Hity tygodnia: "Better Call Saul", "The Americans", "Castle", "Justified", "Broad City", "Episodes"
Redakcja
15 lutego 2015, 19:28
"Better Call Saul" (1×01-02 – "Uno" i "Mijo")
Marta Wawrzyn: Spodziewaliście się, że pierwsze po dłuższej przerwie spotkanie z Saulem Goodmanem będzie super? No i było! Już od pierwszej, czarno-białej sekwencji, dziejącej się w jakimś smutnym Cinnabonie w Omaha, można się było zakochać w nowym serialu duetu Vince Gilligan – Peter Gould. A potem świetnych scen tylko przybywało. Jimmy i Chuck, sceny w sądzie, "it's showtime, folks", Mike i jego naklejki, a przede wszystkim genialna niespodzianka w postaci Tuco Salamanki.
Oba odcinki były rewelacyjne – choć drugi prawdopodobnie jeszcze bardziej niż pierwszy – wypełnione po brzegi fantastycznymi dialogami, pokręconym czarnym humorem i zdarzeniami, dzięki którym zobaczyliśmy Saula/Jimmy'ego w trochę innym świetle niż do tej pory. A najlepsze jest to, że Bob Odenkirk już w tych 90 minutach zdążył pokazać wielką klasę aktorską, czyniąc w okamgnieniu z barwnej, ale jednak drugoplanowej postaci w "Breaking Bad", żywego człowieka z krwi i kości, który nie jest ani jednoznacznie zły, ani dobry. Ten aktor ma niesamowity talent, a tempo, w jakim przechodzi od typowych lekkich, humorystycznych scen do najbardziej mrocznych odcieni szarości, naprawdę imponuje.
Jeśli do tego wszystkiego dodać doskonałe zdjęcia, lekko tandetny klimat i mnóstwo rozmaitych smaczków w scenariuszu, które fani "Breaking Bad" rozpoznają w sekundę, mamy hit. I to duży.
"Castle" (7×14 – "Resurrection")
Andrzej Mandel: Powrót 3XK musiał być hitem. Castle i Beckett od dawna próbują bowiem dorwać Jerry'ego Tysona i żadne z nich tak naprawdę nie wierzyło w jego śmierć. W czym zresztą upewniło ich niedawne zniknięcie wszystkich dowodów dotyczących tego seryjnego mordercy i zostawiona na pamięci przenośnej wiadomość w postaci nastrojowego numeru Very Lynn.
Zręcznie mylone tropy, powrót (chwilowy przynajmniej) Ricka na posterunek, mroczny klimat – to wszystko zdecydowało o sile odcinka. W tej historii ważny był każdy niuans. Do tego dochodzi rewelacyjna scena finałowa, która sprawiła, że na kolejny odcinek czekamy siedząc jak na szpilkach.
"Episodes" (4×05 – "Episode 5")
Marta Wawrzyn: W tym tygodniu hit dla "Odcinków" należy się choćby za spotkanie, które widzicie na zdjęciu powyżej i za sumę, która padła z ust Davida Schwimmera. A także za kilka ostrych komentarzy dotyczących gwiazd, które za gigantyczne pieniądze uczestniczą w imprezach organizowanych przez bliskowschodnich dyktatorów. Zabił setki tysięcy ludzi? Przynajmniej nie będzie tłumów na imprezie! Taka wymiana zdań prawdopodobnie jest bliższa hollywoodzkiej rzeczywistości, niż nam się wydaje.
Na osobny pean zasługuje sekstaśma Morgan i Matta, której istnienie niesamowicie zdziwiło jedną ze stron. Matt LeBlanc jest niesamowity, kiedy kpi w tym serialu z samego siebie, i tutaj też wypadło to świetnie. Doskonały odcinek, bardzo udany sezon.
"The Americans" (3×03 – "Open House")
Andrzej Mandel: To już trzeci z rzędu rewelacyjny odcinek serialu znanego w Polsce pod tytułem "Zawód: Amerykanin". Uwagę przykuła zwłaszcza ucieczka przed powolnym, spokojnym pościgiem prowadzonym przez CIA i FBI. Zaciskająca się niespiesznie pętla, narastający strach przed złapaniem i genialna improwizacja radzieckiego wywiadu – to się oglądało.
A potem dostaliśmy jedną z najlepszych, najmocniejszych scen, gdy Philip wyrywał Elisabeth uszkodzone zęby obcęgami. Niesamowita intymność tej sceny, siła zbliżeń… Aż fizycznie odczuwałem ból, który musiała czuć Elisabeth. W tej scenie szczególnie Keri Russell się popisała.
Bonusem był smaczek z wymianą portretów w radzieckiej ambasadzie. Umarł gensek, niech żyje gensek!
"Justified" (6×04 – "The Trash and the Snake")
Marta Wawrzyn: Tydzień temu jeszcze nie do końca w to wierzyłam, ale wygląda na to, że to prawda: "Justified" wraca do wysokiej formy w finałowym sezonie. W tym tygodniu mieliśmy namiastkę 2. sezonu w postaci Dickiego, Loretty i czasem zabójczej, a czasem po prostu pysznej "szarlotki" Mags Bennett, pitej prosto ze słoika. Było coś bardzo fajnego i jednocześnie lekko przerażającego w scenie, w której Loretta częstuje tym przysmakiem nieproszonego gościa.
Ale zdecydowanie najciekawszą bohaterką tego sezonu jest Ava, kobieta z jajami, która jednak ma coraz większe problemy z zamaskowaniem przerażenia towarzyszącego jej na każdym kroku. Nie dość że ma ona powody, by obawiać się i Raylana, i Boyda, to jeszcze do gry weszła Katherine, prawdopodobnie najbardziej niebezpieczna z nich wszystkich. Czegokolwiek by nie wybrała, to będzie zapewne zły wybór. I ona zdaje sobie z tego sprawę – a my widzimy to dosłownie w każdej scenie z udziałem Joelle Carter.
"Broad City" (2×05 – "Hashtag FOMO")
Marta Wawrzyn: "Broad City" powinno dostać hit już w zeszłym tygodniu, ale jakoś tak się paskudnie złożyło, że tamten odcinek obejrzałam z opóźnieniem. Ale nic nie szkodzi, w tym tygodniu też było świetnie. Zmartwychwstanie Michaela Jacksona, FOMO Ilany, poszukiwanie świętego Graala zwanego Narnia of partias, a przede wszystkim to, co odstawia Abbi, kiedy wypije zdecydowanie za dużo. Jeśli dotychczas troszeczkę bardziej lubiłam jej koleżankę, tak teraz muszę przyznać: Abbi Jacobson ma wiele talentów.
To był świetny odcinek – głośny, kolorowy i pulsujący niesamowitą miejską energią – a występ Val, z połykaniem kolczyka na deser, stanowił prawdziwą wisienkę na torcie. Taka impreza to zdecydowanie 10/10. Ale obawiam się, że nigdy w życiu nie potrafiłabym jej znaleźć.