"Galavant" (1×01-02): Rycerz z pieśnią na ustach
Nikodem Pankowiak
6 stycznia 2015, 18:30
Midseason to trochę taki sezon ogórkowy w świecie seriali. Większość nowości, które nam przynosi, jest tylko po to, żeby wypełnić czymś ramówkę. Czasem jednak zdarzą się produkcje dobre albo przynajmniej takie, które można potraktować jako ciekawostkę. "Galavant" zalicza się do tej ostatniej kategorii.
Midseason to trochę taki sezon ogórkowy w świecie seriali. Większość nowości, które nam przynosi, jest tylko po to, żeby wypełnić czymś ramówkę. Czasem jednak zdarzą się produkcje dobre albo przynajmniej takie, które można potraktować jako ciekawostkę. "Galavant" zalicza się do tej ostatniej kategorii.
On, legendarny rycerz, którego imię znają wszyscy, zakochał się w Niej, kobiecie o urodzie godnej pieśni i poematów. Aż tu przybywa zły król i porywa Ją, aby niebawem siłą poślubić. Wtedy On przemierza rzeki, góry i lasy, by swą ukochaną uwolnić z objęć nikczemnego króla. Jak to w bajkach bywa, dociera na ślub w ostatniej chwili, a Ona… przedkłada dobra materialne nad miłość i wybiera dostatnie życie u boku króla. Wtedy On, wielki Galavant, popada w depresję i przestaje być znany ze swoich rycerskich czynów. Teraz wszyscy kojarzą go z powodu pijaństwa i wydzielania niezbyt przyjemnego zapachu.
"Galavant" wywołał moje spore zdziwienie, gdy przeczytałem opis i obejrzałem zwiastun. Połączenie komedii, musicalu i rycerskiej tematyki wydawało się tak absurdalne, że pomyślałem: "A może jednak się uda?". I muszę przyznać, że w jakimś stopniu się udało, choć nie ma co szczególnie się do tej produkcji przywiązywać, bo to zwykły ramówkowy zapychacz. Osiem odcinków, które mają zostać wyemitowane w ciągu czterech tygodni sprawia, że szybko ten serial obejrzymy, ale jeszcze szybciej pewnie o nim zapomnimy. Obstawiałbym, że kolejnego sezonu nie będzie.
O ile pierwszy odcinek jest przeciętny, a humoru w nim niewiele, o tyle podczas drugiego zdarzyło mi się kilka razy zaśmiać, a przecież to powinien być wyznacznik tego, czy komedia jest dobra. Mówimy oczywiście o klasycznym rozumieniu komedii, nie tym ze stacji kablowych… Żarty nie są szczególnie wysublimowane, ale chyba nikt z nas się tego nie spodziewał, prawda? Uroku całej produkcji z pewnością dodają dowcipne, ironiczne piosenki. Najbardziej spodobała mi się ta na koniec 2. odcinka, gdy bohaterowie nawzajem się obrażają, by po chwili stwierdzić, że może mimo tych wszystkich wad nie jest im wcale ze sobą tak źle.
Fabuła też nie zaskakuje nas niczym szczególnym. Rok po wydarzeniach z początku pilota Galavant (w tej roli Joshua Sasse), wiedziony podstępem, wyrusza na wyprawę, aby uratować swoją ukochaną Madalenę (Mallory Jansen) i uwolnić ją z rąk króla Richarda (znany z "Psych" Timothy Omundson). Razem z nim w podróż wybierają się księżniczka Isabella Maria Lucia Elizabetta (Karen David), która z czasem zaczyna spoglądać na niego coraz bardziej pożądliwym okiem, oraz wierny giermek Sid (Luke Youngblood, czyli Magnitude z "Community"!). Do celu dotrą zapewne pod sam koniec sezonu, ale w międzyczasie czekają ich mniej lub bardziej pokręcone przygody.
Czy "Galavanta" trzeba obejrzeć koniecznie? Raczej nie, lepiej nadrobić w tym czasie inne serialowe zaległości. Jeśli jednak ktoś ma chwilę, warto na serial ABC zerknąć, choćby po to aby zobaczyć, jak wypadło to niecodzienne połączenie gatunków. No i niektórzy pewnie ucieszą się, widząc na Vinniego Jonesa w zbroi lub wyłapując pojawiające się czasem Easter eggs, jak drogowskaz prowadzący do Winterfell czy uwielbiający kobiety i alkohol rycerz o nazwisku Jean Hamm (John Stamos z "Pełnej chaty"). Warto także zwrócić uwagę na gościnne występy w kolejnych odcinkach. Hugh Bonneville, Ricky Gervais, Rutger Hauer – te nazwiska mogą robić wrażenie.
Jeśli macie wolną chwilę, możecie "Galavanta" sprawdzić, ale nie róbcie tego, jeśli wciąż czekają na Was lepsze komedie. Kilka z nich już za chwilę wraca na ekrany, można zatem pomyśleć o nadrabianiu zaległości. No chyba że bardzo lubicie rycerzy, królów i księżniczki w wersji nie do końca poważnej, wtedy musicie po ten serial sięgnąć.
PS. Do wiadomości tych wszystkich, którzy lubują się w żartach o Twojej Starej. Sam Galavant stwierdził, że już w 1256 roku były one przestarzałe. Weźcie to pod uwagę.