Kity tygodnia: "Downton Abbey", "Parenthood"
Redakcja
16 listopada 2014, 18:31
"Downton Abbey" (5×08 – "Episode Eight")
Nikodem Pankowiak: Najgorszy sezon w historii serialu doczekał się także najgorszego finału. Jak na ostatni, nie licząc świątecznego, odcinek w tym roku, było wręcz przeraźliwie nudno. Ślub Rose zdarzył się nagle i nagle przeminął, nie wywołując najmniejszych emocji, mimo że próbowano dodać nutkę dramatyzmu do całej historii. Śledztwo w sprawie Batesów naprawdę mogłoby się już zakończyć, ile można ciągnąć ten sam wątek? Kolejny zwrot akcji nie wzbudził we mnie zainteresowanie, wszak i tak wiem, że wszystko skończy się szczęśliwie.
Ten finał doskonale obrazuje słabość całego sezonu – Julian Fellowes próbuje przykuć uwagę widza, ale próby spełzają na niczym. Kolejne wydarzenia są już tylko powtórką z rozrywki albo są tak nieciekawe (historia Baxter i jej przeszłości!), że aż boli głowa. Facet wyraźnie jest już myślami w Ameryce – i chyba wyszłoby na dobre i jemu, i widzom, gdyby tam pojechał, zamiast tworzyć kolejny sezon "Downton Abbey".
Marta Wawrzyn: 5. sezon "Downton Abbey" miał dokładnie jeden rzeczywiście godny zapamiętania moment: śmierć psa o imieniu, które teraz nie może dobrze się kojarzyć. Cała reszta to jakiś okropny recykling, parada wątków, które już widzieliśmy, i takich, które okazały się zwyczajnie nieciekawe. Na Batesów, ciągle zmagających się z tymi samymi nieszczęściami, nie mogę już patrzeć. Edith i jej wiecznie udręczona twarz to szczyt koszmaru – a przecież można było wysłać bohaterkę do Londynu i zrobić z niej twardą kobietę sukcesu. Mary ma swoje momenty, kiedy się wyzłośliwia, ale głównie jednak irytuje zachowaniami rozpuszczonej pannicy. Panna Bunting nie mogła zrobić dobrego wrażenia, bo była zwyczajnie niesympatyczna i pozbawiona dobrych manier. Itd., itp.
Finał to ponad godzina nudy totalnej, z której zapamiętam tylko jedno: że Rose wyglądała bardzo ładnie w swojej sukience ślubnej. I że narzeczony miał dziwne imię. Naprawdę! Cała reszta już mi się zaczyna pięknie zapominać, bo tu zwyczajnie nie ma czego pamiętać. Jeśli ten sezon też nominują do Emmy, to słowo daję, uznam, że Amerykanie oglądają "Downton Abbey" bez dźwięku.
"Parenthood" (6×09 – "Aaron Brownstein Must Be Stopped")
Nikodem Pankowiak: Nigdy nie myślałem, że dojdzie do tego, że umieszczę "Parenthood" w kitach tygodnia, ale ten odcinek bez wątpienia na to zasłużył, bo był prawdopodobnie najgorszym w historii całego serialu. Cięcia budżetowe, które musiały zostać podjęte, aby zapewnić serialowi jeszcze jeden, finałowy sezon, sprawiły, że może to być zarazem najbardziej rozczarowujący sezon ze wszystkich.
Cała siła tej produkcji tkwiła w rodzeństwie Bravermanów, więc gdy aż troje z nich znika z ekranu i zostaje sam Crosby, nie może z tego wyniknąć nic dobrego. Najlepsze sceny w tym serialu to te, które gromadziły jak najwięcej członków całej rodziny, a w tym sezonie jest ich jak na lekarstwo. Jak to się stało, że nagle niemal cały odcinek skupia się na Maxie i Hanku? Rozumiem, Hank jest naprawdę fajnym kolesiem, a Ray Romano gra go rewelacyjnie, ale to nigdy nie był główny bohater, więc nie pojmuję, dlaczego od początku tego sezonu, a zwłaszcza w ostatnich kilku odcinkach, twórcy próbują postawić go na równi z Adamem, Sarą i całą resztą. Tak nie powinno być!
Każdy wątek w tym odcinku był irytujący, nawet Crosby nie potrafił go uratować – zdecydowanie wolę tego gościa w wersji optymistycznej, a nie wtedy, gdy musi martwić się o pieniądze. Ponieważ wszyscy główni aktorzy wyrazili zgodę na układ, że pojawią się tylko w 11 odcinkach w całym sezonie, Dax Shepard jeszcze raz zniknie nam z radarów, zapewne w przyszłym tygodniu, natomiast cała reszta bohaterów wróci do nas w przyszłym odcinku. Całe szczęście, że w jubileuszowym, setnym odcinku, wyemitowanym dopiero po przerwie, powinniśmy zobaczyć już wszystkich w komplecie.
Mam nadzieję, że ten odcinek to tylko jednorazowy wypadek przy pracy i od przyszłego tygodnia wszystko wróci do normalności.