresowanych tylko takimi serialami. A przecież nie wszyscy, którzy oglądają seriale, nas czytają! Większość widzów nie odczuwa potrzeby czytania recenzji czy newsów ze świata seriali, oni tylko oglądają swoje ulubione produkcje i rozmawiają o nich ze znajomymi. Trudno jest oszacować, ile nas jest, ale chyba nie pomylę się, pisząc, że miliony.
"Polski kontent", o który tak się troszczą państwo z TVN-u i Onetu, dla nas praktycznie nie istnieje, bo już przyzwyczailiśmy się do tego, że dobrych polskich tytułów zwyczajnie nie ma. Kablówki, takie jak FOX Polska czy HBO, przestały nas ignorować i wreszcie pokazują seriale tak, jak powinno się je pokazywać: zaraz po światowej premierze. W polskim internecie dzień po światowej premierze seriale można oglądać tylko w HBO GO – które też nie jest usługą dla wszystkich ze względu na przestarzały sposób dystrybucji (razem z kablówką).
Netflix, mimo że oferuje same starsze sezony, będzie wśród takiej widowni jak my hitem. Czemu? Bo jest niedrogi, wygodny i uzależniający. Kiedy na początku października w amerykańskim Netfliksie pojawiły się wszystkie sezony "Gilmore Girls", Amerykanie dosłownie zwariowali. W sieci zaroiło się od rankingów najlepszych odcinków i testów w rodzaju "Którym bohaterem GG jesteś?"(Lorelai oczywiście!). A przecież oni wszyscy "Gilmore Girls" już widzieli! To nie jest nowy tytuł.
A teraz wyobraźcie sobie, że w Polsce pojawia się serwis, który oferuje za 25-30 zł miesięcznie nieograniczony dostęp do "Gilmore Girls", "Glee", "Breaking Bad", "The Walking Dead", "Twin Peaks", "The Twilight Zone" i tysięcy innych tytułów, w tym trudno dostępnych klasyków. A do tego filmów, dokumentów, programów dla dzieci. Ja bym brała w ciemno! I gratuluję dobrego samopoczucia tym przedstawicielom naszej ledwie żywej branży, którzy myślą, że ich potencjalni klienci nie rzucą się testować Netfliksa za darmo przez miesiąc. Oni czegoś takiego nie będą w stanie zaoferować ani teraz, ani nigdy.
Ale za to na stronie VoD TVP można oglądać "Klan" i "M jak miłość" – już od 5 zł za odcinek. Zainteresowani?