"Królowa ciszy": Bollywoodzki dokument z Wrocławia
Mateusz Madejski
7 grudnia 2014, 15:22
Denisa jest małą dziewczynką, która ma świetne wyczucie rytmu, niespożytą energię i uwielbia tańczyć. Nie byłoby może w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że żyje w cygańskim obozie i… jest niesłysząca.
Denisa jest małą dziewczynką, która ma świetne wyczucie rytmu, niespożytą energię i uwielbia tańczyć. Nie byłoby może w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że żyje w cygańskim obozie i… jest niesłysząca.
Nowy dokument HBO, "Królowa ciszy" to mocna rzecz, bez dwóch zdań. Problem tylko, że ciężko ten film scharakteryzować. Ba, ciężko nawet powiedzieć, jaki gatunek reprezentuje. Gdy obejrzałem tę produkcję na pokazie prasowym, miałem okazję chwilę porozmawiać o "Królowej ciszy" ze znajomymi dziennikarzami i blogerami przy winie. I niemal wszyscy powiedzieli to samo: "właściwie to nie wiem, co o tym sądzić". Skąd te oceny? Zaraz wyjaśnię. Ale najpierw kilka słów, o czym w ogóle jest ta produkcja.
Otóż Agnieszka Zwiefka, reżyserka filmu, zabiera nas do wrocławskiego obozowiska Romów. Jak można się domyślać – zbyt przyjemne miejsce to nie jest. Ale w tym ponurym świecie wyróżnia się mała dziewczynka, która nie potrafi mówić i nie słyszy. Jednak gdy ta mała Denisa puszcza sobie przepełnione muzyką bollywoodzkie filmy, wstępuje w nią tancerka. Jakim cudem niesłysząca dziewczynka potrafi tańczyć do muzyki? Cóż, pozostają tylko domysły. Denisa kocha zresztą całą otoczkę bollywoodzkich filmów – kolorowe stroje, cekiny, gadżety… I stara się ubierać jak aktorki z takich filmów. Lecz ubranie musi pozyskiwać jak większość Romów – kradnąc je z kontenerów z używaną odzieżą.
W tle historii Denisy rozgrywa się dramat chyba najbardziej tajemniczej mniejszości w naszym kraju. Cyganie przez nigdzie nie są mile widziani. Mieszkańcy okolicznych bloków chcieliby ich wyrzucić z okolicy, policja i władze wolałyby, żeby nie pokazywali się w centrum. A pracownicy ochrony zdrowia nie mogą się nadziwić, jak ktoś może funkcjonować bez ubezpieczenia, zameldowania i w ogóle żadnych dokumentów.
Brzmi jak świetny film dokumentalny, prawda? Tym bardziej, że Cyganie niezwykle rzadko wpuszczają do swojego świata dziennikarzy. Tak naprawdę ta społeczność od zawsze jest dla nas jedną wielką zagadką. Tymczasem Zwiefce udało się wejść między nich z kamerą i nakłonić ich do zwierzeń. Ale reżyserka postanowiła się wyraźnie zainspirować Bollywoodem i… "doprawiła" dokument fabularyzowanymi wstawkami.
Wstawki te polegają na tym, że do Denisa razem z kilkunastoma tancerzami zaczyna tańczyć do bollywoodzkich kawałków. Nie byłoby może to tak trudne do przejścia, gdyby nie to, że pojawiają się one nieraz w najgorszych możliwych momentach. Na przykład w jednej scenie romskie obozowisko odwiedzają policjanci. Jak można się domyślić, wizyta rodzi duże napięcia. Ale po chwili… jeden z policjantów zaczyna swoje bollywoodzkie tańce razem z Denisą i dzieciakami z obozu. Rozumiem, że ten film miał pokazać świat z perspektywy cygańskiej dziewczynki – z jej fantazjami, obawami i demonami. Rozumiem też zaczerpnięte z Bollywoodu wymieszanie dramatu z szalonymi tańcami i scenkami rodem z oper mydlanych. Ale nie potrafię zrozumieć pomieszania dokumentu z fikcją.
Wydaje mi się jednak, że dotykamy tu problemu, który ma większość dokumentalistów z Europy kontynentalnej. Otóż nie są oni zainteresowani robieniem tradycyjnych reportaży, a raczej czymś, co pretenduje do miana sztuki. A z takim podejściem bardzo łatwo niestety przesadzić z reżyserią. I widz wtedy nie wie, czy ogląda coś, co ma obrazować rzeczywistość, czy jakieś fantazje scenarzystów i reżysera. Do mnie bardziej przemawia anglosaska szkoła robienia dokumentów. Czyli po prostu przedstawienie jakiejś sprawy, pokazanie jej z wielu perspektyw i pochylenie się nad problemem. Szkoda, że Zwiefka nie poszła tą drogą. Tym bardziej, że taki materiał i tak byłby niezwykle mocny. Pokazanie prawdziwego życia Cyganów, bez bollywoodzkich ozdobników, gwarantowałoby i tak uznanie widzów i krytyków na całym świecie. A tak mamy nieco dziwaczną hybrydę dokumentu, fabuły i musicalu.
Co jednak nie znaczy, że filmu nie polecam. To bardzo ciekawa produkcja, zrobiona przez profesjonalistów, co widać niemal w każdej minucie. Sama historia dziewczynki jest też niezwykle ciekawa. Zresztą, jak zdradziła reżyserka, początkowo to wcale nie ona miała być główną bohaterką produkcji. Ale Denisa – jak mówiła Zwiefka – nie pozwoliła, by ten film nie był o niej. To znaczy ciągle tańczyła przed kamerą, "psuła" kadry i zarażała całą ekipę swoją niesamowitą energią. Więc stała się niejako bohaterką z przypadku. Jednak muszę zaznaczyć, że to wyjątkowo smutna historia, która ze mnie na przykład wydobyła nieodkryte dotąd pokłady empatii.
Premiera filmu "Królowa ciszy" odbędzie się dziś – w niedzielę, 7 grudnia o godz. 22:15 w HBO. Powtórkę będzie można obejrzeć w środę, 10 grudnia o godz. 22:00 w HBO2. Film będzie również dostępny w serwisie HBO GO.