"Benched" (1×01): Prawniczka z potencjałem
Marta Wawrzyn
4 listopada 2014, 16:03
USA Network zaprezentowało nową komedię, w której Eliza Coupe gra zdegradowaną prawniczkę. I jest to projekt zdecydowanie bardziej udany niż toporne "Sirens".
USA Network zaprezentowało nową komedię, w której Eliza Coupe gra zdegradowaną prawniczkę. I jest to projekt zdecydowanie bardziej udany niż toporne "Sirens".
USA Network dopiero zaczyna eksperymentować z komediami i te eksperymenty wychodzą różnie. "Sirens" skwitowaliśmy kitem tygodnia, bo szkoda było czasu na więcej, ale już "Benched" wypada całkiem przyzwoicie.
Bohaterką serialu jest Nina Whitley (Eliza Coupe), młoda prawniczka z korporacji, której w jednej chwili wali się cały plan na życie. Najpierw dowiaduje się, że jej były facet, Trent (Carter MacIntyre), właśnie się zaręczył, niedługo potem okazuje się, że nie została partnerem w firmie, bo szefostwo wolało koleżankę z dużym biustem. Na oczach wszystkich szefów i współpracowników Nina przeżywa spektakularne załamanie nerwowe – i tak kończy się jej kariera w świecie dobrze zarabiających prawników.
Po długich poszukiwaniach pracy pozostaje jej już tylko jedno: biuro obrońcy z urzędu, z wszystkimi jego dobrodziejstwami, takimi jak pięć minut na przygotowanie obrony, cuchnąca sala sądowa i… oczywiście jej były jako prokurator. Ale jest też druga strona medalu – walka o poprawę losu ludzi, którym w życiu nie wyszło, drinki w południe, sympatyczny kolega o imieniu Phil (znany z "Better Off Ted" Jay Harrington). Nina traktuje swoją sytuację jako przejściową, ale jestem pewna, że za parę miesięcy nie będzie już chciała donikąd uciekać.
A ja jej przygody będę oglądać, bo choć "Benched" to na razie serial co najwyżej średni, w zalewie sitcomów o wesołych rodzinkach i grupach przyjaciół zdecydowanie się wyróżnia już ze względu na samą tematykę. Nie udaje mu się co prawda wycisnąć niczego nowego ze schematu komedii prawniczej, trudno też mówić o szczególnie wyrafinowanym humorze, ale parę razy uśmiechnąć mi się zdarzyło.
Co jest przede wszystkim zasługą świetnie obsadzonej Elizy Coupe, która wypada doskonale jako sztywna prawniczka, od dawna planująca całe swoje życie. Tak, dobrze zgadujecie – Nina to w praktyce Jane Kerkovich z "Happy Endings", tylko w kiepskiej sytuacji życiowej. "Benched" to serial o niej – resztę bohaterów ledwie zarysowano i na tym etapie trudno w ogóle powiedzieć o nich coś poza tym, że istnieją. Ale nawet jeśli okaże się, że nie ma w nich kompletnie nic ciekawego, będę śledzić produkcję USA Network dalej.
Eliza Coupe błyszczy bowiem w każdej scenie, zgrabnie tuszując niedoskonałości scenariusza. Na razie dzięki niej serial da się oglądać, ale kto wie, może za parę odcinków wyrośnie z niego coś więcej.