10 powodów, aby oglądać "Peaky Blinders"
Marta Wawrzyn
21 października 2014, 20:59
W zalewie jesiennych premier niemal zapomnieliśmy o "Peaky Blinders" stacji BBC. Ale oczywiście oglądamy 2. sezon i Was też do tego namawiamy, bo ten serial to coś więcej niż brytyjskie "Zakazane imperium".
W zalewie jesiennych premier niemal zapomnieliśmy o "Peaky Blinders" stacji BBC. Ale oczywiście oglądamy 2. sezon i Was też do tego namawiamy, bo ten serial to coś więcej niż brytyjskie "Zakazane imperium".
1. Prawdziwa historia gangsterów z Birmingham
Peaky Blinders to nie żaden wymysł scenarzystów, to prawdziwi gangsterzy z przemysłowego Birmingham z końca XIX i początku XX wieku. Ale nie żadni bossowie jak Al Capone, tylko młodzi, zawsze elegancko ubrani chłopcy, walczący na ulicach miasta o swoje. Nazwa wywodzi się stąd, że nosili modne kaszkiety, w których zaszyte były żyletki. W serialu, którego akcja rozpoczyna się w 1919 roku, będziecie mieć wiele okazji, aby zobaczyć, jak porządnie przeciwnik może oberwać takim kaszkietem.
"Peaky Blinders" nawiązuje bardzo luźno do historycznych wydarzeń i postaci, ale całkiem zgrabnie oddaje realia, pokazując nie tylko świat młodych gangsterów, ale też policjantów, którzy ich rozpracowują, z granym przez Sama Neilla Campbellem na czele. W serialu pojawia się nawet sam Winston Churchill.
2. Unikalny styl wizualny
Zanim jednak wciągniecie się w historię, napisaną przez Stevena Knighta, zakochacie się w jej klimacie. "Peaky Blinders" chwyta już od pierwszych minut i już od pierwszych minut wydaje się oryginalne, nawet jeśli widziało się dziesiątki filmów gangsterskich. Bo oto w pierwszej scenie pojawia się wyelegantowany Tommy Shelby, jadący przez miasto na koniu, a dookoła niego rozciągają się widoki dalekie od tych, które znamy choćby z "Zakazanego imperium". Brudne, ponure, pełne robotników miasto prezentuje się w serialu niesamowicie, jak jeden z kręgów piekła, wystylizowany, ale prawdziwy. "Peaky Blinders" ma swój styl, ma charakter i to widać w każdym kadrze.
3. Odważnie dobrana muzyka
Serial BBC pewnie nie byłby aż tak charakterny, gdyby nie interesująco dobrana muzyka. Już od pierwszych chwil, kiedy rozlega się "Red Right Hand" Nicka Cave'a, wiadomo, że to nie będzie produkcja o gangsterach taka jak inne. A potem jest jeszcze lepiej – śpiewa zespół The White Stripes, Tom Waits, Johnny Cash, PJ Harvey, The Kills. I choć od ośmiu odcinków nic pod tym względem się nie zmienia, wciąż jestem tym zachwycona tak jak na początku. Bo nie dość że pomysł świeży, to jeszcze wykonanie absolutnie doskonałe.
4. Stylowi panowie w tweedowych kaszkietach
Pochwalić wypada też kostiumy, a w szczególności elegancki, acz lekko zawadiacki image chłopców z gangu. Po tym jak serial pojawił się na antenie BBC, w brytyjskich mediach zaroiło się od poradników, jak zimą przemienić się w Peaky Blindera. Na początek przyda się biała koszula, trzyczęściowy garnitur, długi płaszcz i koniecznie kaszkiet. Im więcej tweedu, tym lepiej.
5. Przystojny i charyzmatyczny Cillian Murphy
Cillian Murphy wrócił do telewizji i rolę wybrał sobie niebanalną. Grany przez niego Tommy Shelby to charyzmatyczny szef gangu, który niedawno wrócił z wojny (w serialu są sceny, pokazujące, że wciąż nie może się otrząsnąć z tego, co widział na froncie) i musi na nowo zdobyć szacunek na ulicy. Kiedy go poznajemy, zarabia głównie jako nielegalny bukmacher, jednak jego marzenia sięgają dużo dalej. On chce wejść do legalnego biznesu, aby zapewnić rodzinie nie tylko przyzwoite utrzymanie, ale także prestiż i szacunek. Od amerykańskich gangsterów odróżnia go to, że to chłopak z sąsiedztwa, który owszem, ma przerażające, zimne oczy i potrafi tak po prostu zabić człowieka, ale też rzeczywiście dba o rodzinę i współpracowników. Zdecydowanie da się go lubić.
6. Tom Hardy z brodą na drugim planie
W drugim sezonie z przemysłowej dzielnicy Small Heath w Birmingham akcja częściowo przenosi się do Londynu. I pojawia się Tom Hardy – Bane z "Mrocznego rycerza" – w roli charyzmatycznego, brodatego gangstera, dzięki któremu Tommy będzie mógł rozwinąć swój interes.
7. Silne postacie kobiece
Kiedy chłopcy walczyli na froncie, kobiety musiały wziąć sprawy w swoje ręce. I to widać w serialu, zwłaszcza na przykładzie cioci Polly (Helen McCrory), która kiedy trzeba potrafi trzasnąć ręką w stół. Ale ma też drugą, bardziej wrażliwą stronę. Do niebanalnych kobiet niewątpliwie można też zaliczyć agentkę policji o imieniu Grace (Annabelle Wallis), która zakręca się koło Tommy'ego, oraz jego siostrę Adę (Sophie Rundle), która uparła się, żeby żyć po swojemu.
8. Dobrze napisana historia
Lubię seriale z krótkimi sezonami i to jest właśnie jeden z nich. Pierwsza seria "Peaky Blinders" to tylko sześć odcinków, druga będzie mieć tyle samo. Choć, jak w każdym serialu, są tu wątki lepsze i te nieco słabsze, trzeba przyznać jedno: "Peaky Blinders" to po prostu dobrze napisana historia, wciągająca, pozbawiona zapychaczy i dłużyzn.
Widać, że twórca serialu, Steven Knight, czuje temat. I to nie przypadek. Jak pisała "Gazeta Wyborcza", autor zaczerpnął pomysł na serial z opowieści swoich rodziców, którzy mieszkali w latach 20. w dzielnicy Small Heath w Birmingham. Jego wujek należał do Peaky Blinders, a mama jako dziecko była posłańcem bukmacherów. "Mój ojciec zapamiętał z dzieciństwa stół z pieniędzmi i pistoletami, a wokół pięknie ubranych gości pijących piwo ze słoików po dżemie" – mówił Steven Knight. Echa tych rodzinnych opowieści są bardzo wyraźne w serialu.
9. To w ogóle nie jest jak "Zakazane imperium"
Jeśli uważacie, że "Zakazane imperium" to w większości straszna nuda, "Peaky Blinders" powinno Wam się spodobać. Choć produkcja toczy się raczej niespiesznie i nie stroni od trudnych tematów, jak trauma wojenna, niewiele tu scen, w których gangsterzy smęcą przy kielichu, że uwiera ich życie. Ten serial to sama esencja – czyli dużo gangsterki i tego zwykłego "dziania się", którego czasem tak brakuje w serialu HBO.
10. Wszystkie sceny, w których chłopcy maszerują
A najbardziej lubię sceny, w których główni bohaterowie gdzieś idą, najlepiej całą grupą, w rytm tej fantastycznej muzyki, która z latami 20. nie ma nic wspólnego. Jest w tym energia, jest dreszczyk, jest moc. A przede wszystkim jest to coś, czego w zasadzie nie znajdziecie nigdzie indziej w tak atrakcyjnej formie. Jak dla mnie w "Peaky Blinders" nie musi się nawet nic dziać, byle tylko oni maszerowali.