"Cristela" (1×01): A miało być tak źle…
Nikodem Pankowiak
15 października 2014, 12:03
"Przychodzi jesień, stacje telewizyjne serwują nam kolejne zupełnie nieśmieszne komedie". Tak przed obejrzeniem "Cristeli" wyobrażałem sobie wstęp do tej recenzji. O dziwo, zupełnie on tutaj nie pasuje.
"Przychodzi jesień, stacje telewizyjne serwują nam kolejne zupełnie nieśmieszne komedie". Tak przed obejrzeniem "Cristeli" wyobrażałem sobie wstęp do tej recenzji. O dziwo, zupełnie on tutaj nie pasuje.
Na swoją obronę powiem tylko, że materiały promocyjne zapowiadały straszny chłam. Zwiastuny, które przecież powinny stanowić zachętę do oglądania seriali, były fatalne. "Cristelę" w swoim kalendarzu zapisałem tylko po to, aby móc się nad nią bezlitośnie poznęcać, w głowie układając już porównania do najgorszych produkcji ABC – "Neighbours" i "Work It". Jakież było moje zdziwienie…
Nie, "Cristela" nie okazała się nagle świetną produkcją. Nie okazała się nawet produkcją dobrą. Zwykle powiedziałbym, że to tylko, ale w tym wypadku powiem, że aż, całkiem przyzwoita komedia, którą widz może oglądać bez obaw o nagłe napady migreny. Ba, nawet kilka razy zdarzyło mi się zaśmiać, to już coś. Oczywiście, skoro to serial skupiający się na jednej grupie etnicznej, nie mogło zabraknąć ogranych stereotypów, ale póki co nie przeszkadzają one szczególnie. Mam wrażenie, że ponieważ serial został stworzony przez Latynoskę, a konkretniej grającą tytułową rolę Cristelę Alonzo, wszystko zrobione zostało z większym wyczuciem.
Dialogi momentami są naprawdę niezłe, jak na przykład ten o truciźnie w kawie. Dodatkowo główna bohaterka wzbudza sympatię, głównie z powodu dystansu, z jakim podchodzi do świata, ludzi i samej siebie. "Cristela" to produkcja rodzinna, więc mamy tu cały przegląd osób mówiących z mniejszym lub większym akcentem. Ale jej największa zaleta znajduje się na pierwszym planie, nie musimy szukać nigdzie dalej. Choć jeszcze nie zdecydowałem, czy będę ten serial oglądał dalej, trochę zastanawia mnie, czy w kolejnych tygodniach zobaczymy coś innego, czy może będziemy podążać jednym, utartym schematem i interakcje między postaciami pozostaną wciąż na tym samym poziomie. Na szczęście już sam pilot daje nadzieję, że tak nie będzie.
"Cristela" zaliczyła bardzo przyzwoity, jak na piątkowe realia, start i jeśli uda się utrzymać tę widownię, spokojnie może myśleć o dłuższym żywocie na antenie. W latynoskiej publice drzemie spory potencjał, więc kto wie… Nie ma co się oszukiwać, "Cristela" amerykańskiej telewizji nigdy nie zrewolucjonizuje, większość widzów nigdy nawet nie spojrzy w jej kierunku. Ale nic nie szkodzi, nie przeszkadza mi to absolutnie. Gdy spodziewasz się czegoś najgorszego, przyzwoitość bierzesz w ciemno.