Złote Globy 2015: 10 najlepszych momentów [wideo]
Marta Wawrzyn
12 stycznia 2015, 20:37
Kolejne Złote Globy za nami, Tina Fey i Amy Poehler znów były przeurocze, choć nie da się ukryć, że trochę już wypalone. Ale i tak nie zabrakło świetnych momentów z naszymi serialowymi ulubieńcami w rolach głównych.
Kolejne Złote Globy za nami, Tina Fey i Amy Poehler znów były przeurocze, choć nie da się ukryć, że trochę już wypalone. Ale i tak nie zabrakło świetnych momentów z naszymi serialowymi ulubieńcami w rolach głównych.
Powtarzam to co roku, powtórzę i teraz: uwielbiam Złote Globy. Bo prestiżowy świat filmu miesza się ze światem wciąż biedniejszej i skromniejszej telewizji, i co roku obserwujemy, jak te granice coraz bardziej się zacierają. Bo alkohol leje się strumieniami i zawsze ktoś wejdzie na scenę, będąc lekko – albo i nie tak lekko – pod wpływem. Bo dopuszczalne są bardzo ostre żarty. Bo Hollywoodzkie Stowarzyszenie Prasy Zagranicznej dokonuje ciekawych, często kontrowersyjnych wyborów – wszystko dlatego, że jego członkami są dziennikarze z różnych krajów świata.
I właśnie dlatego wygrało "The Affair", a nie uwielbiana przez amerykańskich krytyków "Żona idealna". Co może się podobać – w końcu kiedy ostatnio tak prestiżową nagrodę dostał kameralny serial, którego w USA prawie nikt nie ogląda? – ale nie musi. Ja cały czas mam wrażenie, że ktoś "Żonę idealną" okradł z tego, na co ciężko zapracowała, ale jednocześnie przyznaję – lista zwycięzców bardzo mi się podoba, ponieważ jest świeża i pełna zeszłorocznych nowości, które rzeczywiście były lepsze i bardziej różnorodne niż w latach poprzednich. Cieszę się, że taki dobry dzień miały seriale z internetu i że wreszcie coś się udało stacji CW. Ten, kto obsadził Ginę Rodriguez w głównej roli w "Jane the Virgin", powinien został ozłocony.
A najbardziej mnie cieszy podwójna wygrana "Transparent" i to, że – tak, musi być szczypta Schadenfreude! – tradycyjne sitcomy były praktycznie nieobecne. Z roku na rok ten już niepotrzebny w dzisiejszych czasach format coraz bardziej zanika. Niektórzy wciąż upierają się, że "The Big Bang Theory" to dobry serial, ja cieszę się, że wreszcie nie dostał nawet żadnych nominacji, i zdecydowanie nie mam nic przeciwko całkowitemu wyrugowaniu tak banalnych produkcji z telewizji. Serialom komediowym przyda się trochę świeżości, a takie rzeczy jak "Transparent" są jak porządny podmuch wiatru w Krakowie. Znaczy – potrzebne, jeśli chcemy być w stanie dalej oddychać.
Na filmach w zasadzie się nie znam, większości nominowanych tytułów nie widziałam, ale jestem zachwycona wszystkimi nagrodami dla "Boyhood", bo ten prosty film o zupełnie zwyczajnym życiu to najbardziej niezwykła, inteligentna rzecz, jaką widziałam na dużym ekranie od lat. A ponieważ Wesa Andersona też kocham, do szczęścia w tym roku nie brakuje mi niczego.
Niestety, odnoszę wrażenie, że trochę za bardzo nastawiliśmy się w Polsce na zwycięstwo "Idy". Przykro było słuchać, jak jej reżyser rano w TVN24 opowiadał, że impreza była nudna i długa, "wszyscy się rozpłakiwali jak na zawołanie" i dla niego to było przede wszystkim "ciekawe przeżycie antropologiczne". Pozostaje się cieszyć, że przynajmniej udało mu się zawrzeć nowe znajomości, choć oczywiście nie z Amerykanami, bo ci podobno mają w nosie Europę.
Amy Poehler i Tina Fey mnie w tym roku zawiodły – to prawda, że i tak były lepsze niż chociażby Seth Meyers, ale sam materiał się okazał wyjątkowo nijaki. Nikomu tak naprawdę porządnie nie dołożyły, nie powiedziały też zupełnie nic, co będę pamiętać jutro. Szkoda, że ten spadek formy był aż tak widoczny. Ale one mają tyle wdzięku, że i tak chciałabym je zobaczyć za rok.
Nie przedłużając już – oto 10 momentów, które moim zadaniem warto obejrzeć, jeśli nie macie czasu albo ochoty na całą galę. Niestety, w tym roku NBC nie udostępniło wszystkiego na oficjalnym kanale, stąd wygląda to tak jak wygląda. Gdyby filmiki zaczęły znikać z YouTube, dajcie znać w komentarzach, znajdziemy nowe.
10. Niezbyt trzeźwy Ricky Gervais
Jeden kieliszek wina, drugi kieliszek wina, któryś z kolei kieliszek wina – i jedziemy! Podziękowania ode mnie dla tego, kto zrobił napisy.
9. Bardzo rozsądne podziękowania Wesa Andersona
Reżyser "Grand Budapest Hotel" dziękował tym, którym podziękowania rzeczywiście się należą: właścicielom rozmaitych zagranicznych imion, takich jak Helmut, Lorenzo, Yorum czy Yukiko. Bo to są przecież ludzie, którzy głosowali na jego film!
8. Każdy chce być przyjacielem George'a Clooneya
George Clooney dostał nagrodę za całokształt twórczości i przez cały wieczór był wdzięcznym obiektem żartów. Tina i Amy wymieniły wszystkie osiągnięcia jego żony – imponujące, bo jest ona prawniczką broniącą praw człowieka – z kolei Julianna Margulies i Don Cheadle zainscenizowali sympatyczną sprzeczkę o to, kto jest większym przyjacielem George'a Clooneya. Wygląda na to, że żadne z nich.
7. Chris Pratt, Anna Faris i ich HBO-owskie dzieci
Chris Pratt i Anna Faris byli najbardziej uroczą parą na Złotych Globach. Wystarczyła w gruncie rzeczy jedna krótka wymiana zdań. "Ludzie tego nie wiedzą, ale mamy mieszane małżeństwo. Ja jestem CBS, on jest NBC" – zaczęła Anna Faris. "Ale planujemy wychować dzieci na HBO" – oznajmił Chris Pratt. Być może w dzisiejszych czasach lepszy byłby Netflix albo Amazon – ale wiecie, o co chodzi.
6. Rozemocjonowana Gina Rodriguez
Prawie jak jej serialowy tata, Rogelio, który nagrody nie dostał, ale mowy przećwiczyć nie omieszkał, Gina Rodriguez zaczęła od samego Boga. Potem wytoczyła kolejne wielkie działa, w postaci nie tylko całej rodziny, ale i "kultury, która chce być reprezentowana przez bohaterów". A ponieważ przemawiała niezbyt składnie, przy tym płacząc i śmiejąc się naraz, w zasadzie nie jestem pewna, co miała na myśli. Doceniam jednak, że udało jej się zmieścić wszystkie możliwe emocje w minutowej mowie. I właśnie dlatego powinniście oglądać "Jane the Virgin".
5. Kevin Spacey mówi, że to początek jego zemsty
Osiem nominacji, pierwsza wygrana. Kevin Spacey wreszcie dostał Złoty Glob i zanim przeszedł do podziękowań, oznajmił głosem Franka Underwooda, że to początek jego zemsty.
4. Ostatni taki występ Tiny i Amy
To nie był ich najlepszy występ. Z monologu otwarcia zapamiętam pewnie tylko George'a Clooneya i ten moment konsternacji, kiedy obie panie zaprezentowały swoją interpretację "Into the Woods", zgodnie z którą Śpiąca Królewna myślała, że ona tylko idzie na kawę z Billem Cosbym. Żarty na temat Cosby'ego miały być mocne i były mocne. Ale to w zasadzie dało się przewidzieć.
Z kolei żarty na temat Korei Północnej wyszły średnio, a Margaret Cho w roli północnokoreańskiej generał wzbudziła w USA sporo kontrowersji, zarzucano na przykład, że to było zwyczajnie rasistowskie. Dla mnie większym grzechem było to, że to po prostu nie śmieszyło. Ale zobaczyć można – choćby dla słitfoci z Meryl Streep i Benedictem Cumberbatchem, powtarzającym swój żart sprzed roku.
3. Maggie Gyllenhaal o telewizji pełnej normalnych kobiet
Zwycięstwo Maggie Gyllenhaal było dla mnie sporym zaskoczeniem – myślałam, że Frances McDormand, która przez całą galę zachowała pokerową twarz, ma tę nagrodę już w kieszeni, a tu taka niespodzianka. Konkurencja w tej kategorii niewątpliwie była ogromna. Sama Maggie Gyllenhaal zauważyła, że ostatnio w telewizji pełno jest świetnych ról dla zupełnie normalnych, zwyczajnych kobiet, które często są dość skomplikowane. Według niej to prawdziwa rewolucja, a ja się z nią w 100% zgadzam.
2. Wielkie zwycięstwo "The Affair" i Ruth Wilson
Może i trochę płakałam po "Żonie idealnej", ale prawda jest taka, że "The Affair" to cudny, kameralny, genialnie napisany serial, z bardzo mocną kreacją aktorską Ruth Wilson. Patrzenie, jak oni – a w zasadzie one: Ruth Wilson i Sarah Treem, która serial stworzyła – odbierają zasłużone nagrody, było czystą przyjemnością. A jeśli ktoś naprawdę jeszcze nie do końca wierzy w umiejętności Ruth, niech zobaczy jej podziękowania. Zupełnie inna osoba, niż ta, którą oglądaliśmy w serialu. Przy okazji możecie też obejrzeć Chrisa Pratta, Annę Faris i ich HBO-wskie dzieci.
1. "Transparent" – Jill Soloway i jej moppa
Podczas Złotych Globów padło wiele ważnych słów – Matt Bomer wspominał zmarłych na AIDS, Joanne Froggatt opowiadała, że dostawała listy od ofiar gwałtu, które dzięki "Downton Abbey" poczuły się usłyszane.
Ale i tak podziękowania ekipy "Transparent" to najpiękniejsza rzecz, jaką można było zobaczyć zeszłej nocy. Jill Soloway powiedziała, że serial oparty jest na jej osobistych doświadczeniach, i zwróciła się ze sceny do swojego własnego transrodzica. Bo, jak się okazuje, moppa to nie żaden wymysł, to tata twórczyni serialu. I ona, i Jeffrey Tambor dziękowali społeczności transseksualistów, padło wiele ważnych słów i znów można było odnieść wrażenie, że oto dzięki serialowi dokonał się jakiś przełom, otworzyła się kolejna furtka, która pozwoli nam wyjść z jaskini, jaką potrafi być nasz własny umysł. Więcej takich komedii poproszę – i więcej takich momentów.