Co sądzicie o śmierci z zimowego finału "Revenge"?
Marta Wawrzyn
9 grudnia 2014, 14:47
"Revenge" poszło na całość i odstrzeliło jednego z bohaterów, którzy byli w serialu od samego początku. Tylko czy to dobra decyzja? Uwaga na bardzo duży spoiler z zimowego finału serialu.
"Revenge" poszło na całość i odstrzeliło jednego z bohaterów, którzy byli w serialu od samego początku. Tylko czy to dobra decyzja? Uwaga na bardzo duży spoiler z zimowego finału serialu.
W "Revenge" kropnęli Daniela Graysona. A ja nawet nie jestem w stanie powiedzieć, czy mnie to zaskoczyło, bo oczywiście dowiedziałam się wszystkiego w poniedziałek rano z Twittera. Kiedy więc Josh Bowman zaczął snuć się po ekranie bardziej smętnie niż zwykle i głośno powtarzać, że czas przestać się okłamywać, a do tego jeszcze pojawiły się flashbacki, mające na celu wybielenie jego bohatera, wiedziałam, co się święci. Za chwilę umrze aniołek, proszę państwa! I to jeszcze w bohaterski sposób, broniąc Emily przed złą agentką FBI. Niech nikogo nie zmyli zatrute wino Victorii Grayson, prawdziwa śmierć czai się gdzie indziej.
OK, można się śmiać, że "Revenge" czerpie pełnymi garściami z oper mydlanych w stylu "Mody na sukces", ale jeśli dotrwało się do 4. sezonu "Revenge", ta śmierć nie może nie robić wrażenia. Bo przecież zginął jeden z najważniejszych bohaterów i zarazem facet, który kiedyś w życiu Emily sporo znaczył. Naprawdę znaczył – to nie była od początku do końca gra, tam było mnóstwo prawdziwych emocji, w czasach kiedy "Revenge" wydawało się zgrabną wariacją na temat oper mydlanych, a nie ich wiernym odtworzeniem.
Nawet jeśli już nie traktujemy serialu ABC poważnie, trzeba przyznać, że to koniec pewnej epoki i zarazem początek finałowej – miejmy nadzieję – rozgrywki pomiędzy Emily i Victorią. Rozgrywki, w której nie będzie chodzić o jakieś kosmiczne bzdury, a o najprostszą rzecz na świecie – emocje matki, której zabili dziecko. To da się dobrze poprowadzić i być może uda się dzięki temu na koniec wyprowadzić "Revenge" z kryzysu.
A na razie tylko wypada przyznać, że – nawet jeśli przesadzono z kiczowatymi okolicznościami – to śmierć, która rzeczywiście działa. Daniel od początku nie był czarnym charakterem, był tylko nieodpowiedzialnym, pogubionym chłopcem, który ciągle zaplątywał się w czyjeś intrygi. To prawda, że miewał kiepskie momenty, chlał, wydawał pieniądze jak rozwydrzony dzieciak, grzeszył naiwnością i potrafił zachowywać się jak własny ojciec, ale koniec końców daleko mu było do diabolicznych rodziców.
Śmierć Daniela w licznych wywiadach zdążyli już skomentować i Josh Bowman, i Sunil Nayar, showrunner "Revenge". W TVLine Josh Bowman zdradził, że jeszcze go zobaczymy w 11. odcinku, we flashbackach. Ale na tym koniec. Jego zdaniem zabicie Daniela to dobra decyzja, która pozwoli pchnąć serial naprzód. Podobało mu się też to, że historia Daniela zatoczyła swego rodzaju koło: najpierw postrzelił Emily, teraz uratował ją przed śmiercią od kuli i umarł w jej ramionach.
Z kolei w "The Hollywood Reporter" Bowman wypowiedział się na temat zakończenia "Revenge". Powiedział, że kiedyś myślał, iż Emily i Jack powinni na końcu być razem, ale teraz już uważa inaczej. "Myślę, że to wszystko skończy się łzami. Nie będzie happy endu. Każdy, kto chce bajkowego zakończenia, może być w szoku. Ale z drugiej strony – kto wie? Nie wiem, co się wydarzy" – powiedział.
Sunil Nayar z kolei na łamach TVLine wyjaśnił, że śmierć Daniela była planowana od początku sezonu, i to w takim momencie, kiedy już fani zaczynali się zastanawiać, czy przypadkiem on i Emily nie mają szansy znów się zejść. Powiedział też, że teraz rozpocznie się wojna pomiędzy Emily i Victorią o to, która jest winna śmierci Daniela. Bo choć to Victoria puściła całą tę machinę z Kate w roli głównej w ruch, dla niej winna i tak będzie Emily.
W styczniu w serialu pojawi się Tommy Flanagan jako Malcolm Black – i wtedy dopiero zacznie się dziać! Zbliżającą się rozgrywkę chyba możemy już potraktować jako finałową, bo z taką oglądalnością jak teraz szanse na kolejny sezon "Revenge" są dość niewielkie.